Za Chiny Ludowe!
Brecht jako pedagog młodzieży? Ejże...
11.02.2008 | aktual.: 11.02.2008 13:33
Dobry człowiek z Seczuanu” to propagandowa przypowieść o Szen Te, prostytutce, która otwiera sklepik z cygarami, pomaga biednym i wykluczonym, żeby za sprawą miłości do złego człowieka stracić wszystko. Brecht cynik przekonuje, że w kapitalizmie dobro nie popłaca. Może dlatego Paweł Miśkiewicz postanowił z jego pomocą dać lekcję moralnej trzeźwości. Spektakl grany jest w krakowskiej szkole teatralnej pod sceną, w ciasnym magazynie, jakby na samym dnie egzystencji. Reżyser daje młodym aktorom szansę na transformację, popis, dowcip. Szen Te grają na przykład trzy dziewczyny. Najbardziej podobała mi się Karolina Skuratowicz, bo pomysł, by w roli Chinki wystąpiła wiotka, wysoka blondynka, jest strzałem w dziesiątkę. Zwracam uwagę na Piotra Franasowicza jako Wanga i wszystkich trzech wędrownych „bogów” – Popiela, Kowalczyka, Logę‑Skarczewskiego. Niestety, jak to czasem u Miśkiewicza bywa, jeśli pierwsza część spektaklu jest spójna i błyskotliwa, to druga rozłazi się w oczach. Studenci śpiewają Brechtowskie
songi, tak jawnie fałszując, że wygląda to na zabieg celowy. Poza tym co oni wiedzą o cynizmie? Każdą swoją studencką myślą, mową, zamiarem i uczynkiem przeczą tezom Brechta. Liczą, że jeśli będą uczciwi w dorosłym, zawodowym życiu, zostaną docenieni i nagrodzeni. A przecież, powiada Brecht, tak na pewno nie będzie. W świecie nie ma ani sprawiedliwości, ani nadziei. Nawet „Mądrość zgubna może być, szczęśliwy, kto uniknął jej”. Brecht jako trener postawy moralnej? Nauczyciel młodzieży? Za Chiny Ludowe, nie!
ŁUKASZ DREWNIAK
+++ Bertolt Brecht, „Dobry człowiek z Seczuanu”, reżyseria Paweł Miśkiewicz, scenografia Barbara Hanicka, Teatr PWST w Krakowie