Warszawa. Oszukiwał przy wynajmie luksusowych aut. Ukrywał się przed policją i księgową
W ręce stołecznej policji wpadł 31-latek podejrzany o oszustwa przy wynajmie sportowych aut. Mężczyzna podpisywał z klientami umowy różniące się treścią od tych ogólnie dostępnych na stronie wypożyczalni.
Sprawą zajmowali się warszawscy funkcjonariusze ze śródmiejskiego wydziału operacyjno-rozpoznawczego.
- "Namierzenie" właściciela firmy nie było łatwe. Po tym, jak sprawa została nagłośniona przez pokrzywdzonych w internecie, 31-latek zaczął się ukrywać. Usunął wszystkie swoje konta na portalach społecznościowych, zmienił numery telefonów, adres zamieszkania, a nawet swój wygląd, zapuszczając brodę – wskazał podinsp. Robert Szumiata z Komendy Stołecznej Policji.
Policjanci dowiedzieli się, że podejrzany w celu zmylenia szukających go osób przestał jeździć swoim samochodem i przesiadł się do taksówek oraz do aut popularnej na rynku firmy wykonującej odpłatny przewóz.
Warszawa. Był winny pieniądze księgowej
Okazało się, że aby nie ryzykować, mężczyzna ukrywał się także przed swoją księgową, której był winny pieniądze za prowadzenie firmy.
Zatrzymanie 31-latka miało miejsce w jednym z wynajmowanych przez niego mieszkań.
Jak podają służby, dotychczas zgłosiło się dwoje pokrzywdzonych w tej sprawie, jednak policja nie wyklucza, że takich osób może być nawet kilkadziesiąt. Sposób działania 31-latka był zawsze ten sam.
- W umowie, którą dostawali klienci do podpisania tuż przed odbiorem samochodu, była zawarta klauzula, która mówiła o tym, że w sytuacji, kiedy kierowca przekroczy 140 km/h, pozostawiona przez niego kaucja przepada. Nie były one małe, biorąc pod uwagę wartość tych luksusowych, sportowych samochodów. Wahały się więc od 5 do nawet 15 tys. zł. Podstęp polegał na tym, że takiego punktu umowy nie było w ogólnodostępnym wzorze na stronie firmy - wyjaśnił policjant.
Podejrzany mógł spokojnie kontrolować respektowanie umowy dzięki zamontowanemu w samochodach modułowi GPS.
Mężczyzna decyzją sądu najbliższe miesiące spędzi w areszcie. Grozi mu do ośmiu lat więzienia.