Warszawa. Ostatnie pożegnanie Waldemara Chrostowskiego, kierowcy ks. Jerzego Popiełuszki
We wtorek odbył się pogrzeb Waldemara Chrostowskiego. Kierowca ks. Jerzego Popiełuszki spoczął na cmentarzu przy kościele św. Stanisława Kostki.
Waldemar Chrostowski był kierowcą ks. Jerzego Popiełuszki - kapelana Solidarności i duszpasterza ludzi pracy. Zmarł w wieku 79 lat po długiej, wycieńczającej chorobie. Ksiądz Popiełuszko, represjonowany przez władze komunistyczne, został zamordowany przez funkcjonariuszy SB w nocy z 19 na 20 października 1984 r.
We wtorek, 19 stycznia w Warszawie odbył się pogrzeb Waldemara Chrostowskiego, który był kierowcą i świadkiem porwania ks. Popiełuszki. Msza pogrzebowa została odprawiona w kościele św. Stanisława Kostki, przy którym został pochowany duszpasterz.
O śmierci Chrostowskiego w ubiegłym tygodniu jako pierwsza poinformowała Informacyjna Agencja Radiowa.
Zdołał wyskoczyć z samochodu
Do morderstwa ks. Jerzego doszło 19 października 1984 r. Popiełuszko wracał z Bydgoszczy, gdzie odprawił mszę dla ludzi pracy w kościele Świętych Polskich Braci Męczenników. W pobliżu wioski Górsk, na terenie niezabudowanym, zatrzymali go trzej funkcjonariusze IV Departamentu MSW, którzy sześć dni wcześniej przeprowadzili próbę zamachu: Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski i Leszek Pękala – przypomina Polska Agencja Prasowa.
Ksiądz został ciężko pobity, skrępowany sznurem i wrzucony do bagażnika esbeckiego auta. Chrostowskiego wówczas obezwładniono i wepchnięto do pojazdu. Zdołał on jednak wyskoczyć z jadącego samochodu i dotarł do kółka rolniczego w Przysieku, a potem do jednej z toruńskich parafii. Tam przekazał informację o uprowadzeniu Popiełuszki. Chrostowski nie odniósł większych obrażeń.
Relacja Chrostowskiego o skoku z auta oraz pozostawieniu przez esbeków wywoływała pytania wśród badaczy zbrodni. Niektórzy z nich uważali, że Chrostowski był współpracownikiem SB. Akta bezpieki nie zawierają jednak jakichkolwiek informacji na temat jego udziału w spisku na życie księdza.
Po zabójstwie zeznania Waldemara Chrostowskiego - jak zaznaczył historyk Jakub Gołębiewski z IPN, który opracowywał dokumenty dotyczące represji wymierzonych w księdza - przyczyniły się do skazania morderców. "To jego zeznania były kluczowe dla śledztwa – w trakcie przesłuchań opisał dokładnie przebieg zajścia i podał rysopisy porywaczy. W czasie procedury rozpoznania podejrzanych bez wątpliwości wskazał na Pękalę i Piotrowskiego. Nie mógł rozpoznać trzeciego sprawcy – Chmielewskiego pokazano mu w otoczeniu milicjantów ubranych w jednolite mundury" - napisał Gołębiewski w jednym z "Biuletynów IPN".