W Iraku jest obecnie 10 polskich śmigłowców
Trzech Polaków zginęło w
katastrofie śmigłowca Sokół, czterech rannych jest w szpitalach. W Iraku służą obecnie cztery śmigłowce Mi-8 produkcji radzieckiej i sześć polskich sokołów.
15.12.2004 | aktual.: 15.12.2004 13:07
Jeszcze w grudniu ma do Iraku dotrzeć sześć śmigłowców szturmowych Mi-24, również produkcji radzieckiej. W dywizji służy w sumie ok. 40 polskich pilotów.
Maszyny wykonują w Iraku zadania transportowe i rozpoznawcze, a ponadto ewakuują rannych z miejsca zdarzenia oraz przewożą ich z punktów wstępnej pomocy medycznej do szpitali.
Warunki pilotażu w Iraku są bardzo trudne - trzeba latać w temperaturach, które dochodzą w słońcu do 70 stopni Celsjusza. Ze względów bezpieczeństwa lata się na tzw. wysokościach koszących - do 20 metrów. Na tej wysokości w Dolinie Mezopotamskiej daje się zauważyć dużą ruchliwość ptaków. Mieliśmy już kilka przypadków, kiedy nasze śmigłowce zderzyły się z ptakami. Na szczęście, bez poważniejszych konsekwencji - mówił latem tego roku zastępca dowódcy samodzielnej grupy powietrzno-szturmowej dywizji ppłk Czesław Skowroński.
Śmigłowce dobrze się spisują, jak na te warunki, choć - jak się w listopadzie dowiedział nieoficjalnie korespondent PAP w Iraku - jeden ze śmigłowców nie był w stanie wzbić się w powietrze po tym, jak zawisł kilka metrów nad ziemią.
Polscy piloci w Iraku nie uczestniczą w akcjach bojowych, ale każdy ich lot w tym kraju jest de facto zadaniem bojowym. W otwartych drzwiczkach maszyny czuwa podczas lotu strzelec z gotowym do strzału karabinem maszynowym, a śmigłowiec ma załadowane rakiety. Wszyscy na pokładzie, łącznie np. z dziennikarzami, muszą mieć hełmy i kamizelki kuloodporne.
W listopadzie dwa polskie śmigłowce, sokół i Mi-8, ostrzelano w Iraku z broni maszynowej. Nikomu nic nie stało. Maszyny wracały do bazy Babilon po odwiezieniu dowódcy wielonarodowej dywizji gen. Andrzeja Ekierta na odprawę do Bagdadu. Płat wirnika jednej z maszyn został uszkodzony przez kule.
Jeszcze w grudniu dywizję wzmocni sześć śmigłowców szturmowych Mi- 24. Zwane "latającymi czołgami", silnie opancerzone i dysponujące dużą siłą ognia, będą z powietrza ochraniać konwoje i patrole dywizji. Otwarcie przez nie ognia będzie jednak możliwe tylko w razie uprzedniego ataku na żołnierzy dywizji.