Polityka"Ziobro winny alarmująco niskiej liczby przeszczepów"

"Ziobro winny alarmująco niskiej liczby przeszczepów"

W województwie małopolskim pobiera się najmniej narządów do przeszczepów. W ubiegłym roku było w tym regionie tylko troje dawców. Dla porównania w Wielkopolsce było ich 57. Jak podał "Dziennik Polski", powodem tak niskiego odsetka pobrań jest brak dobrej woli ze strony lekarzy oraz strach przed odpowiedzialnością. – Do takiego stanu w dużej mierze przyczyniła się działalność Zbigniewa Ziobry – komentuje dla Wirtualnej Polski Marek Balicki, były minister zdrowia.

"Ziobro winny alarmująco niskiej liczby przeszczepów"
Źródło zdjęć: © wp.pl | Konrad Żelazowski

03.11.2008 | aktual.: 04.11.2008 14:35

W czwartek "Dziennik Polski" napisał o dyrektorze szpitala w Olkuszu, który nie dopuścił do pobrania od jednej z pacjentek narządów do przeszczepu, choć rodzina zmarłej kobiety zgodziła się na to. Gazeta uzyskała zapewnienie od dr Dr. Piotra Przybyłowskiego, wojewódzkiego konsultanta transplantologii, że wniosek w tej sprawie trafi do rzecznika odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Krakowie. W opinii ekspertów wypowiadających się dla gazety, ten przypadek nie jest odosobniony, a do podobnych sytuacji dochodzi nagminnie.

Kto jest winny?

Zdaniem Marka Balickiego, przyczyn tak małej ilości przeszczepów jest kilka. – Po pierwsze, od wielu lat utrzymuje się duże zróżnicowanie regionalne. Najwięcej przeszczepów dokonuje się w województwie zachodniopomorskim, a najmniej w podkarpackim i małopolskim. W tych dwóch ostatnich regionach istotną rolę odgrywa przywiązanie do tradycji i religii. Poza tym na tym terenie fala migracji po II Wojnie Światowej była zdecydowanie mniejsza niż w innych. Tu nie chodzi zatem o brak dobrej woli lekarzy, tylko o nieufność wśród lokalnych społeczności – mówi Wirtualnej Polsce Marek Balicki, szef resortu zdrowia w gabinetach Leszka Millera i Marka Belki.

Drugim powodem jest – w jego ocenie - postępowanie byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry w stosunku do doktora Mirosława Garlickiego, byłego ordynatora kardiochirurgii w warszawskim szpital MSWiA. Garlickiemu, który w ubiegłym roku został zatrzymany przez CBA, stawiano zarzut zabójstwa pacjenta. Cała Polska widziała jak funkcjonariusze wyprowadzali lekarza w kajdankach, z minister Ziobro wygłasza słynne już zdanie, że „już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". W maju prokuratura umorzyła wszystkie medyczne wątki śledztwa przeciwko dr. Garlickiemu. W dalszym ciągu trwa jednak śledztwo dotyczące m.in. zarzutów korupcyjnych i mobbingu personelu.

Lekarze wystraszyli się ministra sprawiedliwości

- Na fali afery związanej z doktorem Garlickim, CBA w wielu szpitalach zarekwirowało dokumentację medyczną dotyczącą w większości tych pacjentów, od których były pobrane narządy do przeszczepów. W efekcie wielu lekarzy wystraszyło się, że po wyczynach ministra Ziobry również zostanie pociągnięta do odpowiedzialności karnej. Dlatego zaczęli się obawiać wykonywania przeszczepów, co z kolei przełożyło się się na lęk pacjentów. Ten przykład pokazuje, jak wiele złego mogą zrobić politycy. To przez nich wiele osób umarło wcześniej, a mogłoby żyć – akcentuje Balicki.

Natomiast zdaniem Adama Sandauera, założyciela Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere", obecnemu stanowi polskiej transplantologii winni są nieuczciwi lekarze. – Ludzie mają obawy przed oddawaniem swoich organów po śmierci, bo nasłuchali się o wielu błędach lekarskich. Wystarczy wspomnieć głośną historię kobiety, która trafiła do szpitala na operację jajnika, a wycięto jej nerkę. Ludzie mają przeświadczenie, że nawet jeśli takie sprawy trafią do sądu, to są na ogół umarzane. Dlatego, jeśli środowisko lekarskie czuje się bezkarne, to ludzie się go boją – podkreśla Sandauer.

"Trzeba nagłaśniać patologie w środowisku lekarskim"

Co zatem zrobić, aby przekonać ludzi, że warto oddawać organy po śmierci? – Duży wpływ mógłby mieć Kościół, który zwłaszcza na terenach, w których jest najmniej pobrań, powinien zdecydowanie włączyć się w promocję transplantologii. Nie bez znaczenia jest też stanowisko władz, które powinny odejść od tego co robiło PiS. Uważam, że jasne stanowisko w tej sprawie powinien przedstawić nie tylko premier, ale i prezydent – sugeruje Balicki.

