Zamachowi w Nicei nie można było zapobiec? Grzegorz Cieślak: Formuła zakazów jest absurdalna
• Terroryści adaptują się do systemów bezpieczeństwa kraju, w którym działają
• Zapobieganie zamachom z wykorzystaniem niekonwencjonalnych narzędzi jest niemożliwe
• "Formuła zakazów jest absurdalna. Ona się nie uda" - mówi Grzegorz Cieślak.
• Zdaniem eksperta terroryści zawsze znajdą narzędzie do przeprowadzenia zamachu
15.07.2016 11:56
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Atak w Nicei tylko nieznacznie różni się od dotychczasowych zamachów. - Wszystkie łączy cel. Metoda działania zmienia się bardzo często. Jednym słowem: im bardziej szczelny jest system bezpieczeństwa, tym bardziej te metody są niedogmatyczne, jeżeli chodzi o narzędzia, do których się przyzwyczailiśmy - mówi Grzegorz Cieślak z Centrum Badań nad Terroryzmem.
- Jeżeli bardzo trudno o materiał wybuchowy, o urządzenie wybuchowe, jeżeli bardzo trudno o użycie broni, bo ta np. jest szybko zatrzymywana przez służby, które - pomimo zmęczenia stanem wyjątkowym - cały czas reagują, to terroryści sięgają po takie narzędzia, jak ciężarówka, czy buldożer - zauważa Cieślak.
Ekspert przypomina, że ataki przy pomocy samochodu czy buldożera odnotowano już wcześniej m.in. w Izraelu. Wskazuje też na inne podobieństwa między zamachem w Nicei a akcjami terrorystów na terytorium izraelskim, gdzie zamachowcy też dostosowywali się do obowiązującego systemu bezpieczeństwa. Cieślak wymienia m.in. ataki nożowników, w których wykorzystane narzędzie utrudniało służbom wykrycie i zatrzymania sprawcy, a jednocześnie przerażało poprzez ilość zdarzeń czy też - jak we Francji - liczbę ofiar.
Francuska policja poinformowała, że zamachowcem w Nicei był 31-letni mężczyzna urodzony w Tunezji. Mężczyzna był znany służbom bezpieczeństwa w związku z pospolitymi przestępstwami, takimi jak kradzieże i stosowanie przemocy. Jednak nie było go wśród osób, którymi interesował się francuski wywiad.
Zdaniem Cieślaka w tej chwili wszystko wskazuje, że napastnik działał samodzielnie i był tzw. soloterrorystą. Jak tłumaczy, "soloterroryzm" ewoluuje i jest zależny od obecności w internecie oraz sieciach społecznościowych. - Tam radykalizacja, rekrutacja, motywowanie kolejnych sprawców jest niezwykle szerokie - wyjaśnia.
- Z takim "soloterroryzmem" z dużym prawdopodobieństwem mamy do czynienia. Pytanie brzmi tylko, czy ta osoba była motywowana wyłącznie przez przekazywaną jej treść czy też przez kontakt osobisty z jakimś członkiem organizacji - zaznaczył Cieślak w rozmowie z PAP.
Zdaniem eksperta bardzo trudno reagować na akcje "soloterrorysty". - W tej chwili mamy do czynienia z sytuacją, w której bardzo często przestępstwa terrorystyczne popełniają osoby, które wcześniej albo nie były notowane, albo były notowane z pobudek kryminalnych, albo w ogóle nigdy nie popełniły przestępstwa czy wykroczenia. Pierwsze działanie, które podejmują, to jest zamach dokonywany w miejscu im dostępnym. W takiej sytuacji będzie bardzo trudno znaleźć jakikolwiek efektywny sposób przeciwdziałania, na który byłaby zgoda obywateli Starego Kontynentu - uważa Cieślak.
Jak tłumaczy ekspert, technicznie niezwykle trudna jest obserwacja bardzo wielu obywateli o radykalnych poglądach, którzy spotykają się w ośrodkach rekrutacyjnych, w meczetach czy na stronach internetowych i w mediach społecznościowych, gdzie te poglądy formułują. - Musielibyśmy dysponować państwem, w którym służb mundurowych jest więcej niż obywateli. A i to nie zagwarantowałoby nam stuprocentowego bezpieczeństwa - podkreśla.
- Oczywiście wielu polityków pokusi się dziś o dość tanie opinie pod hasłem "mój poprzednik albo następca zaniedbał". Ale bardzo trudno ubrać w rozwiązania systemowe sposób myślenia, w którym my nie dopuścimy terrorystów do wykorzystania kolejnych narzędzi. Bo dzisiaj to jest samochód, ciężarówka, a jutro może będzie to samochód osobowy, czy narzędzie codziennego domowego użytku. Sama formuła nakazów i zakazów czy pilnowania tego typu narzędzi jest absurdalna. Ona się nie uda - dodał ekspert.
Według niego takie działanie może się powieść tylko przy ochronie imprezy masowej lub wydarzenia o strategicznym formacie. - Natomiast nie będzie mieć zastosowania w dużych miastach - zaznacza ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem.
W nocnym ataku w Nicei, gdzie podczas obchodów Dnia Bastylii ciężarówka wjechała w tłum ludzi, zginęły co najmniej 84 osoby. Jest również wielu rannych.