ŚwiatZ tego dołka Polska może już się nie wygrzebać

Z tego dołka Polska może już się nie wygrzebać

Polska znajduje się w drugiej fali kryzysu będącej splotem wielu, na pozór drobnych, negatywnych zjawisk. Antyrozwojowa spirala wzmacniana jest przez mechaniczne cięcia dokonywane przez rząd, który chce okazać się prymusem w szybkim obniżaniu deficytu. W efekcie jednak może powstać równowaga na tak niskim poziomie, że odbicie nie będzie możliwe - ostrzega prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.

11.05.2011 | aktual.: 11.05.2011 14:52

Obecna, pełzająca, druga fala kryzysu w Polsce to już nie efekt jednorazowego szoku, ale splot wielu - na pozór drobnych - negatywnych zjawisk. Żadne z osobna nie mogłoby spowodować kryzysu. Ale już ich interakcja i wzajemne wzmacnianie się stworzyło pole sił ściągających cały system w dół.

Cięcia - i tak małych - inwestycji: gospodarstw domowych, firm, państwa. Inflacja wygaszająca konsumpcję. Zarządzanie kryzysowe obniżające standardy we wszystkich dziedzinach i też tworzące wiązkę antyrozwojowych impulsów. Np. zatrudnianie głównie na umowy terminowe co nie daje zdolności kredytowych. I nakładająca się na to, systemowa spirala deficytu w obrotach bieżących, gdy każdy wzrost eksportu oznacza import kooperacyjny.

Dwa dodatkowe czynniki jeszcze pogarszają sytuację. Spodziewana, nowa fala emigracji osób w wieku produkcyjnym, gdy już dziś relacja emerytów i rencistów (9,2 mln osób) do osób pracujących (16,2 mln) jest fatalna i, po niedawnej etatyzacji środków z OFE, może w przyszłości oznaczać załamanie systemu finansów publicznych. Bo państwo nie będzie się mogło wywiązać z podjętych zobowiązań. I reakcją będą większe podatki - znów kosztem rozwoju.

A z drugiej strony spodziewane koszty unijnego pakietu energetyczno-klimatycznego, szacowane na ok. 20% wzrost cen energii i spadek PKB o 1%. Ta antyrozwojowa spirala, wzmacnianie przez mechaniczne cięcie w tworzeniu infrastruktury i w inwestycjach samorządowych (tzw. zasada wydatkowa), to także efekt wysiłków rządu, aby okazać się prymusem w grupie euro plus, co do szybkiego obniżenia deficytu.

Ale w efekcie może powstać równowaga na tak niskim poziomie, że odbicie nie będzie możliwe. Zgaśnie nie tylko zdolność akumulacji, ale optymizm, gotowość do ryzyka, myślenie w dłuższej perspektywie czasowej. Może wręcz zmienić się charakter społeczeństwa: bezradność najbardziej dynamicznych, wzrost szarej strefy i mafijnych relacji, głębsza jeszcze zapaść demograficzna.

W sumie - dekapitalizm. Nie pokazuję tego jeszcze tradycyjne wskaźniki syntetyczne, ale wskaźniki strukturalne - już tak.

Sukces Chińczyków to nie tylko zasługa inwestycji, importu nowych technologii, odpowiedniej sekwencji otwierania gospodarki (sektor finansowy na końcu), edukacji, ale też - myślenia. Dla nich zmiana, to przekształcenie jednej struktury w drugą. A chaos - to wstrzelanie standardów bardziej złożonej (z innej fazy rozwoju) w prostszą: ja nazywam to "przemocą strukturalną" wygaszającą zdolność formowania kapitału krajowego. Pierwszą jej falę mieliśmy na początku integracji. Drugą - obecnie. Ta druga grozi u nas powstaniem równowagi na tak niskim poziomie, że unieruchomi to i ludzi, i zasoby.

Myślenie w kategoriach struktury, procesu i dyktatu formy nie jest mocną stroną naszej tradycji. Polska nie uczestniczyła w ruchu myśli pierwszych 1000 lat chrześcijaństwa. W jego początkach, jeszcze w ramach Imperium Rzymskiego dogmaty wiary analizowano w języku filozofii greckiej. A ta z kolei wcześniej uległa częściowej orientalizacji przez kontakty z Azją. Na przykład augustyński pogląd, iż osoba ludzka formuje się przez myślenie o własnym myśleniu. I że racjonalność, to racjonalność danej formy. A także - Grzegorza z Nyssy traktowanie relacji jako najbardziej istotnego wymiaru rzeczywistości. Z ideą korespondencji między poziomami - a nie ich identyczności. Oznacza to, że każdy z nich dąży do tej samej metawartości (n.p. równowagi), ale każdy przy pomocy samoorganizacji odpowiadającej jego specyfice. Taka właśnie miała być UE w Traktacie Lizbońskim. A dzisiejsze mechaniczne dyscyplinowanie to niszczy. Kluczowym doświadczeniem były także neoplatońskie teksty (Plotyn III w) odkrywające wolność, jako
podstawę moralności.

I wreszcie - synkretyzm równoległych religii u schyłku Imperium Rzymskiego, gdy określono iż o ich uznaniu decyduje nie treść a sposób funkcjonowania: rezygnacja z absolutyzowaniu samych siebie i nie kontestowaniu władzy. To jest dziś zasada unijnej karty praw podstawowych.

To te pierwsze 1000 lat chrześcijaństwa, gdy nas jeszcze nie było, zadecydowało o instytucjach i filozofii politycznej Europy Zachodniej. Gilson pisze, że nawet fundator Oświecenia, Kartezjusz, był efektem wprowadzenia we wczesnym średniowieczu "myślenia o myśleniu" jako podstawy antropologii.

Nasza nieobecność w tej tradycji utrudnia nam funkcjonowanie w ramach dyktatu formy. Lepiej znajdujemy się w dyktacie mocy. Zachodnie społeczeństwa oczywiście też nie znają historii własnej ścieżki myślowej. Ale znają ją elity. I tkwi ona w procedurach, prawie i sposobie uzasadniania wartości.

Gdybyśmy potrafili zrozumieć istotę tamtej ścieżki rozwoju (tych pierwszych 1000 lat chrześcijaństwa), nie gubiąc przy tym własnej tożsamości (m.in. nacisk na godność osoby ludzkiej) byłby to skok do przodu. Bo najwięcej energii można wydobyć z wyobraźni i intelektu!

Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (372)