Koronawirus. Nowe Horyzonty zagrożone? Czy wrocławskie święto kina dojdzie do skutku?
To ma być jubileuszowa edycja największego w Polsce festiwalu filmowego i największej imprezy na Dolnym Śląsku. Plan repertuaru spotkania, który od dwóch dekad przyciąga tysiące kinomanów, jest już gotowy. Na ekranach zagościć ma 120 najnowszych światowych produkcji filmowych najwyższej kategorii. Tylko czy planom nie stanie na przeszkodzie koronawirus?
Impreza zaplanowana jest na przełom lipca i sierpnia. - To jednak komfortowa sytuacja, której nie mają organizatorzy światowych ważnych festiwali filmowych, w Cannes i w Wenecji - powiedział w rozmowie z Janem Pelczarem w Radiu RAM Marcin Pieńkowski, dyrektor artystyczny Nowych Horyzontów. - Cała branża filmowa jest w kryzysie, nie mamy jeszcze pełnego obrazu, który pozwoliłby zadecydować o losach naszego festiwalu. Dajemy sobie czas na decyzję do końca kwietnia, będziemy obserwować sytuację. Mam wrażenie, że sytuacja u nas dopiero się rozkręca, wszystko może się zdarzyć.
Co roku Wrocław przez kilkanaście dni żyje kinem. Uczestnicy Nowych Horyzontów tłumie zdobywają miasto, są zawsze widoczni i rozpoznawalni poprzez identyfikatory. Mieszkańcy też chętnie dołączają do festiwalowych wydarzeń, korzystając z darmowych projekcji w plenerowym kinie na wrocławskim Rynku.
Koronawirus we Wrocławiu. Czy Nowe Horyzonty są zagrożone?
Festiwal prezentuje światowy top kinematograficzny. Często projekcje nowohoryzontowe są jedyną okazja zobaczenia niektórych obrazów, bowiem te niszowe nie wchodzą do powszechnej dystrybucji.
Marcin Pieńkowski zaznacza, że trzeba być dobrej myśli, ale dodaje: - Jeśli kwarantanna potrwa do lata, ludzie będą już zmęczeni, będą mieli dość oglądania filmów i zechcą już tylko wyjść z domów do parków. Tymczasem wiemy, że nic nie wiemy.