Zawiadomienie do prokuratury po reportażu WP. Śledczy mają zbadać działalność Doktor Miłość
Rzecznik Praw Pacjenta reaguje na publikację Wirtualnej Polski. Skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Doktor Miłość. Influencerka od lat prowadzi kursy "przemiany życia". Twierdzi, że dzięki jej autorskiej metodzie uzdrowiono ludzi z autyzmu i zespołu Downa.
Doktor Miłość, to pseudonim Joanny Bobel. Historię influencerki opisaliśmy z detalami w reportażu opublikowanym w WP.
Po bankructwie w Polsce wiele lat temu wyjechała do Holandii. Tam straciła pracę. Cierpiała na depresję - sama opowiadała o tym w licznych wywiadach. Zaczęła publikować w sieci, zdobywając kolejnych obserwujących. Pojawiała się w popularnych podcastach, współpracowała z celebrytami. W końcu zaczęła oferować płatne kursy. Twierdzi, że opracowała własną metodę i pomaga ludziom wychodzić z traumy. Zapewnia, że możliwe jest życie bez myśli.
- W moich wizjach pojawia się, że Bóg mówi przeze mnie. Że przyszłam tutaj, żeby przynieść ten kurs światu – tłumaczyła w jednym z wywiadów.
Chwaląc swoje dokonania opowiada o niemal cudownych uzdrowieniach, jakie miały się dokonać po zastosowaniu jej metody. - Mam np. kursantkę, która wyleczyła swoje dziecko z autyzmu. Z wszelkich oznak autyzmu, gdzie mówi się przecież, że autyzm jest na całe życie - opowiadała w podcaście "Grube historie".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Posłuchaj reportażu Michała Janczury o internetowych uzdrowicielach:
Mówi, że nie wie skąd to wszystko wie, ale wie. Zaznacza, że prawdopodobnie jest geniuszem. Podczas jednej ze swoich transmisji w sieci twierdziła, że będzie chciała wystąpić o nagrodę Nobla. Wierzy, że się uda.
Niezadowoleni przestają milczeć
Oprócz osób zauroczonych charyzmą i metodami Doktor Miłość, są też ci którzy coraz głośniej mówią o manipulacji. Reporterzy WP dotarli do ponad 20 osób, które nie tylko nie doznały uzdrowienia, ale też czują się oszukane. Płacili za kursy roczne od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.
Regularna cena ostatniej edycji to 22500 złotych. Do tego dochodziły inne opłaty za krótsze kursy. Niektórzy wyliczyli, że zostawili w przestrzeni Doktor Miłość po kilkadziesiąt tysięcy. Sama Bobel wylicza, że na jej kursach pojawiło się 7 tysięcy osób. Wielu byłych kursantów boi się rozmawiać. Twierdzą, że Bobel zna ich największe sekrety. Poza tym w umowach, które podpisali, są kary za opowiadanie o tym, co się dzieje podczas kursu.
Karolina, Marcin i Marta zgodzili się opowiedzieć ze szczegółami, co ich spotkało i czego doświadczyli. Ich relacje opisaliśmy w reportażu.
Sprawa dla prokuratury
Sygnały o poszkodowanych od jakiegoś czasu otrzymywało też biuro Rzecznika Praw Pacjenta. Sprawy były procedowane, ale po publikacji materiału WP Rzecznik uznał, że nie ma już na co czekać
- Rzecznik Praw Pacjenta, po zapoznaniu się ze wskazanym materiałem medialnych oraz po analizie zgłoszeń, które wpłynęły do Biura Rzecznika Praw Pacjenta, złożył zawiadomienie do organów ścigania - słyszymy w odpowiedzi z Biura Prasowego RPP
Zdaniem Rzecznika doszło do złamania przepisów dotyczących udzielania świadczeń zdrowotnych bez wymaganych uprawnień.
- Z analizowanego materiału wynika, że osoba określana jako "Doktor Miłość" oferuje i deklaruje efekty terapeutyczne swoich metod w zakresie różnego rodzaju chorób - to właśnie jest zabronione - podkreślają w korespondencji z WP przedstawiciele biura RPP.
Rzecznik nie może samodzielnie podjąć działań przeciwko Doktor Miłość, bo ustawa zezwala mu interweniować i nakładać kary administracyjne tylko w przypadku podmiotów leczniczych. Z oczywistych względów działalność Joanny Bobel nie znajduje się w tej kategorii.
RPP zyska szersze uprawnienia, jeśli w życie wejdą przepisy ustawy określanej jako "lex szarlatan". Projekt zakłada możliwość szybszego reagowania w przypadku stwierdzenia pseudomedycznych działań i zarabiania na tym. Kary, które znalazły się w proponowanych przepisach, mogą sięgać nawet miliona złotych.
Mechanizm o cechach sekty
Sprawę działalności Doktor Miłość biorą pod lupę kolejni eksperci. Doktor Aleksandra Krasowska jest psychiatrą. Przeanalizowała działalność influencerki Joanny Bobel.
