Zbigniew Ziobro w kręgu podejrzeń?
Prokuratura rozważa wersję, że Zbigniew Ziobro wcale nie nagrał rozmowy z Andrzejem Lepperem. A ponieważ zapis rozmowy istnieje, to czy pochodzi z podsłuchu? - zastanawia się "Gazeta Wyborcza".
14.01.2008 | aktual.: 14.01.2008 08:07
Na razie to tylko jedna z wersji śledczych. Badanie takiej hipotezy potwierdziły "GW" źródła w resorcie sprawiedliwości. Prokuratura -ją sprawdza, zażądała nawet wydania służbowych dyktafonów z resortu. Oficjalnie prokuratura i ministerstwo milczą, bo "nie chcą spalić tego śledztwa, a rozwija się interesująco".
Chodzi o rzekome uprzedzenie Andrzeja Leppera przed akcją CBA w Ministerstwie Rolnictwa, która miała potwierdzić, że za łapówki można tam odrolnić każdą ziemię. Akcja została spalona 6 lipca 2007 r. Łapówka nie dotarła do Leppera. Ówczesny premier Jarosław Kaczyński zdymisjonował jednak Leppera, twierdząc, że znalazł się on w "kręgu podejrzeń".
Miesiąc później w kręgu podejrzeń o przeciek znalazł się szef MSWiA Janusz Kaczmarek. Minęło pół roku, a nikomu nie postawiono takiego zarzutu.
W ostatnich dniach "w kręgu podejrzeń" znalazł się natomiast Zbigniew Ziobro. Chodzi o jeden z dowodów w sprawie o przeciek - nagranie rozmowy Ziobry z Lepperem z czerwca ub. roku. Latem, gdy sprawa wybuchła Lepper oskarżył Ziobrę, że to on sam uprzedził go o zainteresowaniu CBA ministerstwem. Cytował rozmowę z Ziobrą z 14 czerwca: Panie premierze, w Ministerstwie Rolnictwa CBA prowadzi szeroko zakrojoną akcję dotyczącą gruntów. Przekazuję to panu do prywatnej wiadomości, gdyby pan chciał tego użyć, ja się nigdy do tego nie przyznam.
Ziobro zarzucił Lepperowi kłamstwo i stwierdził, że ma na to "twarde, zimne dowody". Wzajemne oskarżenia, konferencje prasowe trwały przez cały sierpień 2007 r. Ziobro pokazał cyfrowy dyktafon. Oświadczył, że to "gwóźdź" do "politycznej trumny" Leppera, bo jest na nim nagrana rozmowa z 14 czerwca, która udowodni, że Lepper kłamie.
Śledczym Ziobro przekazał jednak najpierw kopię nagrania tej rozmowy na płycie CD, a po kilku dniach dyktafon. Już po tygodniu prokurator krajowy Dariusz Barski powołał się na opinię biegłych z Zakładu Kryminalistyki i Chemii Specjalnej ABW, którzy potwierdzić mieli autentyczność nagrania. Barski dodał, że nie padają słowa, o których mówił Lepper.
W ubiegłym tygodniu poseł Ziobro zwołał dwie konferencje. Najpierw potwierdził to, co było wiadome: że oddał prokuraturze kopię nagrania, a potem dyktafon. Dodał nieznane szczegóły - że rozmowę z Lepperem polecił przegrać swojemu zastępcy Jerzemu Engelkingowi na komputer, a potem zgrać z komputera na płytę CD.
Na drugiej konferencji Ziobro ujawnił rzecz szokującą. Mogło być tak, że poprosiłem potem, by z komputera nagranie przegrać na dyktafon - mówił. To renagranie polecił zrobić już po oskarżeniach Leppera.
W ostatni czwartek w Sejmie Ziobro nie był już nawet pewien, czy prokuraturze oddał właściwy "gwóźdź", czyli ten sam dyktafon, który miał u Leppera. "Twardy dowód" Ziobry stracił więc wiele na wartości. Według źródeł "Gazety Wyborczej", prokuratura ma już pewność, że dostała od Ziobry kopię nagrania rozmowy z Lepperem zamiast oryginału. A także, że dostała nie ten dyktafon. Dlatego zażądała wydania z ministerstwa komputera prok. Engelkinga i służbowych dyktafonów tego samego modelu, który dostała od Ziobry. Chce - poprzez analizę twardych dysków tych urządzeń - znaleźć oryginał rozmowy. Ale też sprawdzić hipotezę, że Ziobro w ogóle Leppera nie nagrywał.
Ta hipoteza, gdyby się sprawdziła, byłaby "gwoździem do trumny", ale dla politycznej kariery Ziobry. Na razie wydaje się political fiction. Co nie znaczy, że nie ma poszlak, które ją uprawdopodobniają. Jeszcze w sierpniu krążyła plotka, że nagranie z gabinetu Leppera jest, ale zarejestrowane zostało w ramach akcji CBA i pochodzi z podsłuchu. Znamy ją - pisze "GW" - z dwóch niezależnych źródeł w prokuraturze. Trzecie - resortowe - twierdzi, że na obecnym etapie śledztwa jest badana.
Są też wyjaśnienia b. szefa MSWiA Janusza Kaczmarka przed komisją śledczą ds. służb. Według Kaczmarka Ziobro miał chwalić się najbliższym współpracownikom podsłuchem założonym u Leppera. A Jarosław Marzec, b. szef CBŚ, miał ostro zwrócić Ziobrze uwagę, że przez jego gadatliwość doszło do przecieku.
Kaczmarek jawił się dotąd jako postać mało wiarygodna. Ale w ostatnich dniach w wątpliwość podana została wiarygodność Ziobry. Dlaczego Ziobro nie mówił o nagraniu w sierpniu podczas konfrontacji z Lepperem, a dyktafon pokazał dopiero następnego dnia? - o to adwokat Leppera pytał już dawno.
W hipotezie o wykorzystaniu podsłuchu do manipulacji śledztwem o przeciek są jednak słabe punkty - przyznaje "Gazeta Wyborcza".
Trzeba by założyć, że w spisku udział wzięli: Jerzy "Profesor" Engelking, który zajmował się kopiowaniem nagrań. I prok. Barski, który autoryzował publicznie wynik opinii ABW. Barski mówił wówczas, że na dyktafonie zarejestrowana została też droga Ziobry do gabinetu Leppera, a to uprawdopodabnia, że dyktafon był jednak w użyciu. (PAP)