Wiejas: "Chmurka nad głową prezesa. Mała, ale błyska z niej i grzmi" (Opinia)
Doniesienia o politycznej śmierci Konfederacji są przesadzone. Skrajna prawica tak już ma, że się nie poddaje. Otrzepie się i wróci jesienią. Jeszcze bardziej radykalna i ksenofobiczna. To jedyna koalicja, która pod tym względem przebija PiS. Możliwe, że będzie potrzebna Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Nauczony doświadczeniem z niedzieli powinienem wstrzymać się z pisaniem tego tekstu. Wieczorem, według exit poll Konfederacja, zdobyła ponad 6 proc. głosów i trzy mandaty. Rano została już z niczym. Tak naprawdę nieistotne jest czy Braun, KORWiN, Liroy & narodowcy zdobyliby mandaty. Oczywiście nieistotne, nie dla nich, ale dla przytłaczającej większości Polaków.
Konfederacja pokazała jednak, że jest w stanie odebrać głosy PiS. Stąd trwająca kilka tygodni wojna pomiędzy obiema koalicjami. Wojna brutalna, bo nie na argumenty, ale oskarżenia balansujące na granicy odpowiedzialności karnej.
Narodowcy twierdzili, że PiS jest rządem podporządkowanym USA, że jest gotów wypłacić rekompensatę amerykańskim Żydom za utracone w Polsce majątki. Wskazywali, że partia Jarosława Kaczyńskiego nie stanęła w obronie życia poczętego. Konfederaci czynili zarzut również z tego, że PiS pod naciskiem Izraela zmienił nowelizację ustawy o IPN.
Tak bezwzględnie i bez zahamowań nikt Jarosława Kaczyńskiego od lat nie atakował. W swojej antypisowskiej narracji Koalicja Europejska przy Konfederacji to jak ratlerek przy rottweilerze.
I choć początkowo wydawało się, że to atak mrówki na słonia, to wraz z rosnącym poparciem sondażowym dla Konfederacji, PiS na agresję odpowiedział agresją.
Sam Jarosław Kaczyński wytoczył przeciw rywalom najmocniejsze oskarżenie: "To jest formacja, łagodnie mówiąc, prorosyjska, pomijając już inne cechy tej formacji. Natomiast ta prorosyjskość jest ewidentna, można powiedzieć, że transparentna".
Czy w Polsce może być coś gorszego od bycia zausznikiem Putina? Jeśli tak, to trudno je sobie wyobrazić.
W wyborach Konfederacja nie przekroczyła progu wyborczego. Nie znaczy to jednak, że nie będzie w stanie zrobić tego jesienią. Użyje jeszcze bardziej radykalnych haseł. Będzie jeszcze bardziej "patriotyczna" niż PiS, jeszcze bardziej religijna niż PiS. Tam, gdzie tylko nieliczni politycy od Kaczyńskiego mówią, o ataku na Kościół i religię, tam cała Konfederacja o ataku krzyczy.
Choć teraz Jarosław Kaczyński stanowczo wykluczył koalicję z Konfederatami, to powinien pamiętać, że w polityce nigdy nie mówi się "nigdy". Jego potencjalny koalicjant – Kukiz’15 słabnie. Wzięty w kleszcze przez PiS i Konfederację jest w nieciekawej sytuacji.
Jeśli Kukiz nie dostanie się jesienią do parlamentu, a Kaczyński nie zdobędzie samodzielnej większości, możliwe, że będzie skazany na skrajną prawicę. Bo ona się nie podda. Na pewno podejmie kolejną próbę zwiększenia swojego wpływu na polską politykę.
A wtedy Jarosław Kaczyński będzie musiał znaleźć dobrą wymówkę, z powodu której weźmie do rządu ludzi, których zwolennicy wieszają na szubienicach portrety "wrogich" polityków, tępią "lewactwo", imigrantów, a na widok gejów i lesbijek popadają w kompletny obłęd.
W najbliższych tygodniach okaże się, czy Jarosław Kaczyński przyjmie wobec Konfederacji twardą linię, czy będzie się starał dojść z nimi do choćby zawieszenia broni.
Braun, KORWiN, Liroy & narodowcy to może nadal mała chmurka nad głową prezesa, ale potrafi z niej zagrzmieć i błysnąć. Akurat tak na kilka procent, które mogą być potrzebne jesienią PiS do dalszego rządzenia. A wtedy prezes będzie musiał zjeść tę - niezbyt piękną - żabę. Pewnie da radę, ale przyjemne to nie będzie.