Wiesław Chrzanowski: w demokracji zawsze zwycięża nieprawda
Demokracja ma to do siebie, że buduje nieraz z elementów bardzo nieprzystających do siebie. Anatol France kiedyś powiedział, że w demokracji to zawsze musi zwyciężyć nieprawda, bo prawda na jeden temat jest jedna, a nieprawd na ten sam temat może być bez liku. A większość zwycięża - powiedział prof. Wiesław Chrzanowski w "Sygnałach Dnia".
14.04.2006 | aktual.: 14.04.2006 10:10
Sygnały Dnia: Dziś naszym gościem jest prof. Wiesław Chrzanowski, Marszałek Sejmu I kadencji, Kawaler Orderu Orła Białego. Dzień dobry.
Wiesław Chrzanowski: Dzień dobry państwu i panu.
Wczoraj także i pan usłyszał z ust prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego: „Polacy mają w końcu to, na co czekali – od 6 miesięcy większościowy rząd, który będzie zmieniał Polskę”. Rzeczywiście czekał pan na taki układ polityczny przez 6 miesięcy”.
- Trudno byłoby powiedzieć, że czekałem. Mogę powiedzieć jedno – jedna satysfakcja, że może się to zamieszanie, które trwało 6 miesięcy jakoś zakończy. To tylko tle na święta przynajmniej satysfakcji.
A jak pan sądzi, czy to porozumienie, do którego potrzebny jest jeszcze jeden, być może dwa elementy, będzie trwałe?
- Wróżyć nie lubię. Wiem jedno – że nieraz stany tymczasowe, jak niektórzy uważają, wbrew logice trzymają się długo i dlatego to jest takie wróżenie z fusów. Raczej nie wydaje się, żeby to wszystko było w pełni spójne, ale to ma do siebie demokracja, że buduje nieraz z elementów bardzo nieprzystających do siebie.
A na demokrację nie wolno się obrażać bez względu na to, jakie przyniesie efekty.
- Czy nie można się obrażać, to nie wiem, ale dyskusja o demokracji... Trzeba powiedzieć tak: Anatol France kiedyś powiedział, że w demokracji to zawsze musi zwyciężyć nieprawda, bo prawda na jeden temat jest jedna, a nieprawd na ten sam temat może być bez liku. A większość zwycięża.
Czy pan, panie profesorze, nie ma takiego wrażenia, że czasami partie polityczne w imię udziału we władzy rezygnują ze swojego programu?
- To jest specyfika układu wielopartyjnego, że w wielopartyjnym w okresie wyborów zaostrza się swoje rysy programowe, bo się nie liczy na wszystkich, tylko na jakąś wyodrębnioną część. A później siłą rzeczy rządzić w pojedynkę nikt nie może, no i usprawiedliwia się na końcu kadencji: No wiecie, nie wybraliście nas dostatecznie dużo. Pod tym względem inny jest system dwupartyjny, w którym odpowiedzialność jest wyraźnie określona i z tego powodu obietnice programowe są dużo bardziej umiarkowane, bo trzeba się będzie z tego rozliczyć. Wiadomo, że najśmielsze koncepcje wysuwają zawsze te partie, które nie mają żadnych szans do udziału we władzy. Nieraz to bywa tak, że nie widzą tych szans, a później się znajdują w rządzie.
No właśnie, może z takim przypadkiem mamy teraz do czynienia, bo jeśli partia rezygnuje ze swoich takich sztandarowych pomysłów, to chyba coś jest nie tak. Wychodzi na to, że najważniejsza jest jednak władza.
- W końcu parlament, rząd to są elementy władzy. Idzie się po to, żeby rządzić. Oczywiście, rządzi się w dwojaki sposób – albo przez wprost udział w rządzie, albo przez nacisk na rząd. Ale to jest właśnie mechanizm demokracji.