"Zabił ją na oczach synka". Wstrząsające słowa siostry 20-letniej Kai
Ciało dziewczyny odnaleziono w sobotę w jednym z łódzkich mieszkań. Najprawdopodobniej za zabójstwo odpowiedzialny jest jej partner, 29-letni Artur Walas, poszukiwany listem gończym. Reporterzy Radia Łódź dotarli do siostry ofiary, która udzieliła wstrząsającego wywiadu.
Kobieta opowiedziała dziennikarzom, że swoją siostrę widziała ostatni raz 14 sierpnia.
-Przyjechałam do niej z Warszawy. Przyjęła nas na obiedzie. Była w trakcie remontu. Chciała z tym chłopakiem i Brajankiem zamieszkać w rodzinnym domu - mówiła.
Następnego dnia rodzina próbowała skontaktować się z Kają, ale dziewczyna nie odbierała telefonu. W końcu słuchawkę podniósł Artur, mówiąc, że Kaja śpi po zażyciu silnych tabletek przeciwbólowych. Kolejnego dnia Artur Walas przyjechał do rodzinnego domu Kai, w Zduńskiej Woli i zapytał o ładowarkę, ponieważ "padła mu bateria". Siostra Kai opowiada, że jego zachowanie było niezwykle dziwne. Później poprosił drugą siostrę dziewczyny, aby zaopiekowała się Brajankiem.
Rodzina podownie próbowała dodzwonić się do 20-latki. Wszyscy byli zaskoczeni, że Kaja nie uprzedziła, że przywiezie dziecko i wcześniej nie poprosiła nikogo o opiekę. Tego samego dnia jej komórka został wyłączony, to był 16 sierpnia.
Dzień później rodzina zgłosiła zaginięcie dziewczyny na policję.
- Chciałam uruchomić fundację ITAKA. Funkcjonariusze jednak utrudniali nam zgłoszenie zaginięcia, bo traktowali nas z góry. Nie chcieli powiedzieć nam, gdzie była widziana po raz ostatni, ani gdzie przebywała - tłumaczy siostra zabitej, która w tym samym czasie opublikowała na Facebooku zdjęcie Artura, pisząc, że to z nim widziała swoją siostrę po raz ostatni. Niemal od razu napisała do niej mieszkanka Wielkiej Brytanii.
- Zapytała mnie, czy wiem, kim jest facet mojej siostry. Powiedziałam, że nie. Wtedy dowiedziałam się, że to gwałciciel, którego pół Anglii szukało przez pół roku - mówi.
Okazało się, że w 2009 Artur Walas został skazany za gwałt na osiem lat więzienia. Zaatakował wtedy 27-latkę, która nad ranem szła do pracy. Jak donosi BBC, Polak dusił kobietę, a później zgwałcił. Policja złapała go dopiero po 4 miesiącach.
Gdy siostra zabitej dotarła do łódzkiego mieszkania poczuła straszny odór. Od razu wezwała policję, na miejscu pojawili się także strażacy. Funkcjonariusze weszli do mieszkania przez okno.
- Słyszałam, jak strażacy pytali policjantów, czy chcą wejść do środka. Ale oni twierdzili, że nie ma takiej potrzeby. Strażacy pytali, co mają sprawdzić. Ja powiedziałam, że na przykład szafy. Bo tam może być moja siostra - mówi. Po kilku minutach strażacy poinformowali, że lokal jest pusty. Zwłoki Kai znaleziono dopiero w sobotę.
- Po pierwszym przeszukaniu pytałam strażaków skąd ten smród. Usłyszałam, że to pewnie śmierdzą koty, które są w środku. A było tak, że te koty je tam żarły, a policja miała to w dupie - podsumowuje kobieta.
MSWiA poinformowało, że minister Błaszczak objął sprawę osobistym nadzorem.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Artur Walas wciąż jest poszukiwany przez policję.