W Nieboczowach odrzucają odszkodowania 130‑180 tys. zł za każdy hektar ziemi
Na nic zdały się wczoraj namowy w Opolu. Mieszkańcy wsi pod Raciborzem nadal nie się zgadzają na budowę zbiornika, który może ochronić południową Polskę, w tym Opolszczyznę, przed powodzią.
07.05.2004 | aktual.: 07.05.2004 07:41
Na zaproszenie marszałka Kubata do Opola przyjechali przedstawiciele władz województw śląskiego i dolnośląskiego, wysłannicy gminy Lubomia i Stowarzyszenia Obrony przed Wysiedleniem Wsi Nieboczowy, którzy skutecznie blokują budowę sztucznego jeziora „Racibórz Dolny”. Rozmawiali, co zrobić, by budowa zbiornika mogła wreszcie ruszyć.
- Musi omijać naszą wieś - tłumaczył Łucjan Wendelberger z Nieboczów.
- Przy tym wariancie powstałby zbiornik mniejszy o 30 mln metrów sześciennych i jednocześnie droższy - mówił Andrzej Szczepanek z Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. - A ponadto pod Nieboczowami jest około 40 mln metrów sześciennych żwiru do wybrania, a to już daje razem 70 mln metrów, i to tylko pod warunkiem, że się wysiedli wieś.
Mieszkańcy Nieboczów o przesiedleniu nie chcą słyszeć. Mimo że wojewoda śląski obiecał im na jednym ze spotkań, że za każdy metr kwadratowy opuszczonych gruntów dostaną od 13 do 18 złotych, czyli od 130 do 180 tys. za hektar (dziesięć razy tyle co na wolnym rynku) oraz dodatkowe odszkodowanie za pozostawione domy. Nie przekonały ich też argumenty ekspertów, że zbiornik jest autentycznie niezbędny dla bezpieczeństwa powodziowego południowej części Polski.
- Mówicie nie, bo nie - zarzucano im z sali. - Jak będziecie tam żyć otoczeni zewsząd wałami? Następne pokolenia was przeklną - przekonywano, ale bez skutku.
Wójt gminy pytał w imieniu mieszkańców Ligoty Tworkowskiej, którzy przystali na przesiedlenie, kiedy dostaną pieniądze i ile ich będzie. Henryk Radaszkiewicz, dyrektor techniczny w Regionalnym Zarządzie Gospodarki Wodnej w Gliwicach, odpowiadał, że nie wie i nie będzie wiedział, dopóki nie powstaną warunki do rozpoczęcia inwestycji.
Przedstawiciele Opolszczyzny namawiali władze województwa śląskiego i nieboczowian do powrotu do rozmów i kompromisu. Tadeusz Cygan, dyrektor Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu, zachęcał do szukania raz jeszcze możliwości takiej zmiany projektu zbiornika, by był on do zaakceptowania przez wszystkie strony. - Przy tak wielkiej inwestycji lepiej stracić kilkaset tysięcy złotych na ewentualne przeprojektowanie zbiornika niż kilka kolejnych lat na jałowe spory. Lepiej ostatecznie mieć zbiornik o 30 mln metrów mniejszy niż nic - uważa dyrektor Cygan.
Krzysztof Ogiolda