Wyrównany finał walki o prezydenturę w Brazylii
Nadal trudno przewidzieć, kto okaże się zwycięzcą drugiej tury wyborów prezydenckich w Brazylii. W ostatnim tygodniu sondaże pokazują przewagę obecnej prezydent Dilmy Rousseff nad jej oponentem Aecio Nevesem, jednak walka wyborcza do ostatniej chwili jest mocno wyrównana.
24.10.2014 | aktual.: 24.10.2014 12:51
W drugiej turze wyborów, które odbędą się w niedzielę, spotkają się wywodząca się z centrolewicowej Partii Pracujących (PT) prezydent Rousseff i centroprawicowy były gubernator stanu Mina Gerais Aecio Neves, popierany przez Partię Socjaldemokracji Brazylijskiej (PSDB).
Sondaże, które tuż po pierwszej turze wyborów pokazywały rosnące z dnia na dzień poparcie dla Nevesa i malejące poparcie dla Rousseff, w ostatnim tygodniu ponownie zaczęły być korzystniejsze dla obecnej prezydent. Według opublikowanych w czwartek sondaży Rousseff wygrywa z Nevesem stosunkiem 53 proc. do 47 proc. głosów (badanie instytutu Datafolha) lub 54 proc. do 46 proc. (badanie instytutu Ibope).
Obserwatorzy podkreślają, że przed pierwszą turą wyborów sondażowe poparcie dla Nevesa było jednak niedoszacowane, a prognozowany wynik Rousseff w rzeczywistości okazał się nawet o 10 punktów procentowych niższy niż przewidywano.
Jak podkreśla dziennik "Estadao", obecna kampania wyborcza obfitowała w najwięcej zwrotów od 25 lat. - Wyborcy są w tym roku wyjątkowo zmienni i potrzeba im więcej czasu na wybór kandydata - czytamy.
Ostra kampania
Neves popierany jest przede wszystkim przez brazylijską klasę średnią, a największą popularnością cieszy się w najbogatszych regionach na południowym wschodzie, m.in. w stanach stany Sao Paulo i Rio de Janeiro, a także na środkowym wschodzie. Na Rousseff głosują ubożsi Brazylijczycy, zwłaszcza mieszkańcy północnego wschodu, będącego najbiedniejszą częścią kraju.
Kandydaci chwalą się poparciem, którego udzielają im znane osoby publiczne m.in. muzyk Caetano Veloso (popierający Rousseff) czy piłkarz Ronaldo (zwolennik Nevesa).
Kampania wyborcza przed drugą turą wyborów obfituje we wzajemne oskarżenia, manipulacje faktami i brutalne wzajemne ataki kandydatów. Na obydwa sztaby nałożone zostały nawet kary finansowe za prowadzenie nieetycznej kampanii.
Neves w zeszłym tygodniu przyrównał jednego ze współpracowników Rousseff do Josepha Goebbelsa, a samą prezydent nazwał "frywolną", za co spotkał się zresztą z surową krytyką ze strony damskiego elektoratu i spadkiem poparcia wśród kobiet. Rousseff zmanipulowała informacje o poparciu dla Nevesa w jego własnym regionie strasząc: - Nie ufają mu nawet jego ludzie.
Dziennik "O Globo" pisał w czwartek o "złej kampanii wyborczej, bogatej w ataki typowe dla niskiej polityki, z niewieloma momentami, w których można było usłyszeć, co myślą kandydaci i czym się od siebie różnią".
Szukanie lidera
Tymczasem brazylijskie ulice pełne są wyborczych gadżetów. Podobizny Dilmy i Aecio, bo tak poufale, jedynie z imienia, nazywa się tu kandydatów, widoczne są na obecnych wszędzie flagach czy naklejkach na szybach aut. W czwartek w Sao Paulo odbyły się manifestacje poparcia dla dwojga kandydatów, które zakończyły się starciem dwóch politycznych grup pod miejskim teatrem.
Finałowym punktem kampanii będzie ostatnia debata wyborcza, która odbędzie się w piątkowy wieczór w telewizji O Globo.
Jak czytamy w "Folha de Sao Paulo" w niedzielę okaże się, kto kształtować będzie politykę Brazylii w najbliższych latach. Według komentatora gazety kraj od kilku lat cierpi na brak prawdziwego lidera, którego wreszcie wyłonić trzeba będzie z jednego z politycznych środowisk.
Niewielu Brazylijczyków wydaje się jednak wierzyć w poważniejszą zmianę, którą mogą przynieść wybory.
- Kandydaci nie mają tak naprawdę żadnych odmiennych propozycji. Wszyscy operują jedynie ogółami - nawet Dilma, która pochodzi przecież z partii najbardziej kochanego przez Brazylijczyków polityka (mowa o charyzmatycznym prezydencie Luizie Inacio Luli da Silva) od czasów Getulio Vargasa! - komentuje Elcio, młody pracownik firmy internetowej. - Już to wszystko kiedyś widzieliśmy - dodaje.