Wrocławianin wygrał od Totolotka blisko 2 mln zł
Po dwóch latach procesu wrocławianin Franciszek Majka wygrał 1 mln 800 tys. zł od Totalizatora Sportowego. Wyrok w tej sprawie zapadł we wtorek przed sądem we Wrocławiu.
Franciszek Majka utrzymywał, że nie zgłosił się po odebranie nagrody w wysokości 1 mln 700 tys. zł, bo lottomat wprowadził go w błąd. Po wprowadzeniu kuponu otrzymał komunikat: "Przepraszamy, brak wygranej". Mężczyzna kupon wyrzucił. Kiedy jednak okazało się, że wytypował "szóstkę", skierował sprawę do sądu.
_ Zdaniem sądu, nieposiadanie kuponu wygranej w Totolotka nie wyklucza możliwości dochodzenia swoich spraw, zwłaszcza, że w tej sprawie kupon utracono z winy Totalizatora_ - uzasadniała wyrok sędzia prowadząca sprawę.
Sprawa rekordowej wygranej w Totolotka była głośna w maju 1999 roku. Kolektura we Wrocławiu poszukiwała szczęśliwego właściciela kuponu uprawniającego do odebrania nagrody. Jednak nikt w terminie nie zgłosił się po odbiór. Natomiast w kilka dni po upłynięciu terminu zgłosił się mężczyzna, który stwierdził, że jest właścicielem fortuny, choć nie posiada kuponu.
Franciszek Majka powiedział, że był na urlopie w Ustce i tam sprawdzał swój kupon. Lottomat nie uznał wygranej i dlatego mężczyzna nie zgłosił się po nią od razu. Wrocławianin zainteresował się sprawą, bo usłyszał od znajomych, że poszukiwano właściciela kuponu z rekordową wygraną. Dopiero po pewnym czasie zorientował się, że chodzi o niego samego.
Pełnomocnik Majki udowadniał przed sądem, że jego klient ma pełne prawo do pieniędzy, bo od dziewięciu lat skreśla te same cyfry. (an)