RegionalneWarszawaWarszawa. Trwa śledztwo ws. strzelania w okna biura SLD. Drugie śledztwo umorzone

Warszawa. Trwa śledztwo ws. strzelania w okna biura SLD. Drugie śledztwo umorzone

W lipcu 2020 r. strzelano w okna biura SLD w Warszawie. Policja zatrzymała podejrzanego. Przeciwko niemu toczy się postępowanie. Jednak prokuratura umorzyła śledztwo ws. podobnych śladów po strzałach w innych oknach tego samego budynku.

Warszawa. Trwa śledztwo ws. strzelania w okna biura SLD
Warszawa. Trwa śledztwo ws. strzelania w okna biura SLD
Źródło zdjęć: © East News | Damian Klamka

O sprawie poinformował portal Onet. Do zdarzenia doszło w lipcu ub. r. w Warszawie.

Siedziba SLD przy ul. Złotej 9, w której oknie znaleziono ślady po pocisku, jednocześnie jest biurem poselskim Anny Marii Żukowskiej. Znajduje się na pierwszym piętrze budynku.

- Mój asystent zdejmował z okna plakat Roberta Biedronia i zauważył, że pod spodem jest dziura. Okazało się, że jest ona wynikiem oddania strzału z broni pneumatycznej kaliber 4,5 mm - relacjonowała posłanka Anna Maria Żukowska, ówczesna rzeczniczka SLD.

- Ktoś na pewno celował do plakatów Biedronia, ale trafił ciut poniżej. Policja poinformowała mnie, że wskazuje na to trajektoria lotu - podkreślała posłanka.

Podejrzany został namierzony po kilkudziesięciu minutach od zgłoszenia. Okazał się nim Marcin R. - Podczas przeszukania mieszkania mężczyzny policjanci znaleźli i zabezpieczyli dwa pistolety pneumatyczne, śrut i naboje CO2. To właśnie z jednego z tych pistoletów, z balkonu wynajmowanego lokalu na 16. piętrze, 41-latek strzelał w kierunku budynku przy ul. Złotej - informował nadkom. Robert Szumiata ze śródmiejskiej komendy policji.

Zatrzymany tłumaczył, że strzelał, bo chciał w ten sposób rozładować emocje. Mężczyzna usłyszał zarzut uszkodzenia mienia, za co grozi do pięciu lat więzienia. - Jeśli okaże się, że 41-latek jest sprawcą innych podobnych przestępstw, zarzuty wobec niego zostaną poszerzone - tłumaczyli w lipcu policjanci.

Jak ustalił nieoficjalnie Onet, zatrzymany to czynny lekarz psychiatra. W przeszłości miał już konflikty z prawem, związane m.in. z narkotykami i stosowaniem gróźb karalnych.

Warszawa. Inne ślady po strzałach

Jak się okazało, podobne ślady pocisków z wiatrówki znaleziono także w innych częściach tego samego budynku. Ostrzelane zostały m.in. okna na parterze, w którym mieści się restauracja oraz powyżej biura SLD. Ślady po pociskach znaleziono także w oknach na drugim, trzecim i czwartym piętrze. Na tej ostatniej kondygnacji znajduje się lokal należący do Beaty Razmuk, która jest szefową wspólnoty mieszkaniowej budynku.

- Pocisk przebił jedną szybę i zatrzymał się na drugiej. To mnie prawdopodobnie uratowało, bo ślad w oknie znalazłam dokładnie naprzeciwko mego biurka, na wysokości mojej głowy. Aż nie chcę myśleć, co by się stało, gdyby okno było otwarte albo pocisk przebił obie szyby. Gdybym tam akurat siedziała, dostałabym w tył głowy. Poza tym w moim lokalu funkcjonuje redakcja pisma "Elity", więc często przebywa tu sporo ludzi. To było więc zagrożenie nie tylko dla mnie, ale także dla innych osób - mówi Onetowi pani Beata.

W związku z tym kobieta powiadomiła śródmiejską komendę policji. Policjanci przyjęli zgłoszenie i rozpoczęło się dochodzenie. Pani Beata dowiedziała się też w międzyczasie, że policja poinformowała o zatrzymaniu podejrzanego o strzelanie do budynku. Kilka tygodni temu dostała jednak postanowienie o umorzeniu postępowania w jej sprawie.

Warszawa. Prokuratura: nie ma dowodów, by podejrzany strzelał do innych okien

Jak ustalił Onet, postępowanie związane z oddaniem strzału w okna siedziby SLD wciąż trwa. Jest prowadzone przeciwko wspomnianemu Marcinowi R., który ma zarzut zniszczenia mienia. Jednak dochodzenie w sprawie strzelania do innych okien tego samego budynku zostało umorzone.

- Zgromadzony materiał dowodowy nie dawał podstaw do ustalenia, aby podejrzany strzelał do okien poniżej i powyżej wskazanego przez pana biura poselskiego. Przedstawione ww. zarzuty nie obejmują zatem takich zachowań - przekazała Onetowi prok. Aleksandra Skrzyniarz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

- Całe to dochodzenie to jedna wielka kompromitacja. Kiedy podczas przesłuchania wskazałam funkcjonariuszom doniesienia policyjne i medialne o tym, że osoba, która jest podejrzana o strzelanie w kierunku okien w naszym budynku, została zatrzymana, przyznała się do tego, a na dodatek w jej mieszkaniu znaleziono pasującą broń i amunicję, usłyszałam "ale pani musi udowodnić, że to ta osoba". Powtarzali to w kółko. To chyba nie do mnie należy udowadnianie, tylko do nich. Podczas tego przesłuchania czułam się, jak w domu wariatów – uważa Beata Razmuk. Dodaje też, że nie zgadza się na umorzenie tego postępowania.

Źródło: Onet

Wybrane dla Ciebie
Węgierska pokusa PiS [OPINIA]
Tomasz P. Terlikowski
Komentarze (0)