Zabił z zimną krwią 26-latkę i uciekł do Anglii. Tam znów zaatakował...
Pięć lat, dwa napady agresji. Tak przedstawiają się dokonania Bartłomieja P. Jego proces mógłby się już dawno zakończyć, gdyby nie opieszałość brytyjskiego sądu.
Prawie pięć lat minęło od zabójstwa Agnieszki P. Dziewczyna zginęła w efekcie kilkunastu dźgnięć nożem oraz ciosów zadanych siekierą. Morderca zaatakował ją nocą w jednym z ośrodków wczasowych mieszczących się nad morzem. Ofiara mieszkała ze starszym o dziewięć lat mężczyzną, właścicielem pensjonatu. Razem wychowywali dzieci.
Zmasakrowane ciało 26-latki zostało ukryte pomiędzy śmieciami składowanymi w piwnicy ośrodka. W efekcie, kobietę odnaleziono dopiero po trzech miesiącach. Biegli ustalili, że ofiara przyjęła kilkanaście ciosów nożem oraz siekierą. Głównie w szyję, klatkę piersiową oraz głowę.
Policjanci od razu wytypowali krąg podejrzanych. Po kilkunastu godzinach śledztwa śledczy nie mieli wątpliwości. Głównym podejrzanym został Bartłomiej P. Pochodzący ze Śląska mężczyzna był znajomym pary. W okresie poprzedzającym zabójstwo Agnieszki P. korzystał z ich uprzejmości i mieszkał w ośrodku. Zaraz po dramatycznym zdarzeniu wyjechał bez pożegnania.
Mężczyzna został zatrzymany trzy lata temu przez brytyjskich policjantów w Staffordshire, gdzie rzucił się z kuchennym tłuczkiem na znajomego. Za swój czyn został skazany przez brytyjski sąd na cztery lata więzienia. Do kraju został przewieziony na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania.
Polski wymiar sprawiedliwości oskarżył Bartłomiej P. o zabójstwo w celu osiągnięcia korzyści majątkowej. Podczas ucieczki z mieszkania ofiary zabrał kilka wartościowych przedmiotów. Zdaniem biegłych psychiatrów, oskarżony 31-latek miał potrzebę wyładowania spiętrzonych emocji i zabił z zimną krwią, ale jest zdrowy psychicznie i potrafi odróżnić dobro od zła.
W środę przesłuchano ostatnich świadków. Policjanta oraz barmankę, która widziała ofiarę jako ostatnia. Chociaż powołano wiele osób jako świadków to nadal nie wiadomo, jaki był motyw zabójstwa. Bartłomiej P. miał zeznać, że kobieta zachowywała się zbyt wyzywająco wobec niego. Przed sądem odmówił jednak składania wyjaśnień i nie chciał odpowiadać na pytania. Mimo to proces mógłby się już zakończyć. Na przeszkodzie stanął jednak opieszały brytyjski wymiar sprawiedliwości.
Gdański sąd nadal czeka na opinię dotyczącą zachowania Bartłomieja P. w brytyjskim areszcie. W opinii muszą zostać zawarte głosy wychowawcy skazanego oraz personelu więziennego. Brytyjska charakterystyka oskarżonego jest niezbędna dla przebiegu sprawy. Następna rozprawa odbędzie się w listopadzie.