Wiesław Dębski dla WP.PL: Wściekły z nienawiści tłum wyjdzie na ulice?
Bardzo podpadł Piotr Duda paniom i panom redaktorom, ekspertom, biznesmenom - odważył się mianowicie… poruszać paluszkiem. Oni zresztą nazwali to inaczej: bezczelnymi groźbami. Kilka dni temu bowiem szef „Solidarności”, w wywiadzie dla jednej z gazet, zauważył, że ludzie są „sfrustrowani podwyższeniem wieku emerytalnego i nie tylko”. I dodał kilka słów, które tak warszawką wstrząsnęły: „Przyjdzie taki czas, że wyjdą (ci sfrustrowani - WD) na ulice. Bogaci sądzą, że nikt ich nie znajdzie za ich murami, którymi się otoczyli. Czują się bezpiecznie i nie chcą się podzielić dobrami. Ale biedni ich znajdą" - pisze Wiesław Dębski w felietonie dla portalu WP.PL.
Wokół natychmiast zapanowały gniew i święte oburzenie. A szkoda, może jednak warto było się nad słowami przewodniczącego zastanowić. Wszak to nie jest jakiś pierwszy lepszy zadymiarz, gotowy ludzi z pochodniami wyprowadzać na ulice. Może jest w tym, co mówi jakieś racjonalne jądro. Przecież Duda powiedział oczywistą oczywistość. Z ludźmi trzeba rozmawiać, próbować zrozumieć ich obawy, poznać ich sytuację. Nie wszyscy bowiem w Polsce żyją w pięknych domach i apartamentowcach za wysokimi murami. Nie wszyscy spędzają lato na Majorce, nie wszystkich stać na drogie knajpy i modne ciuchy. W tym samym wywiadzie szef „S” przypomniał przecież, że przy żenująco niskiej płacy minimalnej (1500 zł miesięcznie) „znajdujemy się na trzecim miejscu w Unii Europejskiej pod względem ubóstwa ludzi pracujących. Ludzie pracują, a zarazem muszą korzystać z opieki społecznej”. Tymczasem rząd – bez porozumienia ze związkami – postanowił podwyższyć płacę minimalną o nędzną stówkę. A i tak przedsiębiorcy się oburzyli…
Może więc należy odwrócić „groźbę” Dudy – to nie on wyprowadzi ludzi na ulice, to ludzie w końcu zostaną do takiej desperacji doprowadzeni. Nie widzą „państwo” co się dzieje w południowej i zachodniej Europie? Nie dostrzegają tych wściekłych z nienawiści ludzi? Do nich nikt już nie dotrze, ich nikt nie uspokoi - nawet związki zawodowe.
Przez kilka ostatnich lat żyliśmy na „zielonej wyspie”. I nagle spadliśmy z niej na d… . Nie ma wyspy – ani zielonej, ani żadnej innej. Idzie kryzys, dostaniemy po kieszeniach. Tak przynajmniej przekonują nas rządzący oraz front medialno-ekspercki. Skoro zaś idzie kryzys, to mamy godzić się na głębokie cięcia. To znaczy mają się na nie godzić najbiedniejsi Polacy. To oni mają zrozumieć, że kryzys wymaga wyrzeczeń. Nawet jeśli słyszą, jak Wielki Biznesmen mówi publicznie, że on w naszym kraju nie płaci ani podatków osobistych, ani firmowych. Ale z dróg i teatrów budowanych z naszych pieniędzy zapewne korzysta.
Czy ludzie, którym wypomina się, że ich pensja minimalna to aż 1500 złotych, albo ci, którzy nawet tego nie mają, mogą się w końcu wkurzyć? A jak się wkurzą, to co zrobią? Oczywiście „że wyjdą na ulice”. I znajdą domy tych bogatych. Duda nie musi ich tam przyprowadzać, pojawią się chwilowi bohaterowie ulicy. Może więc lepiej, aby w takim momencie z tymi ludźmi był przewodniczący Duda, który w odpowiedniej chwili - jak wtedy przed sejmem – rozwiąże zgromadzenie, albo przynajmniej spróbuje zapanować nad tłumem. Albo będzie jedyną osobą, z którą władza będzie mogła jeszcze rozmawiać.
Zanim jednak do tego dojdzie warto chyba wznowić dialog w komisji trójstronnej, wysłuchać związkowców, przyjrzeć się ich propozycjom. I dzielić się kosztami kryzysu, państwo przedsiębiorcy. Nie może być tak, że jedni bronią każdej ze swoich licznych złotówek, od innych zaś wymagają oddania złotówki ostatniej!
Ci wszyscy, którzy tak bardzo oburzają się na Dudę, powinni codziennie chodzić na kolanach do Częstochowy i dziękować, że mają takie związki zawodowe, jak Solidarność i OPZZ! Związki, które są tak odpowiedzialne, tak umiarkowane, tak próbujące dogadać się z rządem, że w końcu nawet ich członkowie nie wytrzymają. I wyjdą z ludźmi na ulice. Może nawet pójdą pod domy panów Piotra Dudy i Jana Guza…
Po co nam to wszystko?
Wiesław Dębski specjalnie dla Wirtualnej Polski