Władze Warszawy nie spełniły obietnicy ws. opiekunów dziennych. Rodzice są oburzeni
Rodzice, którym warszawski ratusz obiecał opiekę nad ich dziećmi, zostali bez pomocy. - Musieliśmy rozpatrzeć protest - tłumaczą władze, nie podając szczegółów. I obiecują, że punkty tzw. opiekunów dziennych zostaną uruchomione "w ciągu kilku tygodni".
24.10.2014 | aktual.: 27.02.2015 08:13
"Powinnam była udawać samotną matkę..."
29 września na spotkaniu organizacyjnym w Zespole Żłobków przy ul. Belgijskiej rodzice 70 dzieci nie kryli oburzenia. We wcześniejszych mailach informowano ich, że dzieci będą mogły liczyć na opiekę prawdopodobnie już we wrześniu. Chodzi o kilkanaście punktów w mieście, w każdym może przebywać pięcioro dzieci. Teraz okazuje się, że rodzice muszą liczyć na siebie, teściów bądź szukać opiekunki.
- Wysłuchałam relacji przedstawicieli urzędu miasta i firmy szkolącej kandydatów na dziennego opiekuna, ale nadal nie rozumiem, skąd to opóźnienie i lekceważenie rodziców - tłumaczy Ewa, jedna z matek obecnych na spotkaniu. - Cieszyłam się, jakbym w totka wygrała, jak mi w czerwcu powiedzieli, że syn jest na liście opiekuna dziennego. Najpierw nie dostał się do żłobka publicznego na Targówku, z powodu braku miejsc. Na 103 miejsca było 250 chętnych, a żłobków jest tylko kilka. Na żłobek prywatny mnie nie stać - to wydatek minimum 1200 zł. Powinnam była udawać matkę samotną, jak moja znajoma, której dziecko do żłobka się dostało - dodaje.
Władze miasta już w lutym chwaliły się, że w stolicy pracuje 11 opiekunów dziennych. Zapowiadały rozwój tej opieki nad dziećmi. Skąd więc taki poślizg? - Wszystko przesunęło się w czasie z powodu wpłynięcia do Biura Pomocy i Projektów Społecznych protestu, który musieliśmy rozpatrzeć - tłumaczy WP.PL Katarzyna Pienkowska z biura prasowego ratusza.
- 12 września udało nam się podpisać umowę z firmą (Konsorcjum: Centrum Planowania i Rozwoju Kariery Barbara Dąbrowska, Centrum Psychologiczne "Widnokrąg" Anna Wierzbicka). Po podpisaniu umowy rozpoczął się nabór kandydatów, do końca października trwają szkolenia. Opiekunowie dzienni ostatecznie wybierani są w drodze otwartego konkursu ofert, przeprowadzonego na zasadach określonych w ustawie o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie. Oferty można składać do 31 października. Punkty opieki zostaną uruchomione w ciągu kilku tygodni - dodaje Pienkowska. Dzienni opiekunowie mają pracować w miejskich lokalach, tym razem zatrudniani będą przez stołeczny ratusz.
Opiekun dzienny na razie raczkuje
Ratusz przyznaje, że dzienny opiekun - o którym po raz pierwszy wspomniano w ustawie o opiece nad dziećmi w 2011 r. - to do tej pory najsłabiej rozwinięta w Polsce forma opieki nad dzieckiem do lat 3. Projekt opiera się na współpracy z rodzinami, które rotacyjnie, w formie wolontariatu, wspierają pracę opiekuna. Każdego dnia dziećmi zajmują się więc dwie dorosłe osoby. Rodziny mogą podzielić się godzinami, dniami, tygodniami, mogą też wspólnie złożyć się na pomocnika opiekuna. To zależy od ustaleń rodziców w danej grupie. Opiekun, podobnie jak wolontariusze z rodzin, muszą przejść szkolenie.
U opiekuna przebywa pięcioro dzieci. Obowiązuje odpłatność - 1,78 zł za każdą rozpoczętą godzinę pobytu dziecka, tak jak w miejskich żłobkach (wydatki rodziców - ok. 320 zł na miesiąc). Projekt uzyskał dofinansowanie z UE - 1,1 mln zł. Opiekun może liczyć na wynagrodzenie w wysokości 2,5 tys. zł.
"Na Tarchominie to jeszcze jak cię mogę, ale na Białołęce jest dramat"
Z Małgorzatą, matką dwojga małych dzieci, spotykam się na Białołęce, przy ul. Głębockiej. Z ironicznym uśmiechem wskazuje na billboard ustawiony obok nowego osiedla. "Nowe przedszkole i żłobek. Zakończenie inwestycji - 2017 r." - głosi napis na tablicy z wizualizacją budynku, w jaskrawych, optymistycznych barwach. Billboard władz dzielnicy pojawił się niedawno, tuż przed wyborami. - Na Tarchominie ze żłobkami i przedszkolami to jest jeszcze jak cię mogę, ale na Białołęce - dramat - mówi rozgoryczona Małgorzata. Po wielkim polu, za jej plecami, hula wiatr. Widać gigantyczną reklamę dewelopera i osiedla Derby. Łatwo też dostrzec prywatne żłobki, wyrastają jak grzyby po deszczu.
Małgorzata od 10 miesięcy zawozi dzieci do opiekunki dziennej na Targówku (jedynej w tej dzielnicy), pomaga jej co tydzień razem z mężem i babcią. - Jest dobrze wyszkolona przez Instytut Komeńskiego, zwraca uwagę na potrzeby dzieci. Dodatkową zaletą tego projektu jest zaangażowanie rodziców, ich uwagi są wysłuchiwane. Czasem są różnice zdań, lecz generalnie jestem zadowolona. Jedzenie zapewniamy we własnym zakresie. Słyszałam, że unijne pieniądze kończą się za dwa miesiące, jednak ratusz zapowiada kontynuację projektu. Mam nadzieję, że słowa dotrzymają - mówi Małgorzata.
- Ja na szczęście jeszcze na macierzyńskim, to sama daję radę z dziećmi - uśmiecha się przechodząca kobieta, gdy pytam, czy widziała billboard. Dwuletnia dziewczynka w różowej czapce przygląda nam się zaciekawiona i nic nie mówi. Drugie dziecko śpi w wózku. - A na te cuda z billboardu już się nie załapię, one są potrzebne rodzicom już, teraz - dodaje. O opiekunach dziennych, jak większość osób, z którymi rozmawiałem, nie słyszała.
Adam Przegaliński, WP.PL