Zaskakująca zmiana nazwy Katowic
Czy można z dnia na dzień zmienić nazwę miasta? Teraz wydaje się to niewiarygodne ale 7 marca 1953 roku tak właśnie stało się z Katowicami, które dwa dni po śmierci Stalina przemianowano na Stalinogród. I nikomu wtedy nie było do śmiechu.
07.03.2011 | aktual.: 07.03.2011 14:46
Do dziś nie wiadomo, kto pierwszy wpadł na ten pomysł. Najprawdopodobniej zrodził się on w Warszawie, w głowie Bolesława Bieruta, ale do Katowic z tą wiadomością i zaleceniem, że ma się wydawać, iż to inicjatywa oddolna, zadzwonił Jakub Berman. Nawet po latach od tego wydarzenia, w w rozmowie z Teresą Torańską, Berman niczego nie wyjaśnia.
"Torańska: 5 marca »przestało bić serce wodza ludzkości, wyzwoliciela narodu polskiego«, który »dał nam wolność, był ojcem wszystkich«. Najpierw 7 marca zmieniliście nazwę Katowic na Stalinogród.
Berman: Z głupoty. Ja wstrzymałem się od głosu.
Torańska: Było głosowanie?
Berman: Było.
Torańska: Zaproponował Bierut?
Berman: Nie pamiętam.
Torańska: Kto był za?
Berman: Pomysł przeszedł większością głosów, więc nie ma co liczyć. W takich przypadkach odgrywają często rolę rozmaite względy przypadkowe, nieistotne, nie wynikające z ogólnych założeń”.
I w ten sposób 7 marca 1953 roku w Katowicach na zebraniu Komitetu Wojewódzkiego PZPR i prezydium WRN pojawił się zaskakujący wniosek. Zaskakujący, bowiem dzień wcześniej nikt o takim pomyśle nie wspominał: "Komitet Wojewódzki PZPR i Prezydium WRN w imieniu mas pracujących województwa katowickiego zwracają się do KC PZPR, do rządku PRL z prośbą o nadanie miastu Katowice nazwy Stalinogród i województwu katowickiemu nazwy stalinogrodzkiego”. Sugestia, żeby nazwa brzmiała nieco bardziej po polsku, czyli Stalinowice, została odrzucona.
Tego samego dnia zawiadowcy stacji na dworcu kolejowym informowali: „Tu stacja Stalinogród, byłe Katowice”, w ekspresowym tempie zmieniono też wszystkie tablice informacyjne, nazwy szkół, szpitali i urzędów. Prasa donosiła o rozpaczy po śmierci Stalina i wielkiej radości i dumy obywateli z nowej nazwy miasta. (Leszek Moczulski, który w swoim artykule zamieszczonym w "Życiu Warszawy" użył nazwy Katowice otrzymał zakaz wykonywania zawodu.)
Pierwszy chłopiec, który urodzi się w Stalinogrodzie – zgodnie z rozporządzeniem Miejskiej rady Narodowej – miał się nazywać Józef. W sumie w Stalinogrodzie urodziło się 16 tysięcy i 719 osób, a wśród nich był przyszły reżyser filmowy Lech Majewski. Niedawno w jednej ze stacji radiowych opowiadał jakie miał trudności, żeby dostać wizę amerykańską - urzędnik upierał się, że Majewski nie jest Polakiem tylko Rosjaninem skoro urodził się w Stalingradzie, na dodatek przy ul. Armii Czerwonej.
Choć Rada Państwa i Rada Ministrów podpisały zgodę na zmianę nazwy już 8 marca, to formalnie wniosek musiał być zgłoszony podczas obrad sejmu. Kozłem ofiarnym został Gustaw Morcinek - znany i ceniony pisarz, w czasie wojny więzień obozów koncentracyjnych, mieszkaniec Katowic, śląski poseł na sejm PRL. To jemu wyznaczono niewdzięczną rolę "głosu narodu" i to on został zapamiętany jako ten, który pragnął z Katowic zrobić Stalinogród. Mimo, że posiedzenie sejmu, na którym, zmuszony do tego, postawił wniosek i go uzasadnił odbyło się dopiero 28 kwietnia, a więc prawie dwa miesiące po zmianie nazwy.
- Śląski przemysł rozwija się prężnie dzięki braterskiej pomocy Związku Radzieckiego i dzięki serdecznemu ustosunkowaniu się towarzysza Stalina do Polski - mówił. - Wdzięczny Ślązak postąpił więc chyba najtrafniej, pragnąc przez przemianowanie Katowic na Stalinogród (...) zbudować wieczny pomnik swemu wodzowi Józefowi Stalinowi.
Po wystąpieniu dostawał listy z pogróżkami, jego reputacja była mocno nadszarpnięta. Słowa, których wtedy użył prześladowały go przez wiele lat i kilkakrotnie się z nich tłumaczył. Wspominał to Gustaw Herling-Grudziński: - Po latach w okresie odwilży spotkałem Morcinka w Wiedniu. Był człowiekiem złamanym. (…) Zamęczał mnie prośbami o spisanie okoliczności tego wymuszonego na nim wniosku poselskiego, w imię przekazania prawdy przyszłym pokoleniom.
Inną ofiarą zmiany nazwy Katowic na Stalinogród była 16-letnia Natalia Piekarska, która wraz z dwiema koleżankami postanowiła zaprotestować. Na wypożyczonej maszynie do pisania, na pociętych kartach papieru koleżanki zrobiły plakaty i ulotki. Rozrzuciły je kilka razy w Chorzowie, gdzie mieszkały, i w kilku miastach obok, podkładały pod wycieraczki domów, w których wiedziały, że mieszkają milicjanci, w restauracjach, na cmentarzach, w tramwajach. Na murach pisały: "Precz ze Stalinogrodem", "Komuna to zaraza", "Śmierć komunie".
Wkrótce schwytało je UB. Zaczęły się wielogodzinne przesłuchiwania i prowokacje, karcer, bicie i torturowanie, najpierw w Chorzowie, potem w Katowicach. "Najdłuższe moje przesłuchanie, trwające bez przerwy, bez jedzenie i picia, bez spania, dniami i nocami, ze zmieniającymi się śledczymi, trwało cały tydzień" - pisała Natalia Piekarska-Poneta w książce "Byłam nie tylko na Mikołowskiej”. "Nie będziesz się przeciwstawiać śląskiemu pisarzowi! Nie będziesz gówniaro mądrzejsza od niego! - krzyczeli. I wciąż zadawali te same pytania: "Kto jeszcze? Kto ci kazał? Ilu was było? My wszystko wiemy! Z czyjego polecenia? Mów! Ty… K… Mów!".
Trzy miesiące później, 8 czerwca 1953 roku uczennice usłyszały straszny wyrok: "Natalia Piekarska, Barbara Galas i Zofia Klimonda zostały uznane za winne tego, że w pierwszej połowie marca 1953 r. wspólnie sporządzały i kolportowały (rozrzucały) ulotki o treści nawołującej do zbrodni i zawierające fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego i za to (...) oskarżona Galas Barbara została skazana na 4 lata więzienia, a oskarżone Piekarska Natalia i Zofia Klimonda na umieszczenie w zakładzie poprawczym”.
W październiku 1956 roku, po politycznej odwilży, z inicjatywy władz partyjnych Stalinogrodu i przy jednogłośnym poparciu, przywrócono nazwę Katowice.
Marta Tychmanowicz specjalnie dla Wirtualnej Polski