Zabili, bo nie dostali papierosa - teraz dostali po 10 lat
Na kary po 10 lat więzienia skazał Sąd Okręgowy w Białymstoku dwóch mężczyzn, którzy skatowali na przystanku autobusowym 27-latka. Swojej ofierze zadali ponad 20 ciosów nożem, a powodem ataku była odmowa poczęstowania papierosem. Wyrok nie jest prawomocny.
Prokuratura domagała się dożywocia, przyjmując, że miało miejsce zabójstwo. Sąd zmienił jednak kwalifikację prawną czynu, uznając, że doszło do pobicia ze skutkiem śmiertelnym. Jak uzasadniała sędzia Izabela Komarzewska, nie udało się bowiem udowodnić w śledztwie i procesie, który z oskarżonych używał noża. Obaj skazani zaprzeczali posługiwania się narzędziem, a zeznania świadków i inne dowody nie dały jednoznacznej odpowiedzi, kto zadawał ciosy.
W tej sytuacji - jak zaznaczyła sędzia - nie byłoby sprawiedliwe skazanie obu oskarżonych za zabójstwo, bo mogłoby dojść do skazania za to osoby, która go nie popełniła. Komarzewska zaznaczyła, że sąd nie znalazł dla skazanych żadnych okoliczności łagodzących - stąd najwyższe możliwe wyroki przy takiej kwalifikacji prawnej.
Tragedia miała miejsce ponad rok temu w Białymstoku. W autobusie wywiązała się kłótnia między późniejszą ofiarą, jego 19-letnim kolegą i oskarżonymi mężczyznami w wieku 20 i 28 lat. Awantura przeniosła się na przystanek. Zaatakowany nożem mieszkaniec Sokółki, mimo reanimacji prowadzonej przez załogę pogotowia ratunkowego, a potem w szpitalu, zmarł.
Jeden z napastników ukrył się po bójce u swojej znajomej. Tam też mężczyzna został zatrzymany - do mieszkania doprowadził policjantów pies. Sąd skazał dziewczynę na rok więzienia w zawieszeniu na cztery lata. Uniewinnił ją jednak od zarzutu niepowiadomienia policji o zdarzeniu.