Włodzimierz Cimoszewicz: wiedziałem, że PiS robiło takie świństewka
- Obawiam się gigantycznej sensacji i skandalu w nadchodzących miesiącach. Może się okazać, że gazu łupkowego w Polsce po prostu nie ma. Że wszystko zostało oparte na nieporozumieniu – powiedział Włodzimierz Cimoszewicz w rozmowie z Moniką Olejnik na antenie Radia ZET. Wyjaśnił, że wszystkie informacje na temat ilości gazu w polskich łupkach są oparte na jednym badaniu sprzed 20-30 lat, w którym mógł zostać popełniony prosty błąd – źle postawiono przecinek, w efekcie czego wszystkie dane są dziesięciokrotnie zawyżone.
16.10.2012 | aktual.: 16.10.2012 12:44
Cimoszewicz przypomniał, że obecna dyskusja o gazie łupkowym zaczęła się od raportu amerykańskich służb geologicznych, w którym napisano, że Polska może mieć sześć milionów metrów sześciennych gazu w łupkach.- Mój przyjaciel, profesor nauk geologicznych z Uniwersytetu Warszawskiego, Krzysztof Szamałek, pokazał mi niedawno artykuł, który opublikował w międzynarodowym czasopiśmie geologicznym. Dowodzi w nim, że amerykański szacunki były oparte na danych z polskich publikacji, w której popełniono, aż się wstyd przyznać, błąd maszynowy – opowiadał Cimoszewicz.
Błąd, jak wynika z relacji Cimoszewicza był bardzo prosty. - W niewłaściwym miejscu postawiono przecinek przy relacjonowaniu wyników odwiertów sprzed 20-30 lat. W efekcie podstawą dla wszystkich szacunków była wielkość dziesięciokrotnie większa od rzeczywistej – powiedział b. premier.
- Jeżeli to by się okazało prawdą, to tego gazu łupkowego prawie nie ma. Mielibyśmy do czynienia z wielką porażką i nadal bylibyśmy uzależnieni od dostaw zagranicznych – zakończył Cimoszewicz.
"Byłem i jestem jak najgorszego zdania o rządach PiS"
- Byłem i jestem jak najgorszego zdania o rządach PiS. Wiedziałem, że tego typu świństewka robią. Mogę powiedzieć: no dobra, niech sprawdzają. Sprawdzali i niczego nie wykryli. Ale to jest dla mnie obelżywe, bo przez 23 lata mojej działalności publicznej nie zarobiłem jednego grosza nierzetelnie lub nieuczciwie - powiedział były premier Włodzimierz Cimoszewicz w Radiu ZET, komentując informacje "Gazety Wyborczej", która opisała policyjno-prokuratorską specgrupę, która sprawdzała przepływy finansowe czołowych polityków lewicy, m.in Cimoszewicza.
Były premier oświadczył także,że zażąda od prokuratury, Komendy Głównej Policji i innych służb informacji na temat dokumentów, które na jego temat produkowano. - Chcę wiedzieć co majstrowano i jak majstrowano .To była oczywista próba nadużycia władzy po to, żeby represjonować przeciwnika politycznego - stwierdził Cimoszewicz.
Ocenił także, że nie jest zaskoczony informacjami przedstawionymi przez dziennik. - Byłem i jestem jak najgorszego zdania o rządach PiS. Wiedziałem, że tego typu świństewka robią. Mogę powiedzieć: no dobra, niech sprawdzają. Sprawdzali i niczego nie wykryli. Ale to jest dla mnie obelżywe, bo przez 23 lata mojej działalności publicznej nie zarobiłem jednego grosza nierzetelnie lub nieuczciwie - mówił były premier.
Cimoszewicz broni konstytucji: wara, panie Palikot!
Pytany o komentarz do słów Janusza Palikota, który określił konstytucję z 1997 roku jako „zgniły kompromis", Cimoszewicz nie ukrywał zdenerwowania i przyznał, że te słowa bardzo go dotknęły. - Wara, panie Palikot, trochę poważniej o swoim państwie! To nie był żaden zgniły kompromis, to był racjonalny kompromis, który dał Polsce oczekiwaną, demokratyczną konstytucję - mówił Cimoszewicz, apelując do lidera RP o więcej szacunku dla państwa i ustawy zasadniczej.
Zdaniem Cimoszewicza pomysł wywołania ostrego starcia światopoglądowego się nie uda. - Palikot żadnej wojny nie wywoła. Miał tego właśnie dowód, bo parlament odrzucił jego ustawę w pierwszym czytaniu. Więc gdzie on chce tę wojnę prowadzić? Na ulicy?- pytał Cimoszewicz.
Zdaniem b. premiera Polskę czeka w przyszłości ostrzejsza dyskusja na tematy światopoglądowe, co związane jest z wchodzeniem do sfery publicznej młodszego pokolenia, które "przesiąkło innymi wartościami". - Polska staje się bardziej otwarta - ocenił Cimoszewicz.