Zaatakował policjantów w Sosnowcu, nie żyje. "Tam nie było możliwości"
Policjanci z Sosnowca zastrzelili nad ranem mężczyznę, który ostrym narzędziem próbował zaatakować funkcjonariuszy. - Latał jak wariat po ulicy. Poszedł taranem na policjantów. Tam nie było możliwości, żeby oni coś zrobili innego poza strzałami - mówi Wirtualnej Polsce oficer policji, znający kulisy sprawy.
Do zdarzenia doszło w czwartek ok. godz. 5 na ul. Mikołajczyka w Sosnowcu. Policja otrzymała zgłoszenie, że ulicą poruszał się "pobudzony mężczyzna z maczetą w dłoni". Wcześniej miał uszkodzić zaparkowane samochody osobowe i miejski autobus.
"Gdy policjanci dotarli na miejsce, mężczyzna skierował swoją agresję na nich i nie wykonywał poleceń mundurowych. W związku z bezpośrednim zagrożeniem dla życia i zdrowia policjanci użyli broni palnej, oddając strzały w kierunku napastnika" - poinformowała śląska policja.
- Trwają ustalenia dotyczące tożsamości mężczyzny. Był prawie półnagi, nie miał przy sobie żadnych dokumentów. Latał jak wariat po ulicy. Poszedł taranem na policjantów. Tam nie było możliwości, żeby oni coś zrobili innego poza strzałami. Zaatakował ich. Policjanci krzyczeli: "stój, bo strzelam". Nie zwracał na to uwagi. On szedł, właściwie biegł w ich kierunku. Rozpędził się i trzymał ostre narzędzie w dłoni - mówi WP anonimowo oficer policji, znający kulisy sprawy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wyprzedzał na czołówkę. Nie miał pojęcia, że wszystko się nagrało
"Biegał rozebrany na ulicy z ostrym narzędziem"
Do rannego napastnika wezwano karetkę pogotowia. Jak przekazała policja, mężczyzna został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł.
Na nagraniach w mediach społecznościowych widać, że mężczyzna był pobudzony i zachowywał się nieracjonalnie.
- Czy był pod wpływem środków odurzających, tego nie wiemy. Będzie zrobiona toksykologia po sekcji. Mężczyzna nie zachowywał się racjonalnie. Biegał rozebrany na ulicy z ostrym narzędziem, co zagrażało życiu i zdrowiu policjantów. Jak zobaczył policyjny radiowóz, który podjechał wezwany na interwencję, najpierw uszkodził stojący obok autobus i zaparkowane samochody. Jak ruszył na policjantów, był jak rozpędzony dzik. To był taki "kark". Koszula rozpięta, rozchełstana. Nie reagował na polecenia policjantów - mówi nasz policyjny informator.
Po zdarzeniu pojawiły się w sieci sugestie, że mężczyzna mógł być obcokrajowcem. Policja stanowczo to zdementowała.
"Dementujemy pojawiające się informacje jakoby mężczyzna, wobec którego interweniowali dziś w nocy sosnowieccy policjanci, był migrantem, czy też, że policja ukrywa jego narodowość. To Polak. Mężczyzna nie posiadał przy sobie dokumentów, konieczne było potwierdzenie jego tożsamości. Prosimy o niewykorzystywanie tego typu tragicznych zdarzeń do celowego wprowadzania opinii publicznej w błąd" - przekazała Komenda Główna Policji na platformie X.
Dwa śledztwa po akcji w Sosnowcu
Jak poinformował lokalny Zarząd Transportu Miejskiego, wcześniej mężczyzna zaatakował jeden z autobusów miejskich, który jechał z Sosnowca w stronę Tychów. Kiedy stanął na drodze, kierowca zahamował. Wtedy uderzył ostrym narzędziem w szybę od strony kierowcy.
Prokuratura Okręgowa w Sosnowcu wszczęła dwa śledztwa w tej sprawie. Po pierwsze, badany jest wątek ataku na policjantów i zniszczenia mienia. Drugi dotyczy wyjaśnienia, czy użycie broni w tej sytuacji było zasadne.
Jak przekazali śledczy w rozmowie z "Faktem", awanturnik prawdopodobnie zaatakował metalowym prętem albo rurką, ale nie maczetą.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej polski