Wdowy po marynarzach opowiadają o swoich Świętach. Nie wiadomo, ilu Polaków rocznie ginie na morzu
• Nie wiadomo, ile osób roczni ginie na statkach
• "Święta bez męża są ciężkie. Dobrze, że mam dużą rodzinę" - mówi WP wdowa po marynarzu.
• Rodziny marynarzy potrzebują różnych form wsparcia
- Mój mąż zginął 20 lat temu. Był mechanikiem na statku płynącym do Ameryki Południowej. Pamiętam pierwsze nasze Boże Narodzenie bez niego. Musiałam 5-letnim dzieciom wytłumaczyć, że taty już nie będzie nigdy na Święta. Był smutek i łzy. Dopiero po kilku latach dzieci zrozumiały, co właściwie się stało. Dobrze, że mam dużą rodzinę. Święta spędzamy zawsze w większym gronie. Są moi bracia i mama. Dzisiaj dzieci są już dorosłe, ale staramy się spędzać je razem - mówi Wirtualnej Polsce Monika Klich, wdowa po marynarzu.
Badaniem wypadków morskich z udziałem polskich jednostek zajmuje się powołana w 2013 roku Państwowa Komisja Badania Wypadków Morskich oraz Izby Morskie. Ich celem jest prowadzenie postępowań w zakresie przyczyn wypadków oraz ustalenia odpowiedzialności. Liczba wypadków z udziałem polskich statków utrzymuje się na stałym poziomie: 60-80 zdarzeń w ciągu roku.
Z Katarzyną spotykam się w jednej z trójmiejskich kawiarni. Sprawia wrażenie zadbanej, twardo stąpającej po ziemi, 40-latki. To tylko pozory. Gdy zaczynamy rozmawiać głos się jej załamuje. Oczy się szklą. Przerywamy spotkanie. Nie chce rozmawiać o mężu oraz o tym, jak sobie radzi bez niego. Rezygnuje z opowiedzenia swojej historii.
Tragedie na morzu są jak nikomu niepotrzebne otrzeźwienie. Przypominają, że zawód marynarza to nie tylko duże pieniądze, dalekomorskie wyprawy, ale również ogromne niebezpieczeństwo. Jak wynika ze statystyk dla marynarzy najniebezpieczniejszym okresem był lata 80. i 90. Wówczas doszło do największych katastrof - takich jak zatonięcie Jana Heweliusza, Kudowy Zdroju czy "Busko Zdroju". Nie wiadomo, ile dokładnie osób zginęło na morzu. Nikt bowiem nie prowadzi tego typu statystyk. Według szacunków w ciągu ostatnich 20 lat życie w związku z pełnionymi obowiązkami straciło ponad 200 marynarzy. Brak ojców, braci i wujków jest szczególnie odczuwalny w święta. Czego potrzebują rodziny ofiar?
- Każdy wypadek losowy ma charakter indywidualny, dlatego też rodziny potrzebują różnych form wsparcia. Niektórym z nich wystarcza wsparcie psychologiczne, a innym potrzebne jest wsparcie finansowe, bądź rzeczowe oraz dodatkowo brakuje pomocy adwokata. W niektórych sytuacjach nasza Fundacja prowadzi działania interwencyjne np. bezpośrednio u armatora - mówi Wirtualnej Polsce Sylwia Borkowska z Fundacji "Ostatni Rejs".