Sandauer uważa, że należałoby również nagłaśniać afery dotyczące błędów lekarskich. – Jeśli przestanie się tuszować kryminogenne sprawy a zacznie ujawniać osoby, które dopuszczają się przekrętów i np. pomagają chorym szybciej odejść na tamten świat, aby szybciej pobrać ich organy, to ludzie przestaną się w końcu bać – podkreśla Sandauer.

Czy trzeba wyrazić zgodę na przeszczep?

Zgodnie z ustawą, jeżeli osoba zmarła nie wyraziła za życia sprzeciwu, to można pobrać jej narządy. Niezależnie od przepisów prawnych, każdy kto ma taką ochotę, może podpisać oświadczenie woli, którego wzór można znaleźć na stronie Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego ds. Transplantacji "Poltransplant". Wypełnionego dokumentu nie należy nigdzie przesyłać, ale nosić razem z dowodem osobistym, prawem jazdy lub paszportem. Jeśli jednak nie chcemy oddawać swoich narządów, powinniśmy zgłosić to do Centralnego Rejestru Sprzeciwów.

Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Sprostowanie Adama Sandauera

W artykule znajduje się przypisywana mi wypowiedź,w której jakoby nawołuję by: ,,...ujawniać osoby, które dopuszczają się przekrętów i np. pomagają chorym szybciej odejść na tamten świat, aby szybciej pobrać ich organy...". Oświadczam iż nigdy i nigdzie nie twierdziłem iż ktoś pomaga "chorym odejść, by pobrać ich organy". Aby coś takiego odpowiedzialnie stwierdzić należy posiadać dowody potwierdzające ten proceder.

Wyjaśniam ponadto, iż udzielając wywiadu rzeczywiście apelowałem o zaprzestanie "tuszowania błędów". Apelowałem przede wszystkim do środowiska lekarskiego, wskazując najwłaściwszą drogę do odbudowy społecznego zaufania do zawodu lekarza, a tym samym zwiększenia liczby przeszczepów. Nie był to apel o "nagłaśnianie afer", co zostało błędnie przez autora publikacji przekazane czytelnikom. Po prostu z samego mieszania herbaty bez dodania cukru, herbata nie stanie się słodsza.

Od autora:

Forma tekstu, który został opublikowany, wymagała ode mnie skrócenia niektórych długich wypowiedzi z wywiadu, który przeprowadziłam z Panem Adamem Sandauerem. Jednocześnie chciałam zaznaczyć, że nie miałam zamiaru wprowadzić czytelnika w błąd, a jedynie jasno i czytelnie przytoczyć pana opinię. Przepraszam jeśli zrozumiałam Pana słowa niewłaściwie. Poniżej zamieszczam oryginalne cytaty, dotyczące wspomnianego przez pana wątku.

"Należy apelować, że jeżeli dochodziło do świństw, to nie tuszować ich. Ujawniać te rzeczy, przede wszystkim z tego powodu, że zdarzają się błędy lekarskie". (…)

"Jest obawa, że może nie nastąpić ratowanie człowieka ze względu na to, że może być dawcą. To jest ta obawa, która się budzi, że my mówimy o transplantacjach, a komuś się pozwoli umrzeć, albo mu się w tym pomoże, po to by pobrać organ. Tego typu potwierdzenia były, są i są wypadki tych dochodzeń z nerką, która zniknęła w czasie operacji. Są to ewidentne patologie".

"Największą szkodę samym transplantacjom, robią ci lekarze, którzy jeżeli doszło do przekrętów, tuszują te sprawy. Jeśli takie sprawy zostaną raz czy drugi ujawnione, ukaże się jednego czy drugiego to oczywiście będziemy mieli sytuacje, że na pewien okres czasu ilość transplantacji zmaleje. To nie ulega wątpliwości, ale będziemy też mieli docelowo świadomość, że jak się ukarało jednego, drugiego winnego, to ludzie się przestaną bać. Działa to na zasadzie plotki."

"Nawet był kiedyś program w telewizji o osobie, która zgłosiła się na operację jajnika, a nerka jej zniknęła. Jeżeli te sprawy by się kończyły znalezieniem winnych, wytłumaczeniem, wyjaśnieniem do końca, a nie rozmyciem, przecież bardzo często prokuratura co robi? Na koniec doprowadza do takiego przewlekłego postępowania, że się umarza odpowiedzialność z powodu przedawnienia w trakcie prowadzonego śledztwa. A więc wyczyszczenie środowiska lekarskiego. Jeśli środowisko lekarskie ma opinię tego, gdzie nic nikomu nie daje się udowodnić, to ludzie się boją. To jest to co się dzieje. Po długim namyśle żeśmy doszli do tego, że strach w społeczeństwie wynika z tego, że przedstawiciele korporacji są bezkarni".

Agnieszka Niesłuchowska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)