- Iluzją w tym przypadku jest sugestia spektakularnych rezultatów. Jednocześnie odpowiedzialność za ewentualny brak efektów przerzucana jest na uczestnika np. "nie był gotowy", "nie otworzył się wystarczająco" - mówi Krasowska o niebezpiecznej iluzji, którą tworzy Joanna Bobel.
- Zaniepokojenie budzą też niektóre opisywane przez uczestników elementy organizacyjne, które przypominają znane z literatury i badań mechanizmy działania grup o cechach sekty - dodaje Krasowska i wylicza jakie to elementy składają się na obraz takiej grupy:
- W strukturach typu sekta, mówiąc ogólnie, często mamy do czynienia z hierarchicznością, charyzmatycznym liderem, postrzeganym jako osoba obdarzona ponadprzeciętnymi zdolnościami intelektualnymi czy wręcz możliwościami nadprzyrodzonymi. Podkreśla się znaczenie przynależności do grupy. Pogarszający kontakt z otoczeniem tłumaczy się tym, że nie nadąża ono za rozwojem jednostki, tym samym blokując jej potencjał.
Doktor Krasowska zaznacza, że członkowie grup o cechach sekty izolują się coraz bardziej. Będąc w środku trudno im nawet krytycznie oceniać sytuację.
- Bywa, że w tego typu zgromadzeniach obowiązuje zwyczaj dzielenia się tajemnicami, błędami, zdradami, które później mogą być używane jako kompromaty - kończy Krasowska.
Terapeuta tylko z nazwy
Psychoterapeutka Joanna Gutral podkreśla, że Doktor Miłość niebezpiecznie upodabnia swoją działalność do fachowej pomocy psychologicznej: - Swoich pracowników nazywa terapeutami, ale w umowach zawartych z uczestnikami kursu odżegnuje się od utożsamiania kursu z psychoterapią, leczeniem psychiatrycznym czy konsultacjami z psychologiem.
Gutral tłumaczy, że to idealny przykład mechanizmu zwanego psychowashingiem. To termin opisujący praktykę manipulacji psychologicznej. Osoba, która ją stosuje, udaje troskę o zdrowie i rozwój innych, a w rzeczywistości jest to próba wykorzystania tych przekonań dla własnych celów.
Gutral podkreśla, że w podpisywanych przez kursantów umowach są zapisy, które ściągają z Doktor Miłość odpowiedzialność za ewentualne konsekwencje.
- Nie wiem, czy jest to jasne dla osoby w kryzysie, zwłaszcza w kraju, w którym nadal wiele osób nie rozróżnia psychiatry od psychoterapeuty - mówi psychoterapeutka.
Abramowicz mówi o ustawie
Głos w sprawie zabrała też psycholog Daria Abramowicz, która na co dzień pracuje z Igą Świątek. Jej zdaniem opisany w WP przykład Doktor Miłość powinien być ważnym sygnałem dla Ministerstwa Zdrowia
"Może więc Ministerstwo Zdrowia przestanie wreszcie procedować absurdalny projekt ustawy o zawodzie psychoterapeuty, który zakłada brak konieczności ukończenia studiów psychologicznych. Podczas gdy świat profesjonalizuje rynek, my go liberalizujemy. A niebezpieczny psychowashing ma się coraz lepiej" - napisała Abramowicz na Instagramie, odnosząc się do projektu zmian, które od wielu miesięcy są procedowane w sejmowej komisji zdrowia.
Chodzi o długo wyczekiwaną przez środowisko i pacjentów ustawę. Do tej pory zawód psychoterapeuty nie jest w żaden sposób regulowany prawnie. Psychoterapeutą może się nazwać każdy i każdy może taką terapię prowadzić. Ustawa ma to zmienić i tu kontrowersji nie ma.
Wpis Abramowicz dotyczy szczegółowych regulacji, które sprawiają, że psychoterapeutą będzie mogła zostać osoba bez wykształcenia psychologicznego. Wymagane będzie jedynie ukończenie 4-letniej szkoły psychoterapii w kilku wymienionych w ustawie nurtach. Prace nad ustawą trwają, projekt był już wielokrotnie zmieniany, ale ciągle nie akceptuje go spora część psychoterapeutów.
Droga do wolności
Joanna Bobel udzieliła WP szczegółowych odpowiedzi na zadane jej pytania, których obszerne fragmenty są w publikacji. Po ukazaniu się reportażu nie odniosła się bezpośrednio do jego treści. Na Facebooku pojawił się jedynie jej wpis zaczynający się od tych słów:
"W życiu każdego człowieka przychodzą momenty, gdy czujemy się opuszczeni, niezrozumiani, ocenieni i zagubieni. Czasem wszystko wydaje się być przeciwko nam. (...) Przychodzę dziś przypomnieć, że nawet te bolesne wydarzenia są lustrami. Nie po to, by nas zawstydzić. Ale po to, by pokazać drogę do wolności."
Michał Janczura i Dariusz Faron są dziennikarzami Wirtualnej Polski