Zarzuty za śmierć w Smoleńsku. "Lotnisko powinno być zamknięte"
Śledczy z Polski wiedzą już, co było bezpośrednią przyczyną katastrofy prezydenckiego Tu-154 w Smoleńsku w 2010 r. Mgła była zbyt gęsta, samoloty nie mogły bezpiecznie lądować. Potwierdzają to m.in. stenogramy z wieży kontrolnej.
Prokuratorzy prowadzący śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej przesłuchali rosyjskich kontrolerów lotu, którzy sprowadzali prezydencki samolot. Śledczy chcą im postawić zarzut bezpośredniego spowodowania katastrofy poprzez niezamknięcie lotniska - informuje gazeta.pl.
Od tego momentu będą mieli w Polsce status podejrzanych. Prawnicy są jednak pewni - Rosja ich nam nie wyda. Śledztwo przedłużono do 10 kwietnia 2015 r. i dopiero pod jego koniec zarzuty dla Rosjan zostaną ogłoszone.
Najprawdopodobniej całe śledztwo zostanie umorzone z powodu śmierci domniemanych odpowiedzialnych za katastrofę (m.in. piloci), a wcześniej wątek dwóch rosyjskich kontrolerów zostanie z niego wyodrębniony - tłumaczy portal.
Choć kierownik lotów ppłk. Paweł Plusnin chciał odesłać polski samolot na lotnisko zapasowe, jego decyzję anulował płk Nikołaj Krasnokutski. Zdecydował o tym po konsultacjach z dowództwem sił powietrznych w Moskwie.