PublicystykaWyniki wyborów 2020. Zakrocki: "W Unii Europejskiej obserwują nas bez entuzjazmu" [OPINIA]

Wyniki wyborów 2020. Zakrocki: "W Unii Europejskiej obserwują nas bez entuzjazmu" [OPINIA]

Trzeba powiedzieć sobie szczerze: pierwsza tura wyborów prezydenckich w Polsce nie zdominowała czołówek europejskich mediów. Częściej można spotkać komentarze do wyników wyborów samorządowych we Francji i porażki Macrona. Oczywiście nasze wybory w Europie odnotowano - ale bardziej zwracano uwagę na fakt, że to pierwsza tak poważna elekcja na kontynencie po szczycie pandemii, niż na jej znaczenie polityczne.

Wieczór wyborczy Andrzeja Dudy. Wyniki wyborów 2020 wskazują na zwycięstwo urzędującego prezydenta w I turze wyborów
Wieczór wyborczy Andrzeja Dudy. Wyniki wyborów 2020 wskazują na zwycięstwo urzędującego prezydenta w I turze wyborów
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk, REPORTER
Maciej Zakrocki

Można odnieść wrażenie, że pierwszą turę wyborów prezydenckich większość zachodniej Europy potraktowała jako przygrywkę, wstęp do kluczowej batalii 12 lipca. W opisach sytuacji w powyborczej Polsce nie trudno odczytać sympatii politycznych piszących i ich edytorów, choć jednocześnie warto zauważyć, że akurat tym razem wielkich różnic nie znajdziemy.

Wyniki wyborów 2020. "Wygrana Dudy zapewni jego partii wolną rękę na lata"

Na stronach brytyjskiego "Guardiana" czytamy w komentarzu Shauna Walkera: "Od zdobycia władzy w 2015 roku, PiS wprowadza Polskę na kurs kolizyjny z Brukselą w związku z niszczeniem demokracji i rządów prawa. Po zwycięstwie w zeszłorocznych wyborach parlamentarnych, wygrana Dudy zapewni jego partii wolną rękę na najbliższe lata".

Korespondent "Guardiana" zwraca też uwagę, że choć urzędujący prezydent wygrał to starcie wyraźnie, to – na co liczy jego rywal w drugiej turze Rafał Trzaskowski – blisko 58 proc. wyborców oddało głos na innego polityka. No i przypomina, że "Duda prowadził kampanię mając głęboko konserwatywny program, często związany z homofobią, kontrowersyjną płaszczyzną, która wywołała krytykę i w domu i za granicą, co w efekcie spowodowało, że się z tego wycofał w ostatnich dniach kampanii".

Zobacz także: Wyniki wyborów 2020. Aleksander Kwaśniewski mówi, co w drugiej turze utrudni wygranie wyborów Andrzejowi Dudzie

Wpływowy w Europie portal politico.eu zwraca z kolei uwagę, że te wybory są w istocie batalią o przyszłość Polski i że zdecydują, czy rządzący PiS będzie dalej mógł po swojemu "zamiatać" w sądach i mediach. Przypomina się, że jeśli ostatecznie zwycięży Rafał Trzaskowski, to będzie mógł "wetować ustawy uderzające w liberalny porządek", a rząd nie ma w Parlamencie większości do odrzucania prezydenckiego veta.

Pisząca ten powyborczy komentarz Zofia Wanat zwróciła uwagę na fragment z przemówienia Rafała Trzaskowskiego po ogłoszeniu wyników badania exit poll: "Druga tura to nie będą wybory między Dudą a Trzaskowskim. (…) To będą wybory między Polską otwartą a Polską, która niestety szuka wroga i prezydentem, który cały czas próbuje dzielić". 

Wyniki wyborów 2020. "Większość kandydatów 'jechała' na fali sprzeciwu wobec Dudy"

Zerknięcie do mediów o bardziej konserwatywnym profilu pozwala dostrzec różnicę w akcentach, ale nie jest to całkowicie inna retoryka. Uważany za jednak konserwatywny angielski "The Telegraph", zamieścił artykuł Matthew Daya pod tytułem "Prawicowi populiści w Polsce zostali sprawdzeni w prezydenckich wyborach". Autor pisze, że "pan Duda kiedyś cieszył się wygodną przewagą, ale została ona 'zjedzona' przez kontrowersje, jakie wywołał rząd w kontekście terminu wyborów i stanu gospodarki odczuwającej skutki pandemii".

"The Telegraph" zamieścił też depeszę agencji AP, w której nie omieszkano przypomnieć, iż "rządząca partia jest skonfliktowana z Unią Europejską na tle ustaw, które dały jej kontrolę nad sądami i kluczowymi instytucjami wymiaru sprawiedliwości, co Wspólnota traktuje jako dowód na erozję wartości europejskich". Tu także przypomina się, że kampania urzędującego prezydenta skupiała się na obronie tradycyjnych wartości w "większości katolickim społeczeństwie". Prezydent sprzeciwił się pomysłom takim jak "małżeństwa homoseksualne i możliwa adopcja przez nie dzieci", a ruchy na rzecz praw osób LGBT uznał za „niebezpieczną ideologię”.

Także niemiecki "Frankfurter Allgemeine Zeitung", a więc gazeta postrzegana jako liberalno-konserwatywna, nie pisze o wynikach I rundy w Polsce z jakąś radością, że oto prawicowy polityk wyraźnie wygrał to starcie, co dobrze rokuje jeśli chodzi o wynik w dogrywce.

