Większość polskich europosłów za Barroso
Większość polskich członków Parlamentu
Europejskiego opowiedziała się za tym, by Jose Barroso został
przewodniczącym Komisji Europejskiej. Przeciw głosowali
przedstawiciele LPR. PE zatwierdził kandydaturę
Portugalczyka na tym stanowisku.
22.07.2004 | aktual.: 22.07.2004 17:46
Cała polska delegacja w ramach Europejskiej Partii Ludowej głosowała na pana Barroso jako przewodniczącego Komisji Europejskiej - powiedział polskim dziennikarzom po głosowaniu szef polskiej grupy w tej frakcji Jacek Saryusz-Wolski. Podkreślił, że Portugalczyk uzyskał dobry wynik mimo złamania umowy przez grupę socjalistów. Ponieważ był taki kontrakt, że my głosujemy na socjalistycznego przewodniczącego Parlamentu Borrella, a oni głosują na kandydata EPL na przewodniczącego Komisji Europejskiej - wyjaśnił.
Przypomniał, że socjaliści nie wprowadzili dyscypliny w tym głosowaniu i - "z wyniku sądząc (bo głosowanie było tajne) - możemy zakładać, że właściwie nie głosowali za Barroso, że głosowanie 'za' było raczej wyjątkiem od reguły". Zdaniem Saryusza- Wolskiego, "nie umawiając się co do rotacji we władzach i nie respektując prawa wszystkich ugrupowań politycznych, tu, w tym wielokolorowym, zróżnicowanym organizmie, jakim jest Parlament Europejski, ale także Komisja", nie można będzie pracować. Najważniejsze jest to, żebyśmy zgodnie ze starorzymską zasadą kontraktów dotrzymywali - podkreślił. - Niektórym to przychodzi z trudnością.
Polscy socjaliści okazali się właśnie takim "wyjątkiem od reguły", bo opowiedzieli się za kandydaturą Barroso. Jest sprawnym politykiem, jest osobą, która - w moim przekonaniu - znajdzie dużo wrażliwości na nasze sprawy, i to nam wystarczyło, żeby zachować się tak, jak się zachowaliśmy - powiedział dziennikarzom Marek Siwiec, lider polskich socjalistów w PE. Przypomniał, że rozpatrywani poprzednio kandydaci "w znacznie większym stopniu dzielili tę salę, grono państw europejskich".
Według Saryusza-Wolskiego, Barroso przedstawił się w Parlamencie Europejskim "dużo lepiej niż o nim mówiono i pisano", kiedy wyłonionego w ostatniej fazie ustaleń kandydata określano jako "najmniejszy wspólny mianownik" dla Unii. Przedstawił się jako człowiek, który wie czego chce, energiczny, dający nadzieję na to, że będzie niezależnym czynnikiem względem rządów i Rady Ministrów - ocenił szef polskiej grupy w EPL-ED.
Myślę, że będzie dobrym przewodniczącym Komisji Europejskiej: Portugalczyk, sympatyczny człowiek, przedstawił interesujący program - to jest chyba taka Unia, jaką chcielibyśmy widzieć - wtórował mu Janusz Wojciechowski, prezes PSL, które również wchodzi w skład EPL-ED.
Głosowaliśmy jednoznacznie 'za' - powiedział Marcin Libicki z PiS. - Był przekonujący, jest federalistą - nie mieliśmy większych wątpliwości. Zresztą nie było żadnego wyboru - dodał.
Jak powiedział Ryszard Czarnecki z Samoobrony, również ta grupa posłów (niezrzeszeni) "w całości" opowiedziała się za Barroso. Uważamy, że może nie jest to kandydat idealny, ale podkreślał wizję Europy narodów, której jesteśmy zwolennikami - uzasadnił.
Oczywiście, głosowaliśmy 'za', chyba wszyscy - powiedział Janusz Onyszkiewicz z UW. Wyraził zadowolenie, że szefem KE został przedstawiciel małego kraju, który będzie "uwrażliwiony" na problemy krajów "spoza pierwszej ligi" UE. Zwrócił również uwagę, jak bardzo nietrwały okazał się sojusz, który zdołał jednak "zablokować" wybór Bronisława Geremka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Natomiast Dariusz Grabowski z LPR powiedział PAP, że jego partia głosowała przeciw Portugalczykowi, przede wszystkim dlatego, że był jedynym kandydatem. To nie były żadne wybory, bo nie było innego kandydata - argumentował. Ocenił, że jest to zaprzeczenie demokracji. Nam przypomina to minione czasy - dodał. Ponadto, jak powiedział, Barroso "jest zdecydowanym, jeśli nie fanatycznym" zwolennikiem unijnej konstytucji, którą LPR odrzuca.
Zdaniem Grabowskiego, to, że szefem KE został reprezentant "kraju mniejszego i zacofanego", jest tylko "powabnym gestem" w stronę nowych krajów członkowskich. Uważa on, że ma to jedynie stwarzać pozory, że łatwiej będzie się z nim porozumieć, bo jego działania jako szefa portugalskiego rządu przyczyniały się do jeszcze większego "rozwarstwienia gospodarczego" między nowymi i starymi członkami UE. Ponadto "jawnie i jasno" deklarując się jako chrześcijanin zgodził się, żeby w konstytucji nie było odniesienia do chrześcijańskich korzeni.
Jest to bardzo zręczny, giętki polityk, znakomicie czujący się w biurokracji brukselsko-strasburskiej i umiejący znaleźć wspólny język z najsilniejszymi krajami Unii - podsumował poseł LPR.