"Używanie prezerwatyw może prowadzić do impotencji"
Zajęcia z edukacji seksualnej w szkołach często prowadzą osoby do tego nieprzygotowane, przekazujące młodzieży swoje poglądy zamiast obiektywnej, neutralnej światopoglądowo wiedzy - wynika z raportu Grupy Edukatorów Seksualnych "Ponton".
25.06.2009 | aktual.: 25.06.2009 16:35
Na podstawie wypowiedzi uczniów "Ponton" przygotował raport "Jak naprawdę wygląda edukacja seksualna w Polsce?". Od lutego do maja zbierano informacje od młodzieży na temat tego, jak w ich szkołach przebiegają i czy w ogóle są prowadzone zajęcia z wychowania do życia w rodzinie. Raport, który zaprezentowano na konferencji prasowej w Warszawie, powstał na podstawie 637 e-maili od uczniów z całej Polski.
Brak systematyczności, niekompetentni prowadzący, organizowanie zajęć w niedogodnych dla uczniów terminach, np. po lekcjach, załatwianie na nich bieżących spraw niezwiązanych z tematem zajęć, a przede wszystkim nierzetelna, nacechowana ideologicznie wiedza - to problemy, na jakie najczęściej wskazywali uczniowie, pisząc o swoich doświadczeniach z edukacją seksualną w szkole.
- Najczęściej prowadzącymi te zajęcia są katecheci, często także nauczyciele innych przedmiotów: biologii, WOS-u, czy polskiego. Przekazywane młodzieży informacje są nierzetelne i pełne stereotypów, nie ma mowy o prewencji przemocy seksualnej, asertywności, co młodym ludziom jest bardzo potrzebne - mówiła Aleksandra Józefowska z Grupy "Ponton".
Jak wynika z raportu, na lekcjach z wychowania do życia w rodzinie młodzież może dowiedzieć się np., że jedną z metod antykoncepcji jest położenie się przez dziewczynę w wodzie z octem, która wypłucze plemniki, że prezerwatywy mają pory, przez które przedostają się wirusy, więc nie warto ich stosować, że mogą prowadzić do trwałej impotencji, ponieważ uciskają podstawę penisa, że nie wolno używać tamponów, ponieważ przyrastają do pochwy, że jeśli ktoś nie chce uprawiać seks bez zabezpieczenia, to znaczy, że nie akceptuje płodności partnerki albo partnera i go nie kocha, tylko pożąda.
W jednej ze szkół prowadząca zajęcia katechetka mówiła, że żona powinna oddawać się mężowi w ciszy i z pokorą, a każda kobieta, która czerpie przyjemność z seksu, będzie się smażyć w piekle. Na lekcjach mówiono także m.in., że zgwałcone dziewczęta są same sobie winne, że rodzina z jednym rodzicem jest patologiczna, a współżycie przed ślubem jest nielegalne.
O to, jak wyglądają lekcje z przygotowania do życia w rodzinie, zapytano także nauczycieli. Badania na ten temat przeprowadzał Związek Nauczycielstwa Polskiego. Jak poinformowała Jolanta Gałczyńska z ZNP, nauczyciele najczęściej zawracali uwagę na brak dobrego podręcznika i pomocy dydaktycznych do prowadzenia zajęć, a także zbyt małą liczbę godzin przeznaczonych na lekcje. Nauczyciele uznali, że zajęcia na ten temat powinny być obowiązkowe. - Ludziom dorosłym powinno zależeć, żeby wiedza na temat seksualności przekazywana młodzieży była rzetelna, żeby zajęcia prowadzili fachowcy, a to, czego uczą nie prowadziło do niewłaściwych postaw - mówiła Gałczyńska.
Paulina Wawrzyńczyk z Grupy "Ponton" poinformowała, że w zeszłym tygodniu jej przedstawiciele spotkali się z wiceministrem edukacji Zbigniewem Marciniakiem. - Rozmawialiśmy na temat edukacji seksualnej, zwracaliśmy uwagę na problemy, np. braku dobrych, dopuszczonych przez MEN podręczników. Tymczasem dobre podręczniki są, ale nie mogą uzyskać aprobaty ministerstwa. Brakuje też nauczycieli. MEN uważa, że organizacja zajęć leży w gestii dyrektorów szkół, jednak nie ma nadzoru nad tym, kto i w jaki sposób je prowadzi - mówiła Wawrzyńczyk.
Grupa "Ponton" zaproponowała MEN uruchomienie infolinii dla młodzieży podobnej do tej, jaką na mniejszą skalę prowadzą jej wolontariusze, jednak - jak powiedziała Wawrzyńczyk - Marciniak uznał, że młodzi ludzie nie mieliby zaufania do tego rodzaju poradnictwa i nie korzystaliby z niej.
Józefowska przypomniała, że od nowego roku szkolnego zmienić się mają zasady prowadzenia zajęć z wychowania do życia w rodzinie. Przedmiot ten nie będzie już częścią WOS-u, a uczestnictwo w zajęciach nie będzie wymagało pisemnej zgody rodziców, a jedynie pisemnego sprzeciwu, jeśli rodzice nie chcą, by dziecko brało w nich udział. Zdaniem Józefowskiej to krok w dobrym kierunku, bo umożliwi udział w zajęciach tym uczniom, których rodzice nie interesują się, co dzieje się w szkole.
W raporcie umieszczono postulaty uczniów do MEN sformułowane na podstawie lektury ich wypowiedzi. Młodzież apeluje o wprowadzenie do szkół rzetelnej, neutralnej światopoglądowo edukacji seksualnej, kompetentnych i wykształconych nauczycieli, programu realizowanego w trakcie normalnych godzin lekcyjnych, zawierającego wszystkie ważne tematy, m.in. dojrzewanie, profilaktykę chorób przenoszonych drogą płciową, antykoncepcję, prewencję przemocy seksualnej, naukę asertywności, wiedzę o orientacjach seksualnych. Raport zostanie przesłany do MEN.