Tydzień poprzedzający szczyt NATO minął pod znakiem licznych powiadomień o utrudnieniach w organizacji ruchu w Warszawie. Kierowcy i osoby poruszające się po stolicy środkami komunikacji miejskiej z niepokojem obserwowali zamykanie kolejnych ulic. Jednak wraz z nadejściem pierwszego dnia szczytu zostali pozytywnie zaskoczeni.
„Oby szczyt NATO trwał wiecznie!”, „My chcemy ten szczyt częściej” – takie komentarze padają ze strony warszawskich kierowców w Internecie. Na ulicach, które zazwyczaj w porannych godzinach szczytu są zakorkowane, ruch samochodów odbywał się płynnie. Przykładem może być Wisłostrada, która zwykle jest wypełniona sznurem samochodów na odcinku od ul. Krasińskiego do mostu Śląsko-Dąbrowskiego. W piątek na Wybrzeżu Gdańskim było pusto.
Na czas szczytu NATO zamknięto ulice, wprowadzono zakazy parkowania, zablokowano most Poniatowski, wyłączono stacje metra przy Stadionie Narodowym oraz usunięto stacje rowerów Vertuillo. Pomimo tego, jak podkreśla Agnieszka Włodarska z zespołu prasowego stołecznej komendy, mieszkańcy Warszawy dostosowali się do zmian w organizacji miasta.
- Na długo wcześniej mieszkańcy i osoby przyjeżdżające do Warszawy byli informowani o utrudnieniach – mówi Włodarska. – Efekty widać już pierwszego dnia szczytu NATO. Jest ewidentnie mniejszy ruch na warszawskich ulicach. Kursują jedynie kierowcy, którzy muszą skorzystać z samochodu. Reszta przesiadła się do komunikacji miejskiej albo zrezygnowała z przyjazdu do stolicy.
Stołeczni policjanci chwalą warszawskich kierowców: - Zachowali się bardzo odpowiedzialnie. Mamy pierwsze statystyki i na razie nie odnotowaliśmy żadnego wypadku ani kolizji – powiedziała Agnieszka Włodarska z policyjnego zespołu prasowego.
Przeczytajcie również: Szczyt NATO: Barack Obama już w Warszawie [WIDEO]