ŚwiatWypadek helikoptera w Londynie: zabrakło kilku sekund

Wypadek helikoptera w Londynie: zabrakło kilku sekund

- Cudownie. Dziękuję bardzo - to ostatnie słowa kapitana Pete'a Barnes'a, którego helikopter roztrzaskał się o dźwig w londyńskiej dzielnicy Vauxhall 16 stycznia tego roku. Kapitan właśnie dostał zgodę na powrót na pobliskie lądowisko, by przeczekać złą pogodę. W wyniku katastrofy śmigłowca zginął pilot oraz przypadkowy 39-letni mężczyzna, którego trafiły szczątki helikoptera.

Wypadek helikoptera w Londynie: zabrakło kilku sekund
Źródło zdjęć: © AFP | Victor Jimenez

23.01.2013 18:52

Brytyjskie media opublikowały raport zawierający zapis ostatniej rozmowy z pilotem, który w chwili wypadku najwyraźniej nie był świadom zagrożenia. Kilka sekund po tym jak podziękował za zezwolenie na zmianę kursu, jego helikopter uderzył w dźwig. Uderzenie było tak silne, że odcięło górną część maszyny - informuje BBC.

To nie była pogoda do latania

Brytyjska Air Accidents Investigation Branch (AAIB), wciąż jeszcze bada, jak mogło dojść do wypadku. Jednak już teraz opublikowała wstępny raport, który zawiera szczegółowe informacje na temat feralnego lotu.

Ustalono, że kapitan Barnes wystartował z lądowiska Redhill na południe od Londynu około godziny siódmej rano czasu lokalnego. Miał lecieć na drugą stronę miasta, by z lądowiska Elstree, zabrać dwie osoby i przetransportować je na północ kraju. Jednak tego dnia nad południową Anglią chmury wisiały bardzo nisko, a widoczność była bardzo ograniczona. Warunki do latanie były fatalne i kapitan Barnes miał wątpliwości czy w ogóle powinien gdziekolwiek lecieć. Wystartował jednak, ponieważ liczył na to, że wkrótce się przejaśni i zanim dotrze do lądowiska Elstree, pogoda będzie odpowiednia do lądowania i dalszego przelotu na północ kraju.

Fatalny manewr

Według raportu klienci, po których leciał kapitan Barnes, przez telefon odradzali mu start, twierdząc, że nad lądowiskiem Elstree chmury wiszą zbyt nisko. Kiedy Barnes dotarł nad lądowisko, pogoda nadal była fatalna, nie mógł wylądować i postanowił wrócić na lądowisko Redhill, z którego wyruszył. Po kilkunastu minutach jednak zmienił zdanie i poprosił o zgodę na lądowanie na lądowisku w dzielnicy Battersea. Czekając nad nią leciał nad Tamizą, minął Chelsea Bridge i zawrócił w kierunku dzielnicy Vauxhall, jednocześnie obniżając pułap lotu z 500 do 300 metrów.

Minutę przed godziną 8 dostał zgodę na lądowanie w Battersea. - Cudownie. Dziękuję - podziękował kapitan, ustalając szczegóły lądowania. Na koniec dodał: "dziękuję bardzo" i obniżył pułap lotu do 270 metrów. Miał pecha. Zaledwie 7 sekund po ostatnich słowach jego helikopter wbił się w dźwig przymocowany do boku jednego z najwyższych budynków w Londynie, Wieży Św. Jerzego.

Cała górna część maszyny ze śmigłem została oderwana. Śmigłowiec wirując uderzył w domy i spadł na ulicę. Zdaniem autorów raportu Barnes za późno wykonał ostatni manewr. Gdyby rozpoczął go, co najmniej 7 sekund wcześniej z łatwością ominąłby dźwig i doleciał bezpiecznie do lądowiska w Battersea.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (197)