W Manufakturze rządzili bandyci!
Dwóch podpitych bandziorów demolowało w nocy z soboty na niedzielę hiszpańską restaurację "Costa del Mar", której współwłaścicielem jest Piotr Grąbkowski, saksofonista Blue Cafe.
25.09.2006 07:49
Zaczepiali gości, wyzywali kelnerów, przewracali stoliki, tłukli wazony i... wystraszyli interweniujących ochroniarzy, a jednemu z nich wyjęli nawet broń z kabury! Zadyma trwała blisko godzinę.
Zaczęło się kilka minut po północy. Do lokalu weszli dwaj nietrzeźwi mężczyźni. Zażyczyli sobie frytek i hamburgerów. Kelnerzy grzecznie ich poinformowali, że posiłki wydają do godz. 23, a lokal za chwilę będzie zamknięty. To rozsierdziło napastników. Weszli na piętro restauracji i tam wszczęli awanturę.
- Przeklinali, zaczepiali gości, straszyli ich - mówi Piotr Grąbkowski, współwłaściciel restauracji. - Wezwaliśmy ochronę Manufaktury, której płacimy miesięcznie niemałe pieniądze za czuwanie nad bezpieczeństwem gości. Jednak ochroniarze mikrej postury przestraszyli się awanturników i zamiast ich wyrzucić, sami wyszli popychani i obrzucani wyzwiskami.
Całe zajście zarejestrowały kamery. Doskonale widać, jak napastnicy miotają się na piętrze i atakują ochroniarzy, którzy po chwili... uciekają z restauracji.
W powietrzu fruwają krzesła, stoliki. Po ok. 15 minutach przybywa drugi oddział ochroniarzy. Tym razem to rośli panowie. Jednak i oni nie mogą sobie dać rady z dwoma typkami. Jednego zrzucają ze schodów, ale nie robi to na nim żadnego wrażenia. Napastnik wstaje i ponownie próbuje wejść na piętro. Dochodzi do szarpaniny.
Dwóch ochroniarzy nieudolnie używając m.in. pałki typu tonfa walczy z jednym facetem. Napastnik wyjmuje z kabury ochroniarza broń (!), która na szczęście ląduje na podłodze.
W końcu ochroniarze wyprowadzają napastników przed lokal. Tam znów dochodzi do przepychanki.
- Zamknąłem restaurację od wewnątrz i przeprosiłem klientów - dodaje Piotr Grąbkowski. - Czekaliśmy jeszcze jakiś czas, by na zewnątrz się uspokoiło. Dopiero wtedy moi goście mogli wyjść. Ale najciekawsza była reakcja ochroniarza, który stwierdził, że lepiej nie wzywać policji, bo napastnicy mogą się później zemścić. Ręce mi opadły. Skoro w Manufakturze fachowcy od ochrony mają takie podejście do chuliganów i bandytów, to chyba całkowicie pomylili zawody.
Restaurator ostatecznie nie zawiadomił policji.
Joanna Delbar, rzecznik Manufaktury nie chciała komentować zaistniałej sytuacji.
(tj)