Kariera działacza od Jarosława Gowina. Wysoka pensja w spółce, nowa posada na horyzoncie
Krzysztof Drynda, opolski działacz Porozumienia Jarosława Gowina jest przymierzany do objęcia stanowiska prezesa Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Agencja kilka dni temu przeszła pod nadzór wicepremiera. Drynda do niedawna był również wiceprezesem państwowej Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Jak ustaliła Wirtualna Polska, polityk Porozumienia spiera się obecnie o wypłatę odprawy i zakazu konkurencji.
02.02.2021 16:58
W ostatnich dniach coraz głośniej mówi się, że to Drynda miałby stanąć na czele Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu. Nieprzypadkowo. W czwartek resort Gowina przejął PAIH spod nadzoru Kancelarii Premiera. Tego samego dnia odwołano Grażynę Ciurzyńską, która pełniła obowiązki szefowej PAIH od lutego 2019 r.
"Kierownictwo ministerstwa rozwoju przedsiębiorczości i technologii doszło do wniosku, że dotychczasowa formuła kooperacji wyczerpała się i nowe zadania wymuszają zmiany osobowe" - poinformował resort. Nowego prezesa ma wybrać Rada Nadzorcza Agencji. W 2018 r. ówczesny szef tej państwowej instytucji Tomasz Pisula zarobił w ciągu roku ok. 320 tys. zł.
Agencja może się pochwalić kilkudziesięcioma przedstawicielstwami na całym świecie m.in. w Sydney i Nowym Jorku. Oprócz nadzoru nad PAIiH Gowin przejął również pieczę nad specjalnymi strefami ekonomicznymi w całej Polsce. Są one uważane za idealne miejsca zatrudnienia dla partyjnych działaczy.
Krzysztof Drynda od lat jest działaczem opolskich struktur Porozumienia, sekretarzem generalnym lokalnego zarządu. Na ich czele stoi wiceszef MON – Marcin Ociepa, zaufany polityk Jarosława Gowina.To właśnie u Gowina obecnie pracuje Drynda. Od 9 października ubiegłego roku pełni funkcję dyrektora departamentu jednostek nadzorowanych i podległych w resorcie kierowanym przez wicepremiera. Jego kariera nabrała rozpędu jednak znacznie wcześniej, bo w połowie 2016 roku.
W lipcu 2016 r. został wiceprezesem Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej "Invest-Park" (WSSE). Odpowiadał w spółce m.in. za inwestycje, finanse i kontrole. Przed pracą w zarządzie był kierownikiem lokalnego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Z kolei jak wynika z jego CV, wcześniej był związany z sektorem finansowym, prowadził także własną działalność gospodarczą. Jest absolwentem Wydziału Elektroniki Politechniki Wrocławskiej i studiów podyplomowych Master of Business Administration (MBA). Ma 38 lat. W zarządzie Strefy zasiadał do listopada ubiegłego roku.
Odchodząc zapewniał, że podczas jego czteroletniej kadencji, dużo udało się zrobić. - Zostawiam spółkę z rozpoczętymi projektami inwestycyjnymi programu budowy sześciu hal produkcyjnych. To największy projekt inwestycyjny WSSE w zasadzie od początku jej funkcjonowania - mówił w Radiu Opole. Jak ujawnił nakłady poniesione w strefie wzrosły w tym czasie o 6 mld zł, przekraczając łącznie 30 mld zł. A do wałbrzyskiej strefy dołączyło ponad 90 firm, w tym m.in. Mercedes-Benz, Umicore, GTHR, LS, czy Hongbo Clean Energy.
Ile zarobił Drynda w wałbrzyskiej strefie? Jak ujawnia nam WSSE Invest-Park jako członek zarządu otrzymywał zarówno wynagrodzenie stałe jak i zmienne.
– Wynagrodzenie stałe za poszczególne lata wyniosło: 2016 r. - 133 978,44 zł, w 2017 r. - 331 274,79 zł, w 2018 r. - 343 494,84 zł, w 2019 r. - 343 494,84 zł, do 10 grudnia 2020 r. – 298 776,80 zł. Dodatkowo otrzymał wynagrodzenie zmienne w 2019 r. - 312 100,15 zł – informuje Wirtualną Polskę Maciej Wójcik, Dyrektor Departamentu Organizacyjno-Prawnego Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. W sumie blisko 1,8 mln zł.
Dodatkowo w swoim sprawozdaniu, złożonym dnia 20 sierpnia 2020 roku, z wykonania celów zarządczych w 2019 roku, wniósł również o przyznanie przez Radę Nadzorczą wynagrodzenia zmiennego za 2019 rok w wysokości 137.397,94 zł.
