Zachodniopomorskie po nawałnicach
Ponad tysiąc interwencji, setki powalonych drzew oraz liczne podtopienia. Od wczoraj strażacy usuwają skutki nawałnic. Najwięcej pracy było w Wielkopolsce, w województwie dolnośląskim, małopolskim, zachodniopomorskim oraz śląskim.
Jak mówi rzecznik straży pożarnej Paweł Frątczak, gwałtowne burze spowodowały duże zniszczenia. Działania strażaków polegały przede wszystkim na usuwaniu setek powalonych przez wichurę drzew, które tarasowały drogi, ulice oraz szlaki kolejowe. Konieczne też było wypompowywanie wody z zalanych budynków i piwnic. Zabezpieczano także workami z piaskiem różnego rodzaju obiekty. Strażacy zabezpieczali też zerwane bądź uszkodzone dachy.
Z prognoz, którymi dysponuje straż pożarna wynika, że nawałnice mogą wystąpić także dzisiaj, na terenie całego kraju.
Najtrudniejsza sytuacja jest w Świnoujściu i Międzyzdrojach. W mieście ponad 30 tysięcy odbiorców zostało pozbawionych prądu. Po godz. 21.00 awaria została naprawiona, jednak wciąż jest dużo podtopień.
Na trasie kolejowej Szczecin-Szczecinek, pomiędzy miejscowościami Chociwel i Trąbki, została zerwana sieć trakcyjna. Pociągi były unieruchomione, PKP wprowadziły do rana autokarowy transport zastępczy. Burza powaliła aż osiem drzew na trakcję i tory w rejonie Chociwla. Od godz. 19-20 zablokowane były oba kierunki. W pociągach utknęło ponad tysiąc pasażerów.
Utknęły pociągi Intercity: "Pogoria" relacji Szczecin - Bielsko-Biała i "Gryf" relacji Olsztyn - Szczecin oraz Przewozów Regionalnych: Kołobrzeg - Poznań, Kołobrzeg - Szczecin i Szczecin - Szczecinek.
Niemowlę zginęło podczas burzy
Tragedia niedaleko wsi Głuponie w powiecie nowotomyskim w Wielkopolsce. Na lokalnej drodze, w czasie popołudniowej nawałnicy, upadający konar drzewa, przygniótł w samochodzie dwumiesięczne dziecko.
- Akcja ratunkowa była wyjątkowa trudna - mówi starszy kapitan Jarosław Zamelczyk, zastępca komendanta straży pożarnej w Nowym Tomyślu. Strażacy ze względu na liczne powalone drzewa i konary na drodze nie mogli dotrzeć na miejsce wypadku samochodem. Dwumiesięcznej dziewczynki nie udało się uratować. Dziecko jechało obok mamy, która kierowała samochodem. Maluch był przewożony w nosidełku, na siedzeniu pasażera. Konar wpadł do auta rozbijając przednią szybę. Matka nie odniosła poważnych obrażeń. Razem z mężem, który pojawił się na miejscu tragedii, są w szoku. Opiekuje się nimi lekarz.