Zabójstwo nagrane w policyjnym telefonie
70-letni emeryt z Nowej Huty Stefan K. stanął przed krakowskim sądem oskarżony o zastrzelenie 46-letniego syna i usiłowanie zabójstwa 26-letniego wnuka, który uciekając przed strzałami z pistoletu wyskoczył z okna mieszkania na trzecim piętrze. Przeżył i teraz jest w procesie oskarżycielem posiłkowym. Podczas feralnej awantury wnuk zadzwonił na komisariat, przypadkowo nagrały się odgłosy strzelaniny - donosi "Gazeta Krakowska".
Oskarżony mieszkał z żoną i rodziną syna Jana w bloku na os. Centrum A. Od wielu lat w rodzinie istniał konflikt, a domownicy od dawna skarżyli się na postępowanie starszego pana. Stefan K. ciągle urządzał awantury. Rzadko jednak dochodziło do rękoczynów, a policja interweniowała w mieszkaniu tylko raz, gdy przed kilku laty Stefan K. groził rodzinie pistoletem gazowym, na który miał pozwolenie.
Konflikt zaostrzył się, gdy Jan K. z żoną nie chciał świadczyć w procesie rozwodowym przed sądem na korzyść swej siostry, która jakoby była maltretowana przez męża. Stefan K. nie chciał tego synowi przebaczyć i ciągle powtarzał, że go zabije. Nikt nie wiedział, że dziadek posiada nielegalnie kupioną na Tomexie broń palną z ostrymi nabojami.
Feralnego dnia starszy pan wrócił podenerwowany do domu, bo brał udział w rozprawie rozwodowej córki. Całe popołudnie się awanturował. Gdy syn Jan postanowił zadzwonić po policję, Stefan K. wyjął pistolet i oddał do niego kilka strzałów. 26-letni wnuk Maciej czterokrotnie uniknął śmierci.
Za pierwszym razem broń dziadkowi się zacięła, za drugim - strzelec chybił, za trzecim razem przestrzelił wyskakującemu przez zamknięte okno na trzecim piętrze wnukowi miednicę, za czwartym ranny i leżący na trawniku mężczyzna zdołał uciec przed pociskiem. Stefan K. twierdzi, że niczego nie pamięta poza gwałtowną sprzeczką z synem i wnukiem oraz pierwszym strzałem, kiedy to celował jakoby w nogi.
Twierdzi, że to on został sprowokowany przez ofiary i tylko się bronił. Co ciekawe, policja dysponuje nagraniem wydarzeń w mieszkaniu. Gdy podczas feralnej awantury wnuk zadzwonił na komisariat, przypadkowo nagrały się odgłosy strzelaniny.
Nagranie świadczy o tym, że synobójca nie działał w całkowitym amoku, gdyż tuż po oddaniu strzałów uzgadniał z żoną wersję wydarzeń zakładającą, że to on był ofiarą napaści, co zapisane jest w policyjnym nagraniu. Biegli nie stwierdzili u oskarżonego choroby psychicznej. Uznali jednak, że w momencie zabójstwa miał ograniczoną zdolność pokierowania swoim postępowaniem. Stefanowi K. grozi kara dożywocia.
(woko)