Dwie posady w tym samym czasie. Pytamy o zapisy umowy
W tym samym 2019 roku Drynda został doradcą ówczesnej minister przedsiębiorczości i technologii Jadwigi Emilewicz.
- Pan Krzysztof Drynda był zatrudniony w ministerstwie od 21 stycznia do 14 czerwca 2019 r. na stanowisku doradcy w gabinecie politycznym - informuje WP Piotr Ziubroniewicz, dyrektor biura ministra Jarosława Gowina. Oprócz pensji z Wałbrzyskiej Strefy dostawał również wynagrodzenie z ministerstwa. Jak wynika z ustawy, było to dodatkowo kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Według naszego informatora ze Strefy, właśnie w 2019 r. Drynda pojawiał się wówczas w pracy sporadycznie.
- Przebywał głównie w Warszawie, częściej gościł w ministerstwie. Wywołało to konflikt w Strefie. Na Dryndę wściekli się ludzie kojarzeni z byłą minister edukacji z PiS Anną Zalewską. Sytuacja trwała kilka miesięcy, do końca maja 2019 roku, kiedy odbyły się wybory do europarlamentu. Drynda zachował stanowisko, bo miał wsparcie Gowina i Emilewicz. Z kolei "ludzie Zalewskiej", kiedy tylko dostała się do Brukseli, stracili swoje posady w WSSE – mówi nam anonimowy informator ze Strefy.
Przedstawiciele Strefy w odpowiedzi na nasze pytania zapewniają, że żadna z umów zawartych z Krzysztofem Dryndą nie normowała czasu jego pracy.
- Jedyna regulacja w jakikolwiek sposób powiązana z czasem świadczenia usług dotyczyła prawa do odpoczynku, tj. prawa do powstrzymania się od świadczenia usług zarządzania przez określoną liczbę dni w roku - informuje WP Maciej Wójcik z Wałbrzyskiej Strefy. I jak zapewnia nas, nie była wymagana wówczas zgoda Rady Nadzorczej na podjęcie innej pracy przez wiceprezesa, a on sam poinformował Radę o dodatkowym zatrudnieniu.
Były wiceprezes walczy o odprawę
Zupełnie inna sytuacja miała miejsce w październiku 2020 r. Drynda znowu otrzymał propozycję dodatkowej posady: dyrektora w resorcie Jarosława Gowina. Ale tym razem wystąpił o zgodę na zatrudnienie w resorcie rozwoju. Rada Nadzorcza została o tym poinformowana 9 października ub.roku.
"Pragnę zapewnić panią przewodniczącą, jak i całą Radę Nadzorczą, że dodatkowa praca nie przełoży się na funkcjonowanie Zarządu Wałbrzyskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, a ja sam dołożę starań, aby praca w ministerstwie nie przyczyniła się do jakichkolwiek zaniedbań związanych ze spółką” – czytamy w piśmie Dryndy. Wiceprezes WSSE podkreślał, że sytuacja będzie miała charakter tymczasowy.
Rada Nadzorcza na posiedzeniu 6 listopada jednak nie wyraziła zgody i odwołała z zarządu polityka Porozumienia. Gdyby Drynda pracował w dwóch miejscach, ponownie otrzymywałby podwójną pensję. Oprócz ponad 28 tysięcy złotych w Strefie, dostawałby kilkanaście tysięcy złotych jako dyrektor w resorcie Gowina.
Jak ustaliła Wirtualna Polska, odwołany wiceprezes WSSE nie rezygnuje jednak z wypłaty, jego zdaniem, należnych mu świadczeń. Chodzi o odprawę i środki z tytułu zakazu konkurencji. Spółka wypłaciła mu już pełne wynagrodzenie za październik (28.624,57 zł brutto), ale opolski działacz Porozumienia złożył też rachunek z tytułu zakazu konkurencji (sześciokrotność wynagrodzenia), a także rachunek z tytułu odprawy - 85 873,71 zł brutto (trzykrotność wynagrodzenia).
Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że spółka początkowo zaczęła blokować wypłatę. Pod koniec stycznia były wiceprezes WSSE przysłał więc korzystną dla siebie opinię radcy prawnego. A także wystąpił do prezesa Strefy Artura Siennickiego o wypłatę zaległych zobowiązań. W piśmie domaga się wypłaty zobowiązań i "zwraca uwagę na konsekwencje w postaci naliczenia odsetek ustawowych za zwłokę, a także potencjalnego sporu prawnego". Sprawa ma być w toku.
Próbowaliśmy porozmawiać z Krzysztofem Dryndą, ale nie odbierał od nas telefonu. Wysłał jedynie sms: "Proszę o wiadomość". Po naszej prośbie o komentarz, a także po wysłanych do niego na służbową skrzynkę pytaniach, nie odpisał ani nie odpowiedział.