W procesie "Wujka" zamknięty przewód sądowy
Przewodnicząca składu sędziowskiego w
trzecim procesie b. zomowców oskarżonych o strzelanie do górników
podczas pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na
początku stanu wojennego, sędzia Monika Śliwińska, zamknęła przewód sądowy. Podczas najbliższych rozpraw - 26 kwietnia i
8 maja - swoje mowy końcowe wygłoszą strony.
11.04.2007 | aktual.: 11.04.2007 14:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zanim jednak sąd zamknął kompletowanie materiału dowodowego, zasygnalizował oskarżonym możliwość zmiany kwalifikacji prawnych zarzucanych im czynów, a także przedstawił opinię biegłego, podważającą wiarygodność zeznań byłego zomowca Jerzego Ś., przesłuchanego 15 marca.
Według byłego zomowca, zanim podczas pacyfikacji "Wujka" do górników zaczęli strzelać milicjanci z plutonu specjalnego ZOMO, wcześniej strzelało też kilku milicjantów z mniejszego oddziału, znajdującego się w innym miejscu niż pluton. Jerzy Ś. ocenił, że również oni powinni zasiadać na ławie oskarżonych.
Obserwatorzy procesu mieli wątpliwości co do wiarygodności Jerzego Ś. jako świadka - ze złożonych wcześniej w procesie zeznań nie wynikało, by strzelać mógł ktoś inny niż członkowie plutonu specjalnego. Częściowo podzielił je sąd, powołując biegłego, który uznał, że świadek ma skłonności do fantazjowania, wyolbrzymiania i ukrywania faktów w zależności od swojej oceny.
Biegły wskazał m.in. na cechy "histerycznej osobowości" świadka, jego zawyżoną samoocenę, a także elementy wskazujące na wątpliwą motywację składania zeznań. Zdaniem specjalisty, Jerzy Ś. przejawia pewną skłonność do fantazjowania - treść zeznań wynikała z jego własnych spostrzeżeń, została zniekształcone przez wyolbrzymienia i przemilczenia. Dlatego - konkludował biegły - jego zeznaniom "nie można przypisać wiarygodności".
Podczas rozprawy ostatni wniosek dowodowy zgłosił jeden z oskarżycieli posiłkowych w procesie, postrzelony w 1981 r. podczas pacyfikacji kopalni "Manifest Lipcowy", Czesław Kłosek.
Przedłożył on sądowi informację z Kancelarii Prezydenta o wysokich odznaczeniach państwowych, nadanych w 1982 r. na wniosek ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka trzem oskarżonym. Potwierdzają one - jego zdaniem - zeznania złożone przez Jacka Jaworskiego. Jacek Jaworski w 1982 r. zorganizował obóz wspinaczkowy dla funkcjonariuszy ZOMO, biorących udział w pacyfikacji "Wujka". Podczas wspinaczek i alkoholowych imprez, niektórzy z oskarżonych mieli opowiadać jak strzelali do górników. Na tej podstawie miał powstać tzw. raport taterników, który miał zostać przekazany ówczesnym liderom "Solidarności". Żaden z egzemplarzy raportu nie zachował się do dzisiaj. Dowodem w procesie jest raport, odtworzony przez Jaworskiego po latach.
Według Jaworskiego, oskarżony Romuald C. (dowódca plutonu specjalnego ZOMO) mówił podczas szkoleń w górach, że podjął niebezpieczną, męską decyzję, że strzelamy, a dostał tylko Srebrny Krzyż Zasługi, a Kazimierz W. (dowódca pacyfikacji), który nie był tak odważny, dostał Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski - mówił Kłosek.
Podkreślił, że zeznający jako świadek gen. Wojciech Jaruzelski stwierdził, że ani Romuald C., ani Kazimierz W. nigdy nie byli odznaczani, a nawet byli karani. Na wniosek ministra Kiszczaka odznaczył (ich) Jaruzelski, czyli przewodniczący Rady Państwa - więc on nie może tego nie pamiętać. (...) To istotne - prawdę mówił więc porucznik Jaworski, a łgał gen. Jaruzelski - ocenił oskarżyciel posiłkowy.
Sąd pouczył też wszystkich oskarżonych o możliwości przyjęcia zmian kwalifikacji prawnej zarzucanych im czynów - w stosunku do aktu oskarżenia. Wszyscy mogą zostać objęci m.in. zarzutem zabójstwa dokonanego podczas pacyfikacji kopalni "Wujek" oraz popełnienia tzw. zbrodni komunistycznej, co wydłużyłoby okres biegu przedawnienia czynów, za które stają przed sądem.
O tym, jakie kwalifikacje prawne zostaną ostatecznie przyjęte, sąd zdecyduje po mowach końcowych stron. Zgodnie z ogłoszonymi w środę terminami, 26 kwietnia wygłosić mają je prokurator, oskarżyciele posiłkowi i pełnomocnicy oskarżenia, a 8 maja - obrońcy oraz sami oskarżeni.
Kończący się proces w sprawie pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" jest trzecim w tej sprawie. Rozpoczął się we wrześniu 2004 r.; od tego czasu w katowickim Sądzie Okręgowym odbyło się 95 rozpraw, przesłuchano ok. 300 świadków. Na ławie oskarżonych zasiada były wiceszef Komendy Wojewódzkiej MO w Katowicach i 16 byłych funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO.
Dwa poprzednie wyroki, w których katowicki sąd okręgowy uniewinnił część oskarżonych, a wobec pozostałych umorzył postępowanie, uchylił Sąd Apelacyjny w Katowicach.