Za stary na etat
Prawo pracy zabrania dyskryminacji pracownika ze względu na wiek. Dla wielu pracodawców kandydaci "po trzydziestce" już się nie liczą - stwierdza "Gazeta Pomorska".
03.12.2004 07:00
Sięgam po gazetę z ofertami pracy. Dzwonię pod numer podany w ogłoszeniu. Właściciel sklepu odzieżowego szuka ekspedientki. - Mam wyższe wykształcenie - mówię. - Pracowałam pięć lat w salonie odzieżowym w Śródmieściu. Właściciel jest na początku zainteresowany. Pyta, gdzie mieszkam, jak nazywa się sklep, w którym pracowałam, ile mam lat. Mówię, że 37. - Aż 37? Niestety szukamy panienek do 25 roku życia - relacjonuje dziennikarz "GP".
Wybieram ogłoszenie, w którym szukają pomocy domowej dla rodzin w Anglii i Niemczech. Informuję, że mam 33 lata. - Niestety, obcokrajowcy są w tej kwestii bardzo wymagający. Tylko dziewczęta są mile widziane. Górna granica wieku to trzydzieści lat. Nic na to nie poradzę. Niech poszuka sobie pani jakiejś statecznej pracy - kontynuuje swoją relację dziennikarz "GP".
Mój kolega z redakcji ma więcej szczęścia. Podszywa się pod 42- letniego inżyniera budowlanego i dzwoni do firmy z ogłoszenia. - Wprawdzie szukamy kandydatów do 35 roku życia, ale pan też może złożyć podanie - słyszy w słuchawce.
Bydgoszczanie "po czterdziestce" nie mają jednak szans na etat u jednego z operatorów telewizji. Osoby, które skończyły 35 lat nie znajdą też pracy na stanowisku referenta administracyjno-biurowego w firmie elektronicznej. Właściciel kwiaciarni nie zatrudni pań "po trzydziestce". - Dlaczego mam zatrudniać starych, gdy tylu młodych szuka dziś pracy? Ci po 40. też szukają, ale...