Świat"Załoga Tu-154 popełniła błąd - samolot wpadł w pułapkę"

"Załoga Tu‑154 popełniła błąd - samolot wpadł w pułapkę"

Załoga popełniła klasyczny błąd, który uważam za bezpośrednią przyczynę katastrofy. A główna przyczyna to poważne uchybienia w organizacji lotów i szkoleniu załogi - oznajmił w rosyjskiej gazecie "Izwiestija" pilot lotnictwa cywilnego Władimir Gierasimow. Jego zdaniem, przez swój błąd piloci wpadli w pułapkę, z której nie mogli się już wydostać.

"Załoga Tu-154 popełniła błąd - samolot wpadł w pułapkę"
Źródło zdjęć: © AFP | Andrey Smirnov

- Podchodzić do lądowania w tamtych warunkach meteorologicznych bezwzględnie nie było wolno - ocenił Gierasimow. Dlaczego więc kapitan lądował? Ponieważ - zdaniem Rosjanina - kapitan Protasiuk "był pozbawiony prawa samodzielnego podejmowania decyzji". Ekspert przypomina, że w kabinie pilotów siedział dowódca Sił Powietrznych Polski. a "pracownik MSZ biegał między prezydentem a kokpitem". - W efekcie decyzji nikt nie podjął - konkluduje pilot.

"Klasycznym błędem załogi" było zdaniem Gierasimowa przedwczesne zniżenie samolotu, gdy załoga zaczęła wypatrywać ziemi, nie patrząc na wskazania przyrządów. - Maszyna w tym czasie zwiększyła wertykalną prędkość zniżania. Normalnie wynosi ona 3,5 metra na sekundę, a oni mieli ponad dziewięć - wyjaśnił pilot.

- Przy takiej wertykalnej prędkości Tu-154M, odchodząc na drugi krąg, opada jeszcze o 50 metrów. Czyli schodząc poniżej 60 metrów samolot wpadł w pułapkę, z której nie mógł się już wydostać. Był to klasyczny błąd załogi, który uważam za bezpośrednią przyczynę katastrofy. A główna przyczyna - to poważne uchybienia w organizacji lotów i szkoleniu załogi - oznajmił pilot.

Rosyjski pilot otwarcie skrytykował Polskę. - Okazało się, że w elitarnym 36. pułku specjalnym Sił Powietrznych Polski nie ma instrukcji współdziałania (załogi) w czteroosobowym składzie, nie ma programu szkolenia na symulatorach, w tym (ćwiczenia) podejść w trudnych warunkach meteorologicznych. Są to fundamentalne sprawy - dodał Gierasimow.

Gierasimowa podkreśla, że "należy rozróżniać dwa aspekty: podjęcie decyzji o podejściu do lądowania i jego techniczne wykonanie".

Rosjanie mogli wydać rozkaz polskiemu oficerowi?

"Izwiestija" przypomina, że "główny spór między Warszawą i Moskwą dotyczy tego, czy feralny lot należy uważać za wojskowy czy cywilny". "Faktycznie, w Rosji przewozem pierwszych osobistości w państwie zajmuje się cywilny przewoźnik. Natomiast w Polsce samoloty VIP-ów obsługuje 36. pułk specjalny Ministerstwa Obrony, który bazuje na wojskowym lotnisku pod Warszawą" - wskazuje gazeta.

"Dla Polaków nie jest też do końca jasny status lotniska Siewiernyj - czy jest to lotnisko wojskowe, czy lotnisko wspólnego bazowania. Warszawa jest przekonana, że jeśli lot uzna się za cywilny, a tak uważa strona rosyjska, to cała odpowiedzialność spoczywa na załodze - to ona podejmuje decyzje. Jeśli natomiast za wojskowy - to, w zależności od procedur - 'ziemia' może zakazać lądowania" - tłumaczą "Izwiestija".

Dziennik zauważa, że "nie jest jasne, w jaki sposób Rosjanin miałby rozkazywać oficerowi polskich Sił Powietrznych, na pokładzie u którego znajdują się najwyższe osobistości obcego państwa, w tym całe dowództwo wojskowe".

"Izwiestija" cytują w tym kontekście pilota-oblatywacza Aleksandra Akimienkowa, w którego ocenie był to "międzynarodowy lot". "Przebiegał według procedur obowiązujących w międzynarodowej wspólnocie lotniczej. Reżim lotu był konsultacyjny. Ziemia jedynie dawała rekomendacje" - wyjaśnił.

Akimienkow podkreślił, że "Polacy próbują udowodnić, iż kontroler miał obowiązek zabronić lądowania, wydać jakieś komendy". "Wszelako kontroler nie zezwolił im na lądowanie. Potwierdza to stenogram. Mowa była tylko o próbnym przelocie nad pasem. Przy czym sprecyzowano, do jakiej wysokości. Jeśli na wysokości podejmowania decyzji pilot widzi ziemię, to ląduje; jeśli nie widzi - odchodzi na drugi krąg. Załoga ten warunek złamała" - oświadczył.

"Polacy bardziej winni"

Powołując się na przedstawiciela Polski przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym (MAK) w Moskwie Edmunda Klicha, "Rossijskaja Gazieta" i "Izwiestija" podają, że większą część winy za katastrofę Tu-154M pod Smoleńskiem ponosi strona polska.

Oba dzienniki informują zarazem, że według pułkownika Klicha Rosja wciąż nie przekazała Polsce wszystkich dokumentów związanych z kwietniową tragedią.

"Przede wszystkim chodzi o materiały dotyczące organizacji pracy na lotnisku pod Smoleńskiem i warunków lotów 10 kwietnia. Jak przekazali mi rosyjscy śledczy, odpowiedzi na wszystkie te pytania znajdą się w raporcie (MAK)" - cytuje Klicha rządowa "Rossijskaja Gazieta".

Jerzy Malczyk

Źródło artykułu:PAP
samolotsmoleńskpilot
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (957)