RegionalneWarszawaLista grzechów stołecznej komunikacji [List od czytelniczki]

Lista grzechów stołecznej komunikacji [List od czytelniczki]

Otrzymaliśmy od naszej czytelniczki list. Publikujemy go w całości

Lista grzechów stołecznej komunikacji [List od czytelniczki]

30.04.2016 16:03

"Korzystam z miejskiej komunikacji codziennie, od wielu lat" - pisze nasza czytelniczka Antonina. "Wciąż obserwuję wiele rzeczy zwyczajnie utrudniających życie pasażerom, które nadawałyby się do poprawy" Może dzięki temu listowi uda się część z nich zmienić na lepsze. Tym bardziej, że często chodzi o tzw. czynnik ludzki, czyli samych kierowców" - dodaje.

"Przykład pierwszy. Przystanki są długie, jest na nich miejsce dla trzech pojazdów - autobusów lub tramwajów. Przeczytałam w regulaminie ZTM , że jeśli autobus lub tramwaj zatrzyma się na ostatnim, trzecim miejscu, ma obowiązek zatrzymać się na tym przystanku jeszcze raz, na pierwszym miejscu. Chodzi o to, żeby pasażerowie, w czasie, gdy np. są spore tłumy, mogli do niego swobodnie dotrzeć. Niestety, bardzo często spotykam się z sytuacją, że kierowca nadjeżdża, część pasażerów próbuje przedostać się do drzwi przez tłum, ale zanim to się uda, kierowca już rusza. Zdarza się też, że gdy czekają na niego na początku przystanku, kierowca mija ich z uśmiechem nie zatrzymując się w ogóle.

Elektroniczne tablice, informujące, który pojazd ma przyjechać, są moim zdaniem zupełnie niewiarygodne. Zdarzają się sytuacje wręcz kuriozalne - tablica pokazuje listę pojazdów, np. na czwartym miejscu jest tramwaj konkretnej linii. Co kilka minut jego numerek przeskakuje wyżej i wyżej, po czym... znika zupełnie z listy. I nie wiadomo, co dalej z pojazdem. Następny jest dopiero za kilka lub kilkanaście minut. Człowiek głupieje, bo nie wie, ile będzie musiał czekać.

Tablice dezorientują pasażerów również w inny sposób. Pokazują, że przyjedzie tramwaj niskopodłogowy, po czym przyjeżdża ten starego typu. Osoby na wózkach lub mamy z wózkami nie mają praktycznie żadnych szans, by do niego wsiąść. Następny niskopodłogowy potrafi przyjechać nawet za godzinę.

To kolejna rzecz do poprawy: Niskopodłogowe tramwaje przyjeżdżają na niektóre przystanki raz na godzinę. To dla mnie trochę bez sensu. Bo w porannym szczycie przydałoby się ich więcej. Czasem, gdy jadę niskopodłogowcem o godz. 11.00 - 12.00, jest on prawie zupełnie pusty. Spokojnie w jego miejsce mógłby jechać pojazd starego typu.

Głosowe informacje dla podróżnych. Zdarza się, że lektor przeskakuje kilka przestanków w tę lub w inną stronę. Jesteśmy przy rondzie ONZ, a głos informuje, że to rondo Daszyńskiego. O ile dla warszawiaka nie jest to uciążliwe, tak dla turysty stanowi już spory problem. Czy naprawdę kierowca nie może tego ręcznie ustawić? Jechałam raz tramwajem linii 33 prawie całą trasą i z głośników ani razu nie wymieniono prawidłowego przystanku.

Kolejna sprawa: Nigdy nie zrozumiem, jak kierowca może sobie odjechać z pierwszego przestanku przed czasem. A jednak zdarza się to bardzo często. Mam tak wyliczoną drogę do pracy, że jestem na przystanku 4 do nawet 5 minut wcześniej. A jednak zdarza się, że mojego autobusu już nie ma. "Odjechał przed chwilą" - mówią mi stojący na przystanku. Rozumiem kilka minut spóźnienia w stolicy. Ale odjazdu przed czasem z pierwszego przystanku - nie.

W pojazdach znajdują specjalne drzwi dla niepełnosprawnych lub rodziców z wózkami. Zdarza się jednak, że kierowcy zatrzymują się w taki sposób, że te drzwi znajdują w miejscu, gdzie na przystanku znajduje się słup, drzewo lub kosz na śmieci. To duże i bardzo irytujące utrudnienie.

Nie zrozumiem też wyścigów, jakie urządzają sobie na nowych torach niektórzy motorniczy tramwajów. W zakręty potrafią wejść z taką prędkością, że w pojeździe przewracają się ludzie! Nie każdy z pasażerów jest młodym, wysportowanym człowiekiem, wytrzymującym bez problemów rajdowe aspiracje tramwajarza.

Tych grzechów jest więcej i dobrze byłoby, gdyby ktoś się, np. władze ZTM-u przyjrzały się im uważniej. I wciągnęły wnioski. Czasem to drobne sprawy, czasem poważniejsze. Jeśli się nas jednak namawia, by przesiadać się z prywatnych aut do pojazdów komunikacji miejskiej, należy nie tylko utrzymywać, a także podnosić jakość usług. A tymczasem widzę wyraźne pogorszenie".

Od redakcji: przekażemy ten list Zarządowi Transportu Miejskiego z prośbą o ustosunkowanie się.

Obraz
komunikacjatransport publicznyztm
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)