W Berlinie odsłonięto pomnik ku czci ofiar nazizmu wśród Romów i Sinti
Pomnik upamiętniający pół miliona Romów i Sinti, pomordowanych w latach nazizmu, odsłonięto w Berlinie. Kanclerz Niemiec Angela Merkel powiedziała, że monument będzie przestrogą przed obojętnością wobec rasizmu i dyskryminacji mniejszości.
24.10.2012 | aktual.: 24.10.2012 15:46
Pomnik, zaprojektowany przez izraelskiego artystę Daniego Karavana, stanął na polanie nieopodal siedziby niemieckiego parlamentu, gmachu Reichstagu. Wypełniony wodą okrągły zbiornik z czarnego kamienia symbolizuje wylane łzy i ogrom cierpień, doznanych przez ofiary i ocalałych z nazistowskiego ludobójstwa na Romach i Sinti. Na środku zbiornika znajduje się kamienna, trójkątna bryła, która codziennie przy dźwięku skrzypiec ma wynurzać się z wody, przyozdobiona świeżym kwiatem, symbolem życia.
Na szklanych tablicach wokół pomnika przypomniano najważniejsze daty, związane z prześladowaniami i ludobójstwem na Romach i Sinti w okupowanej przez nazistowskie Niemcy Europie. Zaś na kamiennej tablicy wyryto wiersz "Auschwitz" autorstwa Santino Spinellego.
- Pomnik w centrum Berlina przypomina o ofiarach, które o wiele za długo nie były słyszane (...). Los każdej pojedynczej ofiary tego ludobójstwa jest historią niepojętego cierpienia. Los każdej ofiary wypełnia nas smutkiem i wstydem - powiedziała Merkel podczas uroczystości odsłonięcia pomnika, w której wziął udział także prezydent RFN Joachim Gauck oraz około 100 ocalałych z zagłady Romów i Sinti.
"Niech ten pomnik będzie dla nas przestrogą"
Merkel przestrzegła przed obojętnością wobec przejawów dyskryminacji. - Od obojętności zaczyna się pogarda wobec godności ludzkiej - powiedziała. - Niech ten pomnik będzie dla nas przestrogą, że zawsze w pierwszej kolejności musimy bronić godności ludzkiej - podkreśliła. Obiecała Romom i Sinti w Europie wsparcie w walce z dyskryminacją. - Sinti i Romowie również dziś cierpią z powodu wykluczenia i odrzucenia. Muszą wciąż walczyć o swoje prawa. Dlatego niemieckim i europejskim zadaniem jest ich w tym wspierać, niezależnie od tego, w granicach jakiego państwa żyją - podkreśliła niemiecka kanclerz.
Także przewodniczący Centralnej Rady Romów i Sinti w Niemczech Romani Rose ostrzegł, że w wielu krajach europejskich nasila się rasizm, wymierzony w Romów i Sinti. - To uderza nie tylko w naszą mniejszość, ale i naszą demokrację - powiedział. - Tu nie wystarczą żadne zakazy. Pogarda dla przemocy musi mieć miejsce w całym społeczeństwie - dodał. Jego zdaniem odsłonięty w Berlinie pomnik "wyraża zobowiązanie, by potępiać antyromizm tak samo mocno, jak antysemityzm".
W imieniu ocalałych z ludobójstwa Romów i Sinti przemawiał holenderski Sinto Zoni Weisz, któremu w 1944 r. udało się uniknąć transportu do Auschwitz. Do obozu trafiła cała jego najbliższa rodzina. Dla Weisza berliński pomnik to forma zadośćuczynienia. - Mam nadzieję, że ten zapomniany holokaust nie będzie już więcej zapomniany. Nie można dopuścić do tego, by nasi bliscy zginęli na próżno - powiedział.
Pół miliona ofiar
Nie wiadomo dokładnie, ilu ludzi padło w latach narodowego socjalizmu ofiarą rasistowskich prześladowań, wymierzonych w Romów i Sinti. Szacunki mówią o 500 tysiącach.
Dopiero w 1982 r. ówczesny kanclerz Niemiec Helmut Schmidt uznał zbrodnię ludobójstwa popełnioną ze względów rasowych na narodowości Sinti i Romów. Dwa lata wcześniej dwunastu działaczy organizacji romskich, w tym Romani Rose, przeprowadziło na terenie byłego hitlerowskiego obozu koncentracyjnego w Dachau strajk głodowy, domagając się uznania zbrodni przez władze RFN.
Decyzję o postawieniu pomnika ku czci Romów i Sinti, pomordowanych w latach nazizmu niemiecki rząd podjął już 20 lat temu, ale budowa rozpoczęła się dopiero w 2008 r. i kosztowała 2,8 mln euro. W szybkiej realizacji planów przeszkodziły spory m.in. o treść napisu na monumencie, w tym użycie określenia "cyganie" czy też o dopuszczalność porównania ludobójstwa na Romach i Sinti z Holokaustem, a także niesnaski między projektantem pomnika a wykonawcą, władzami Berlina.