Zapomniana katastrofa lotnicza. Rosyjski samolot zmiótł targ z powierzchni
Dokładnie 26 lat temu, 8 stycznia 1996 roku w Zairze (obecnej Demokratycznej Republice Konga) doszło do tragicznego w skutkach wypadku lotniczego. Przeładowany samolot transportowy Antonow An-32B nie zdołał wznieść się w powietrze i runął na pobliski targ, gdzie zabił setki osób. Do tej pory niewiele się mówi o najgorszej katastrofie lotniczej w historii Afryki.
To była katastrofa lotnicza z największa liczbą ofiar śmiertelnych na Ziemi. Samolot linii Moscow Airways, latający na zlecenie Air Africa, miał wznieść się w powietrze ze znaczną ilością towaru. Wyprodukowany w 1988 roku Antonow An-32B o numerze rejestracyjnym RA-26222 do momentu wypadku nie sprawiał większych kłopotów, choć jego przynależność do tej pory budzi wątpliwości.
Zagadką pozostają również rosyjscy piloci, którzy feralnego dnia usiedli za sterami. Sześcioosobową załogę tragicznego lotu tworzyło czterech Rosjan: kapitan Nikołaj Kazarin, pierwszy oficer Andriej Guskow, nawigator Andriej Kokowichin, mechanik pokładowy Andriej Bielajew.
Tuż po południu czasu lokalnego samolot ruszył z pasa startowego. Niestety, procedury nie udało się zakończyć szczęśliwie. Przeładowana maszyna nie była w stanie oderwać się od ziemi. Piloci powinni przerwać start, jednak na to było już stanowczo za późno. Rozpędzony samolot, któremu nie udało się z powodzeniem opuścić Portu Lotniczego N’Dolo w Kinszasie, wpadł wprost w pobliski targ.
Przeciążona maszyna zmiatała wszystko, co napotykała na swojej drodze. Rozpruwała ludzi i stoiska. Do tej pory niepewna jest liczba ofiar tragedii. Źródła podają od 225 do nawet 600 zmarłych. Najbardziej prawdopodobnym jest jednak, że zginęło 237 osób. Kolejne 500 zostało rannych.
Nie bez wpływu na tak gigantyczną liczby ofiar było całkowite przeładowanie pobliskich szpitali, które nie były w stanie przyjąć wszystkich potrzebujących. Mama Yemo, największy szpital w Zairze (obecnie Demokratycznej Republice Konga), był zdolny pomieścić jedynie 60 z 200 poszkodowanych. Ciała ofiar były tak zmasakrowane, że ciężko było dokonać identyfikacji zwłok. Do tej pory oficjalnie rozpoznano jedynie 66 osób.
To, co działo się na targu kilka minut po katastrofie jest niewyobrażalne. Pośród pociętych i palących się ciał biegali ocalali ludzie. Jedni ratowali poszkodowanych, inni okradali zmarłych z pieniędzy czy biżuterii, korzystając z okazji na łatwy zarobek. Wszędzie pełno było krwi i zapachu spalenizny. Wylano hektolitry łez, choć wielu biednych mieszkańców próbowało wykorzystać sytuację, wykazując się niemałą desperacją, ograbiając zmasakrowane ciała z cennych rzeczy.
Oliwy do ognia dodał fakt, iż linia lotnicza Air Africa nie posiadała stosownych dokumentów uprawniających do wykonania lotu. Co więcej, rosyjscy piloci kierujący maszyną nie tylko nie byli odpowiednio wykwalifikowani, lecz także podczas startu prawdopodobnie znajdowali się pod wpływem alkoholu. Czterech z sześciu członków załogi przeżyło wypadek. Piloci skazani zostali na 2 lata więzienia za nieumyślne spowodowanie katastrofy lotniczej. Firma Air Africa otrzymała za zdarzenie karę 1,4 mln dolarów.
Media nie poświęciły wypadkowi zbyt wiele uwagi, tymczasem jest on uznawany za najgorszą katastrofę w historii Afryce. Setki ofiar i dziesiątki ludzkich błędów. Nie ma wątpliwości, że tragedii można było zapobiec. Co więcej, nieoficjalne źródła podają, że na pokładzie towarowego samolotu znajdować się mogła nielegalna broń. Mimo to problem został zamieciony pod dywan.