Głód bardzo wieczorową porą
Szukamy godnego następcy kultowych zapiekanek spod PKiN.
Zima czy nie zima, głód w brzuchu odzywa się o różnych porach dnia i nocy, a rośnie szczególnie po dobrze przetańczonej nocy w stołecznych zagłębiach klubowych. Jeszcze kilka lat temu, w pobliżu pętli nocnych autobusów w centrum miasta uraczyć się można było tradycyjną polską zapiekanką lub hamburgerem z wymyślnymi dodatkami. Chrupiąca buła z warzywami, sosami, serem, pieczarkami i prażoną cebulką stała się częstym posiłkiem warszawiaka-klubowicza.
Wkrótce pojawiła się godna konkurencja dla polskiego szybkiego dania w postaci** tureckich kebabów. Dworzec Centralny zaobfitował w liczne bary szybkiej obsługi, gdzie zmęczeni życiem nocnym warszawiacy do dziś mogą posilić się baraniną, kurczakiem lub wegetariańskimi kulkami z ciecierzycy, zawiniętymi w ciepłą bułkę z warzywami. Obecnie w każdej dzielnicy Warszawy zjeść można te wschodnie dania. W centrum najpopularniejsze stały się dwa bary sąsiadujące ze sobą oraz z nieczynnym już kinem Bajka. Wielu warszawiaków uważa, że **na Targówku, przy Kondratowicza oraz na Saskiej Kępieprzy ulicy Francuskiej są one najlepsze. Podobne komentarze słychać na temat baru przy Hożej. Jednak wszystkie te miejsca są otwarte najwyżej do północy.
Niezły pomysł pojawił się w zagłębiu klubowym przy ulicy 11 Listopada. Przy Saturatorze, letnią porą, pojawiła się budka serwująca, poza tanim alkoholem, także niedrogie zapiekanki. Bułki były raczej gumowate, dodatków jak na lekarstwo, ale wygłodniali imprezowicze i tak byli szczęśliwi. Cóż, brak konkurencji robi swoje, a najbliższy otwarty kebab znajduje się dopiero przy Targowej 70. Nikt więc nawet nie miał ochoty narzekać... Podobny pomysł wykluł się ostatnio przy Rotundzie w samym sercu miasta. W małej, ledwie widocznej budce przy nocnym klubie, w sąsiedztwie Cepelii, wesoły podchmielony staruszek przygotuje hot-doga, który według komentarzy młodych klientów „smakuje jak ten z czasów podstawówki”. Można zamówić go również w wersji podwójnej, z dwiema parówkami. Do tego jeszcze hamburgery oraz klasyczne zapiekanki, na których ląduje jedna surowa pieczarka, ser i trochę dziwnie smakującego sosu. Wszystko to przy rozmowie z radosnym i rozgrzanym procentami osobnikiem, którego wygląd i zachowanie
nie budzi szczerego zaufania.
Inna sprawa, że czasy się zmieniają, a z nimi i podniebienia. Tradydyjna parówka w bułce i gumowata bagietka z odrobiną sera już nie wystarczą, bo warszawiak już wie, że można więcej. A to „więcej” zaczyna się już chyba pojawiać. Przy najpopularniejszej obecnie imprezowej ulicy w Warszawie, na rogu Świętokrzyskiej i Mazowieckiej, w piątkowe i sobotnie wieczory pojawia się Soul Food Bus. Zamiast plastikowej wywieszki znajduje się tam duża tablica, na której wypisanych jest kilkanaście rodzajów hamburgerów, w różnego rodzaju bułkach, także tych pełnoziarnistych, z serowo-warzywnymi dodatkami, do tego quesadillas, kanapki i frytki. Chłopaki z busa stawiają na jakość, więc deklarują, że wołowina jest w 100 procentach selekcjonowana, a warzywa świeże. Klientów im nie brakuje, mimo, że kilka minut spacerem od tego miejsca znajduje się otwarty do 5 rano McDonald.
– W tej budce są najsmaczniejsze hamburgery w całym mieście – deklaruje młody taksówkarz Kamil, który podczas nocnej zmiany odwiedza to miejsce nawet cztery razy – A do tego chłopaki serwują pyszną herbatę.
To nie koniec dobrych wiadomości. W styczniu na ulicy Polnej 22 pojawiło się Okienko. Jest to prawdopodobnie jedyne miejsce w Warszawie, gdzie zjeść można prawdziwe belgijskie frytki z sosami wykonanymi według własnej receptury. Okienko z daniami na wynos w weekendowe wieczory otwarte jest do godziny 22.00, jednak kiedy zrobi się ciepło, będzie można wpaść na fryty i kawkę do białego rana. Z pewnością warto się tam zjawić, kiedy w brzuchu po imprezie zrobi się zupełnie pusto.
Niektórzy organizatorzy imprez stołecznych sami postanawiają zaopiekować się pustymi żołądkami swoich gości. Od czasu do czasu trafić można na ciepły i zimny bufet organizowany przez imprezy zewnętrzne. W klubokawiarni Miasto przy ulicy Chmielnej 9a jedzenie na imprezach serwuje czasem* Vegavani.* Na wydarzeniach obfitujących w mocne elektroniczne dźwięki zdarza się spotkać Chaishop Danielsona, specjalizujący się w daniach orientalnych takich jak „kura w kary” czy „gazpacho pełnokrwiste”.
Pomysł jest świetny, ale chciałoby się więcej. Pod tym względem daleko nam jeszcze do dużych metropolii. W Nowym Jorkuo 4 rano, kiedy kończy się większość imprez, wpaść można na gorące śniadanie do knajpy na Brooklynie. Tam zjeść można dosłownie wszystko. W angielskim Oxfordzie w środku nocy łatwo znaleźć budkę, w której podają zarówno mięsne, jak i wegetariańskie hamburgery.* W Amsterdamie* lokale z daniami typu fast food działają zwykle całą dobę. Wybór jest tam olbrzymi, bo poza kebabem i frytkami zjeść można kebaba, chińskie kluski z warzywami, pizzę, spagetti, a nawet sałatkę. I zatęsknił warszawski nocny marek za dobrym jedzeniem...