Kuriozum drogowe w stolicy. W nocy drogowcy załatali dziurę
Po poniedziałkowej wpadce drogowcy uzupełnili luki w ulicy Jana Kazimierza na Odolanach. Całe zamieszanie spowodowali kierowcy, którzy zaparkowali samochody w niedozwolonym miejscu.
"Każda historia ma swój koniec. Wczorajszy incydent nie ma żadnego wpływu na jakość przeprowadzonych prac" – napisali drogowcy we wtorek na facebookowym profilu i pochwalili się zdjęciami naprawionej ulicy. "Roboty utrzymaniowe na ul. Jana Kazimierza zakończone, w ciągu dwóch lat planujemy przeprowadzić generalny remont ulicy” – dodali.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Sprzeczności
Remont ul. Jana Kazimierza rozpoczął się w weekend w nocy. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy drogowcy dotarli do samochodu, który w połowie wystawał na ulicy, a drugi stał w tzw. zatocze. Zadzwonili na policję. Pomimo tego, że auta były źle zaparkowane, nie można ich było odholować. Dlaczego? Zabrakło znaków, które poinformowałyby o możliwości odholowania. Drogowcy postanowili wtedy ominąć źle zaparkowane auta i wylali asfalt dookoła pojazdów.
Straż miejska twierdzi jednak co innego. - Samochód stał w miejscu, gdzie jest zakaz zatrzymywania – mówiła nam Monika Niżniak, rzeczniczka straży miejskiej. Dlatego w poniedziałek rano auto usunięto na koszt właściciela na podstawie artkułu 130 ustawy o prawie ruchu drogowym. "Mieliśmy do czynienia z kierowcami, którzy świadomie łamiąc zakaz, wjechali na teren budowy, pozostawiając swoje samochody, a tym samym uniemożliwiając prowadzenie prac. Sytuacja o tyle niezrozumiała, że na pobliskiej ulicy Ordona można bez problemu znaleźć wolne miejsca parkingowe. Aby nie wydłużać okresu zamknięcia, zdecydowaliśmy o kontynowaniu prac w możliwym zakresie" - tłumaczył Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie.
Stanowisko Zakładu Remontów i Konserwacji Dróg w Warszawie pokrywa się z tym, co napisał ZDM. - Samochody w trakcie prac zaparkowały w tym miejscu mimo zakazów - mówi Karina Stopa, rzeczniczka ZRiKD.
W poniedziałek jeden z samochodów został odholowany przez straż miejską. Jak uzasadniają funkcjonariusze, utrudniał ruch, bo kierowcy musieli go omijać przekraczając podwójną linię ciągłą.