"Kobieta woli być z "Tulipanem", nawet jeśli ten ją okradnie, niż żyć samotnie" [ROZMOWA]
O źle lokowanych uczuciach warszawianek rozmawiamy z dr. Konradem Majem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej
23.03.2015 14:23
"Marcin S. rozkochiwał w sobie młode kobiety. Poznawał je w warszawskich lokalach, podając się za prezesa dużej, stołecznej firmy. Imponował pieniędzmi, uwodził, a kiedy był już pewny, że nie spotka się z odmową - nakłaniał swoje ofiary do otwarcia firm. Potem znikał z pieniędzmi. W Warszawie oszukał kilka kobiet".
"Niedawno na komendę zgłosiła się zapłakana właścicielka sklepu spożywczego przy ul. Wilczej. Kobieta powiadomiła, że został jej skradziony towar, a wartość strat wyniosła kilkanaście tysięcy złotych. Sprawcą okazał się jej "bliski przyjaciel", który rozkochał w sobie panią ze sklepu".
"Mieszkanka Śródmieścia zaprosiła do siebie 28-latka, który spędził z nią noc. Kiedy pokrzywdzona się obudziła po szarmanckim i uwodzicielskim mężczyźnie nie było już śladu. Niestety równie szybko jak i on zniknął także warty około 1400 złotych pierścionek".
To tylko trzy, z wielu przypadków, gdy zakochane warszawianki z miłości tracą pieniądze lub zostają oszukane. Takich kobiet jest o wiele więcej, jednak tylko niektóre zgłaszają sprawę na policję. Dlaczego? Powodów jest wiele. Przede wszystkim wstyd. Nie bez znaczenia jest też fakt, że w Warszawie żyje więcej kobiet niż mężczyzn (w wieku 20-34 lata) i to w stolicy są one bardziej narażone na działania takich oszustów. O tym, jakie panie ulegają "Tulipanom", dlaczego nie zgłaszają tego na policję i jak powinny się bronić przed niewłaściwym uczuciem, rozmawiamy z dr. Konradem Majem ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Zakochują się w "Tulipanach", którzy je okradają, a gdy sprawa wyjdzie na jaw, jeszcze ich bronią. Co jest z tymi kobietami?
- Pamiętajmy, że oszuści, których nazywamy "Tulipanami", mają szereg kompetencji i umiejętności, co powoduje, że wystarczy kilka rozmów na czacie, Facebooku i zaczyna pojawiać się uczucie. Trzeba wziąć też pod uwagę fakt, że kobiety, które szukają partnerów, często mają bardzo silną potrzebę związania się z kimś, wielką ochotę na to, żeby wejść w nową relację. To powoduje, że dość selektywnie patrzą na tych swoich nowych partnerów. Czasem przypisują im cechy, których oni w ogóle nie mają! Więc tacy oszuści mają łatwiej, bo widzą, że po drugiej stronie jest osoba z takim swoistym chciejstwem.
Jest popyt i podaż?
- Z podażą różnie bywa. Mężczyźni w dzisiejszych czasach niekoniecznie są skłonni do tego, żeby się wiązać. Dla kobiet jest to szalenie ważna sprawa, ważniejsza niż u mężczyzn.
Dlaczego?
- Kobiety znają swój zegar biologiczny. Zdają sobie sprawę, że jeśli chcą mieć dzieci, to do czterdziestki w zasadzie (a najlepiej w okolicach 30) muszą mieć mężczyznę, który będzie dbał o dziecko, będzie się również troszczył o kobietę, jeśli ona będzie w ciąży. W związku z tym następuje poszukiwanie takiego partnera. Rozpoczyna się gdzieś po 20. roku życia, po 25. roku mocno się nasila. Kobiety po trzydziestce zaczynają mieć poczucie, że ci mężczyźni, którzy zostali na tzw. rynku, są już po pewnym etapie selekcji, np. odrzuceni przez inne kobiety i ciężko jest w ich grupie znaleźć kogoś, kto będzie odpowiedni.
Tzw. druga fala, czyli rozwodnicy i wdowcy. Do tego kobiet jest w Warszawie więcej niż mężczyzn.
- Mężczyźni doskonale zdają sobie z tego sprawę, do tego czują, że są poszukiwani przez kobiety. Świadomość tego, że taka sytuacja istnieje, że kobiet jest więcej i że to właśnie one mają potrzebę zawierania stałego związku powoduje, że role się odwróciły - już nie jest tak, że to mężczyzna szuka żony, jest łowcą i gdzieś tam gania za kobietą. To kobiety zamieniają się w tych myśliwych. To ułatwia "Tulipanom" zadanie.
Opisywaliśmy na łamach WawaLove.pl przypadek kobiety, którą okradł taki oszust, ale uderzające było to, że ta kobieta była niezwykle inteligentna, świetnie wykształcona, pani doktor nauk. Natomiast sprawca był człowiekiem bez wykształcenia, nawet dobrze nie potrafiącym się wysłowić. Dlaczego taka kobieta nie dostrzegła pułapki zastawianej przez oszusta?