Warszawski korespondent FAZ Gerhard Gnauck pisze bowiem, że "wyniki II tury wyborów będą bardzo wyrównane, bo większość pozostałych kandydatów 'jechała' na fali sprzeciwu wobec Dudy" i akcentuje słowa Rafała Trzaskowskiego z mowy po podaniu sondażowych wyników - że "58 procent społeczeństwa chce zmiany" w kraju i on chce być "kandydatem zmiany". 

Wyniki wyborów 2020. Europa uważa, że przekroczyliśmy czerwoną linię

Z czego to się bierze? Wiele wskazuje na to, że Andrzej Duda, mocno kojarzony z obozem władzy, dla europejskich mediów, także tych bliższych myśli konserwatywnej, jest współodpowiedzialny za zmiany trudne do zaakceptowania w Unii Europejskiej.

Tu przede wszystkim chodzi o wprowadzenie w Polsce modelu osłabiającego zasadę trójpodziału władzy oraz fundamentalną niezależność sądownictwa. To coś, co z angielska nazywa się "przekroczeniem czerwonej linii". W sporze na ten temat z Komisją Europejską, nie mówiąc już o TSUE, rządzący w Polsce obóz i prezydent nie znajdują zrozumienia i wsparcia szerokiej opinii publicznej w Europie. Także tej prawicowej, chyba, że będziemy szukać w obozach i mediach bliskich Mateo Salviniemu, Marine Le Pen czy Wiktorowi Orbanowi.

Kolejne głosowania nad rezolucjami o Polsce w Parlamencie Europejskim, w których wyraża się zaniepokojenie stanem demokracji w naszym kraju, nie pokazują jakiegoś podziału pół na pół: dokumenty te są przyjmowane przytłaczającą większością. Reakcje posłów z PiS-u, że to europejska lewica uwzięła się na prawicowy rząd nie dają się obronić w obliczu tych statystyk. Tak jak nie da się tylko niechęcią tłumaczyć faktu, że Polska pod rządami Zjednoczonej Prawicy została po raz pierwszy w dziejach Wspólnoty objęta procedurą art. 7, który mówi o groźbie naruszenia zasad rządów prawa i przewiduje z tego powodu poważne sankcje.

Podobnie bardzo źle przyjmowane były w Europie słynne już wypowiedzi urzędującego prezydenta dotyczące środowiska LGBT. To nie mogło być niezauważone, gdy np. belgijski "Le Soir" z 15 czerwca zamieścił artykuł pt. "Premier Elio Di Rupo jest zszokowany uwagami polskiego prezydenta na temat 'ideologii LGBT'". "Le Soir" pisał wtedy , że "homofobia jest już widocznym problemem w Polsce, który jest regularnie dyskutowany na poziomie europejskim".

Z kolei niemiecki "Die Tageszeitung" pisał 23 czerwca: "Właściwie to ludzie w Polsce mają zupełnie inne zmartwienia. Przez restrykcje koronawirusowe wielu straciło pracę, inni zbankrutowali. Ceny rosną, a pieniędzy już nie wystarcza. Ale w kraju dyskutuje się teraz o takich sprawach, jak: 'Czy homoseksualiści są ludźmi?'" To wszystko tworzyło zły klimat wokół polskiego obozu władzy, w tym Andrzeja Dudy.

Wyniki wyborów 2020. Wizyta w USA pomogła Andrzejowi Dudzie, ale nie Polsce

Do tego złego klimatu w ostatnich dniach doszedł kolejny element: wizyta Andrzeja Dudy w Waszyngtonie. Czy to się nam podoba, czy nie, obecna amerykańska administracja nie cieszy się specjalną estymą, nawet w prawicowych, konserwatywnych środowiskach europejskich.

Ewidentny cel tej podróży - zdobycie poparcia w wyborach Donalda Trumpa - przydał się w Polsce, ale nie robił "dobrej prasy" w zachodniej Europie. Szczególnie źle odbierano próbę"skorzystania z okazji" i "przejęcie" wycofywanych z Niemiec amerykańskich żołnierzy.

To wg wszystkich – od lewa do prawa – powinno być przedmiotem rozmów na forum NATO, podczas bezpośrednich kontaktów z szefami państw, a już z pewnością w konsultacji z Angelą Merkel. Jest oczywiste, że Rafał Trzaskowski takich afrontów wobec europejskich partnerów by nigdy nie popełnił, co wynika nie tylko z tego co mówi, ale też z tego co robi i robił w przeszłości na forum Parlamentu Europejskiego czy potem jako wiceprzewodniczący wpływowej Europejskiej Partii Ludowej.

Oczywiście wszyscy europejscy krytycy, lub przynajmniej wstrzemięźliwi komentatorzy, I tury wyborów prezydenckich w Polsce świetnie zdają sobie sprawę, że ich opinie nie będą miały żadnego wpływu na to, co się wydarzy 12 lipca 2020 roku. Dzieląc się swoimi refleksjami chcą raczej przekazać swojej opinii publicznej komunikat: jest duże prawdopodobieństwo, że Polska w ciągu najbliższych lat pozostanie w europejskim domu raczej problemem niż partnerem.

Maciej Zakrocki dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)