Wielka reklama absurdu
Spotykacie się przy Złotej Bramie na 30 minut przed akcją. Wtapiacie się w tłum. Po prostu udawajcie normalnych ludzi, którzy spotkali się w centrum. Równo o 13 pojawię się w bramie. Kuba, rozpoznacie go po zielonej czapce, wyjdzie z uliczki koło restauracji Rooster i pomacha do mnie. Czekacie na okrzyk i biegniecie za nim. Gdy przebiegniemy Zieloną Bramę, rozchodzimy się, jakby nic się nie wydarzyło... Taką akcję - nazywaną flash mob - zapowiedziano na sobotę 31 marca w centrum Gdańska.
Flash mob - w tłumaczeniu "szybki tłum" - czyli spotkanie ludzi gromadzących się niespodziewanie w umówionym wcześniej miejscu publicznym. Ich celem jest zwykle zaskoczenie otoczenia, czyli przypadkowych przechodniów, wykonaniem absurdalnej czynności. W akcji uczestniczą z założenia obcy sobie ludzie, znający tylko termin i zadanie do wykonania. Osłupiałe miny przechodniów to wspaniała nagroda za trudy organizacji - mówi jeden z organizatorów flash mobu, który chciał zachować anonimowość, gdyż "mobbersi" nie lubią rozgłosu medialnego.
Na stronie internetowej poświęconej zjawisku flash mobu przeczytamy: "Nas interesuje tylko flash mob, nie wywiady z prasą, ani nie sprzedawanie kubków i innych gadżetów. Nie pracujemy w żadnej agencji reklamowej i nic z tego nie mamy prócz ciężkiej pracy i masy zabawy. W odróżnieniu od innych nie promujemy niczego ani nikogo bo interesuje nas tylko zabawa. Nie popieramy komercjalizacji ani próby robienia z flash moba krótkotrwałego modnego zjawiska".
A zjawisko znane jest zaledwie od trzech lat. Spotkania takie organizuje się za pośrednictwem Internetu, a po ich zakończeniu uczestnicy rozchodzą się, jak gdyby nic się nie stało. Zegarki powinny być zsynchronizowane, aby wszyscy, bez zbędnych nawoływań, po wybiciu godziny "zero", mogli wkroczyć do akcji.
W samym Trójmieście odbyło się już blisko 10 takich akcji. Jednak flash mob nie zawsze się udaje. Zimą 2004 roku kilkanaście niezdecydowanych osób próbowało przesunąć Zieloną Bramę, przykuwając pełne pobłażania spojrzenia nielicznych przechodniów. Tym razem uda się na pewno, bo akcja została dobrze przemyślana. Dokładnie instruujemy uczestników, co mają robić - mówi organizator sobotniego zdarzenia.
Polscy "mobbersi" mają z kogo brać przykład, bo znacznie bardziej spektakularne akcje odbywały się za granicą. Pomysł na flash mob zrodził się w Nowym Jorku, w 2003 roku. Setki ludzi przyszły do domu towarowego, aby wypytywać sprzedawców o "dywanik miłości dla komuny".
Moda na flash mob szybko opanowała świat. Przykład z nowojorczyków wzięli paryżanie, masowo odwiedzając największą w mieście księgarnię w poszukiwaniu książki "Pinokio – prawdziwa zemsta". Z kolei blisko stu mieszkańców Sao Paulo, w centrum miasta, zdjęło po jednym bucie i zaczęło uderzać nim w chodnik. Po upływie minuty uczestnicy założyli buty i wrócili do swoich zajęć.
Jeden z pierwszych polskich flash mobów odbył się w Radomiu, gdzie 60 osób zachwycało się walorami smakowymi bułek z serem. W Gdańsku pod budynkiem Lotku kilkadziesiąt osób z rozpostartymi ramionami udawało samoloty. Obecnie największym organizatorem flash mobów w Polsce jest działający pod hasłem "Rozjaśniamy szarość dnia" Warszawski Front Abstrakcyjny.
Czy po tylu akcjach flash mob może być zaskoczeniem? Na początku flash mobom towarzyszył element zaskoczenia. Teraz cała zabawa wydaje się bez sensu, bo większość ludzi wie, o co chodzi i mało kogo to dziwi - mówi Kasia Grudzień, studentka z Gdańska, która dwa lata temu uczestniczyła we flash mobie, w Centrum Handlowym Madison i jak twierdzi, mało kto przestrzegał zasad. Miało to wyglądać jak tłum przypadkowych osób, a zamiast tego wszyscy gadali ze swoimi znajomymi. W sumie było śmiesznie, ale ochrona centrum zachowywała się agresywnie - dodaje Kasia.
Radek Miszewski z Gdańska, który wziął udział w dwóch flash mobach, uważa, że jest to świetna zabawa, pod warunkiem że udział w niej bierze wiele osób i jest jakiś ciekawy pomysł do zrealizowania. Innego zdania jest Jacek Połomski, przedsiębiorca z Gdyni: Pierwszy raz słyszę o czymś takim i uważam, że to totalna strata czasu.
Tymczasem psychologowie są zdania, że flash mob to nieszkodliwa zabawa, która może pomóc młodzieży rozładować napięcie. Flash mob ma sens, o ile jest autentyczny. Często się zdarza, że tak nie jest. Ostatnio wielkie koncerny próbują wykorzystać flash mob do celów reklamowych, a to nijak się ma do ideologii, zgodnie z którą akcje odbywają się dla czystej przyjemności i nie przyświeca im żaden cel.
W lecie 2005 roku w USA odbyła się seria niezapowiedzianych koncertów pod hasłem Fusion Flash Concerts, które miały na celu zwiększenie sprzedaży płyt wykonanwców. Mobbersi są zgodni, że w takich akcjach nie wolno mieć idei ani przesłania. Sobotni flash mob w Gdańsku ma szansę być tym autentycznym i zapewnić uczestnikom świetną zabawę.
Dziennik Bałtycki Magdalena Raszewska