- Rzecz w tym, że wiedza to jedno, a stan emocjonalny i potrzeby ludzkie to drugie. Możemy to porównać do czegoś, co dla ludzi jest często zastanawiające: Jak to się dzieje, że np. w sektach są ludzie wykształceni i mądrzy? Takie osoby - wydawałoby się - nie powinny podatne na manipulacje, a jednak tkwią w sektach. Nie ma takiego związku, że osoby, które mają tytuły naukowe będą mniej podatne na emocje. Potrzeby i motywacja, jaką się pojawia, do tego, żeby zdobyć i posiadać kogoś powoduje, że niestety, racjonalny umysł jest wyłączony. Nawet czasem jest tak, że im więcej takich konkretnych sygnałów się pojawia - że coś jest w związku nie tak, to tym większa jest tendencja, żeby takiego partnera przy sobie zatrzymać. Często kobiety myślą sobie "muszę się bardziej starać, bo widzę że partner mnie unika, czy coś kombinuje, a w związku z tym muszę mu pokazać, że jestem tą osobą wartą zainteresowania". I nawet jeśli są jakieś sygnały tak oczywiste jak kradzież, to kobiety nie chcą w to uwierzyć, przyjąć tego do
wiadomości. Silne emocje powodują, że chcemy w każdy możliwy sposób taką sytuację wyjaśnić, a osobę usprawiedliwić.
I znajdujemy sobie w głowie różne wyjaśnienia?
- Oczywiście. On miał zapewne jakąś słabość, chciał mi zrobić na złość, to jakaś forma gry ze mną, na pewno wszystko odda. Wiele kobiet tak to sobie tłumaczy. Pamiętajmy też, że często kobiety, które znajdują sobie takiego partnera, to nawet jak on ma ewidentne, to często są z tego powodu szczęśliwe. Opowiadają o nim wszystkim naokoło. Tym samym głupio jest im później przyznać, że to był błąd. Nie tylko nawet przed samą sobą, ale także przed towarzystwem, w którym się jest. Jeśli wszyscy się dowiedzieli, że Zosia znalazła sobie w końcu odpowiedniego mężczyznę, to przyjście do tych koleżanek lub rodziny i powiedzenie, że ten mężczyzna okazał się złodziejem, źle świadczy o Zosi. Zwłaszcza w przypadku kobiet wyjątkowo inteligentnych. Wspomniana pani doktor być może miała szczególnie silna potrzebę, by wykazać, że jednak w tym mężczyźnie jest coś dobrego, doszukiwać się w nim zalet, a nie wad i ostatecznie racjonalne myślenie zupełnie wyłączyć. W psychologii mówimy o dysonansie poznawczym. To sprzeczność między
dwoma przekonaniami - jedno to przekonanie "jestem osobą inteligentną, mam określone wykształcenie", a z drugiej strony są fakty, które pokazują, że "ja jednak nie dostrzegam pewnych rzeczy". Często te kobiety dostrzegają ,iż postępują irracjonalnie, ale nic nie mogą poradzić.
Kobiety są bezbronne przed takim uczuciem? I tak stanie się to, co ma się stać, więc niech się toczy? A może mogą się jednak jakoś zabezpieczyć?
- Nad swoimi emocjami mamy niestety ograniczoną możliwość kontroli. To, co powinniśmy robić, to po pierwsze: po drobnych sygnałach jakie się pojawiają, pamiętać o tym, że istnieje coś takiego jak zaangażowanie- im bardziej, się zaangażujemy, tym trudniej będzie racjonalnie patrzeć na taki związek. Więc już pierwsze sygnały powinny spowodować - od razu - a już zwłaszcza gdy np. dochodzi do drobnych oszust, kłamstw, że coś jest w tej relacji nie tak. Po drugie: weryfikacja. Zamiana w osobę, która przeprowadzi małe śledztwo i wybada kim jest partner. Nie należy unikać pytań. Pozwolić zdominować tę sytuację swoim umysłem - pozwolić umysłowi działać i pracować i - w miarę możliwości - nie angażować w to emocji. Lub jeśli mamy osoby z zewnątrz, zaufane, zlecić im coś takiego. Bo wówczas sami patrzymy na pewne rzeczy w sposób nieuczciwy, tendencyjny. Ktoś patrzący na to z boku może nam pomóc.
Rozmawianie, nie odsuwanie się od bliskich?
- Czasem jest tak, że osoba w takim związku widzi, że jacyś tam znajomi lub członkowie rodziny odradzają, mają wątpliwości, i nagle to my się od nich odsuwamy, bo oni "są przeciwko nam". Bo nam zazdroszczą. "Tulipan" również będzie w to szedł i mówił np. "on chcą zniszczyć nasz związek, życzą nam źle". To sytuacja wyjątkowo trudna, bo pamiętajmy że to są jednak emocje - w sytuacji wielkiej radości z powodu znalezienia kogoś, posiadania drugiej osoby, ocena tego jest niezwykle trudna.
"Miłość ci wszystko wybaczy"? Kobiety skrzywdzone przez takich mężczyzn już następnego dnia są skłonne zapomnieć o tym, że zostały oszukane. "Wybaczę ci wszystko, bylebyś wrócił"?
- Partner, który ma wady, ale jednak czasem dzwoni, wspiera, jest wielkim plastrem na szarą, samotną rzeczywistość. Kobiety potrzebują kogoś, do kogo mogą się przytulić. I nawet jeśli mają świadomość, że taki związek będzie krótki i bolesny - to i tak się na to godzą, ponoszą wszelkie koszta takiego związku. Myślą sobie w taki sposób: "widzę, że on mnie zdradza, jest bawidamkiem i okrada mnie z drobnych sum, ale i tak się cieszę tą chwilą, bo może "coś z tego będzie". Kobiety samotne, stojąc przed następującym wyborem: czy być z kimś, kto nie do końca jest odpowiedni, odpowiedzialny, nie jest wierny i ma szereg innych wad, łącznie z popełnianiem przestępstw; czy być samotną wieczorami, płakać w poduszkę i zastanawiać się "co dalej z moim życiem", często wybierają to pierwsze rozwiązanie.