Wielotysięczne protesty w Niemczech. Państwo "będzie biedne"
Tysiące pracowników przemysłu demonstrowało w weekend w kilku niemieckich miastach. Ich związek zawodowy żąda większych inwestycji ze strony polityków i firm, aktywnej polityki przemysłowej, ukierunkowanej na innowacje i technologie przyszłości.
Weekendowe demonstracje pokazują, jak poważnie pracownicy podchodzą do trudnej sytuacji w niemieckiej gospodarce. W wiecach w Hanowerze, Stuttgarcie, Kolonii, Frankfurcie i Lipsku pod hasłem "Moje miejsce pracy. Nasz kraj przemysłu. Nasza przyszłość!" wzięło (wg organizatora) w sobotę udział łącznie ponad 81 tys. osób, wsparły ich znane zespoły i artyści. Organizator, czyli związek pracowników przemysłu IG Metall, twierdzi, że to jego największa akcja od dekad.
Pracownicy wyszli na ulice, ponieważ obawiają się o swoje miejsca pracy i żądają o polityków oraz zarządów aktywnego działania, głównie inwestycji w przemysł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zapytaliśmy seniorów o udany związek. Odpowiedzi chwytają za serce
Bez przemysłu Niemcy będą biedne?
Związek wydał oświadczenie po sobotnich protestach. Żąda większych inwestycji ze strony polityków i firm, aktywnej polityki przemysłowej, ukierunkowanej na innowacje i technologie przyszłości.
- Bez przemysłu Niemcy będą biednym krajem, my na to nie pozwolimy - oświadczyła szefowa IG Metall Christiane Benner.
Związek zarzuca pracodawcom, że zmniejszyli zatrudnienie, cięli koszty, przenoszą produkcję za granicę, a nic nie zrobili na rzecz kształtowania w Niemczech innowacji lub przyszłości.
- Ale my rozumiemy przyszłość, umiemy w nowe technologie, umiemy w ekologiczny przemysł. I teraz też chcemy to robić! - podkreśliła Christianne Benner.
Historyczne porozumienie: pakiet finansowy
Odniosła się też do osiągniętego w piątek (14.03.2025) porozumienia nowej koalicji z Zielonymi, na mocy którego w przyszłym tygodniu Bundestag najpewniej przegłosuje zmianę w ustawie zasadniczej: poluzowanie tzw. hamulca zadłużenia. Niemcy będą mogły się bardziej zadłużyć m.in. na dofiansowanie Bundeswehry (i pomoc dla Ukrainy) oraz pobudzenie stygnącej gospodarki.
To podstawa porozumienia CDU i SPD, które otworzą nowy rząd. Gdyby zmiana ta się nie powiodła, byłoby tu duże utrudnienia dla nowej koalicji i przyszłego kanclerza Friedricha Merza, którego priorytetami są właśnie pobudzenie koniuktury i obronność.
Po Bundestagu konieczna będzie akceptacja zmiany przez Bundesrat, gdzie też może być z tym problem. To ostatni tydzień na działanie: później Bundestag zbierze się już w nowym składzie, w którym partie prodemokratyczne nie będą mieć większości konstytucyjnej.
Jeśli zmiana konstytucji ostatecznie przejdzie, nowy Bundestag ma uchalić pakiet finansowy warty 500 mld euro na inwestycje w podupadłą niemiecką infrastrukturę. Właśnie na to liczy biznes i organizacje pracowników.
Szefowa IG Metall jest zadowolona z tego, że politycy pokazali, że rozumieją największy problem Niemiec. - Ale nie podjęto jeszcze decyzji o żadnym specjalnym funduszu, nic nie jest jeszcze jasne - zauważyła.
Zdaniem Christiane Benner wszystkie siły polityczne muszą teraz wziąć na siebie odpowiedzialność, aby ten kluczowy z punktu widzenia pracowników branż przemysłowych projekt nie upadł.