Zbrodnia komunistyczna rozpatrywana po 61 latach
Zarówno prokurator, jak i obrońca złożyli wnioski o uzasadnienie wyroku w sprawie 82-letniego Władysława P., byłego ubeka, skazanego przez Sąd Okręgowy w Przemyślu na 10 lat więzienia za zabójstwo oraz znęcanie się nad więźniami. Oznacza to zapowiedź apelacji obu stron procesu.
13.04.2007 15:50
Akt oskarżenia, sporządzony przez Instytut Pamięci Narodowej - Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni Przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie - zarzucał Władysławowi P., że 3 czerwca 1946 roku, jako funkcjonariusz Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (PUBP) w Jarosławiu, zabił Stanisława K., oddając do niego kilka strzałów z broni palnej.
Jak wynikało z aktu oskarżenia, w czerwcu 1946 roku jarosławski PUBP likwidował grupę dywersyjną Narodowych Sił Zbrojnych pod dowództwem "Groma", sukcesywnie zatrzymując jej członków. Jednym z nich był Stanisław K.
Kiedy 3 czerwca przyszli po niego ubecy, mężczyzna zaczął uciekać, a wówczas Władysław P. kilkakrotnie do niego strzelił. IPN uznał to za zbrodnię komunistyczną, a jednocześnie zbrodnię przeciwko ludzkości.
Ponadto Władysław P. był oskarżony o drugie zabójstwo, którego miał się dopuścić jesienią 1948 roku w Cieszacinie Małym k. Jarosławia. Zarzucano mu, że jako funkcjonariusz PUBP w podobny sposób zastrzelił Władysława T.
Pozostałe trzy zarzuty, jakie przedstawiono byłemu ubekowi, dotyczyły moralnego i fizycznego znęcania się nad więźniami podczas przesłuchań i wymuszania zeznań. Władysław P. m.in. bił więźniów kolbą karabinu, uderzał pistoletem w twarz i kopał.
Sąd Okręgowy w Przemyślu, wyrokiem z 28 marca, uznał go za winnego pierwszego z zabójstw oraz moralnego i fizycznego znęcania się nad więźniami. Za czyny te wymierzył mu łączną karę 10 lat pozbawienia wolności. Umorzył natomiast postępowanie karne za zabójstwo Władysława T., ponieważ sprawa ta była już prawomocnie rozpoznana w latach powojennych.
Prokurator i obrońca, składając wnioski o uzasadnienie wyroku, zapowiedzieli tym samym złożenie apelacji.
Sprawa jest bardzo trudna dowodowo. Część dokumentów zaginęła lub w ogóle ich nie było. Świadkowie i pokrzywdzeni w większości już nie żyją, a pozostali są w podeszłym wieku. Ponadto oskarżony nigdy nie przyznał się do winy - powiedziała Oleszek.