USA wstrzymują dostawy broni dla Ukrainy. "To zły sygnał również dla Europy"
Stany Zjednoczone wstrzymują dostawy precyzyjnych pocisków i amunicji do systemów obrony powietrznej do Ukrainy. To kluczowe i niezastępowalne uzbrojenie. - To niedobra wiadomość dla Ukrainy, stawiająca ją w trudnym położeniu. To zły sygnał również dla Europy i sojuszników Stanów Zjednoczonych – mówi WP Bartłomiej Wypartowicz, ekspert portalu Defence24.
Według dziennika "The Wall Street Journal" decyzja, którą zainicjował, znany ze sprzeciwu wobec wspierania Ukrainy wiceszef Pentagonu Elbridge Colby, zapadła tak nagle, że wstrzymane zostały dostawy sprzętu, który znajdował się już w magazynach w Polsce. Według gazety chodzi o ponad 20 rakiet PAC-3 do systemów Patriot i podobną liczbę pocisków przeciwlotniczych Stinger, pocisków powietrze-ziemia Hellfire oraz ponad 90 pocisków AIM-9, używanych do strącania rakiet przez myśliwce F-16 i systemy obrony powietrznej NASAMS.
Jak przekazał Pentagon, część dostaw broni na Ukrainę została wstrzymana w ramach "rygorystycznego przeglądu zdolności" mającego dostosować je do priorytetów obronnych, które wspierają agendę "America First". Od tej pory Biały Dom nie będzie – jak działo się to za rządów poprzedniej administracji – publicznie informować o szczegółach dostaw broni na Ukrainę, w tym dostarczanego uzbrojenia i czasu dostaw.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Generał Pacek nie ma złudzeń. "Bardzo niebezpieczne dla Polski"
- Informacja o wstrzymaniu konkretnej pomocy jest niedobra. To dlatego, że rodzaje broni, którą mieli dostarczyć Amerykanie, będzie Ukrainie ciężko zastąpić. Szczególnie rakiety PAC-3 do systemów Patriot, które odpierały ataki Federacji Rosyjskiej – mówi Wirtualnej Polsce Barłomiej Wypartowicz, ekspert portalu Defence 24.
I jak dodaje, już pojawiają się pytania Kijowa do Białego Domu, czy ewentualnie Europa będzie mogła kupować amunicję, sprzęt i broń, które miały być dostarczone Ukrainie.
- Z tym że byłoby kolejne obciążenie budżetu obronnego państw Unii Europejskiej. I wiązałoby się to z osiągnięciem progu 3,5 proc. PKB wydatków na obronność, co zostało ostatnio ustalone na szczycie NATO. Być może taki był cel decyzji Trumpa. Żeby to Europa płaciła za broń Ukrainie, ale sama się nie wzmacniała – ocenia rozmówca WP.
Jego zdaniem, stawia to Kijów w ciężkiej sytuacji.
- Co prawda Ukraina możliwości produkcyjne ma nadal wysokie, ale akurat te rodzaje broni i sprzętu nie jest w stanie wyprodukować. To zły sygnał. Dla amerykańskiej administracji wojna zeszła już na czwarty, piąty plan. Wygląda, że polityka Donalda Trumpa "America First" może spowodować więcej szkód w relacjach z europejskimi sojusznikami, aniżeli przyniesie pożytku – komentuje Bartłomiej Wypartowicz.
Choć szczegóły dotyczące przerwania dostaw nie są znane, wiadomo, że dotyczą części sprzętu przekazywanego Ukrainie jeszcze z pakietów zatwierdzonych przez poprzedniego prezydenta USA Joe Bidena. Źródło zbliżone do Pentagonu przekazało PAP, że decyzja o wstrzymaniu dostaw dotyczy niewielkiej liczby pocisków. W przypadku pocisków artyleryjskich kalibru 155 mm mowa miała być o "bardzo małej" liczbie, a w przypadku rakiet RIM-7 — o nieco większe.
"Decyzja Stanów Zjednoczonych sprawi jednak, że Ukraina będzie bardziej narażona na taktykę terroru stosowaną przez Rosję. Większość pilnie potrzebnych systemów obronnych nie może być bowiem wyprodukowana gdzie indziej ani pozyskana od innych partnerów" – twierdzi niemiecki "Die Welt".
Zdaniem Bartłomieja Wypartowicza, w momencie kiedy wojskowa pomoc jest wycofywana i pojawiały się informacje o wyłączeniu Starlinków czy o wstrzymaniu informacji wywiadowczych dla Ukrainy, jest to dobry moment dla Europy, by zastanowić się, czy w przyszłości problem nie dotknie państw europejskich.
- Wśród wstrzymanych dostaw broni są też i takie, które zostały przyznane jeszcze przez administrację Joe Bidena. Można więc przypuszczać, że decyzja Trumpa ma także podłoże polityczne. Jest to niedobra wiadomość dla Ukrainy, stawiająca ją w trudnym położeniu. To zły sygnał również dla Europy i sojuszników Stanów Zjednoczonych. I znak, że Waszyngton nie jest do końca pewny w tym obszarze – ocenia ekspert portalu Defence24.
Według "Financial Times", w piątek Donald Trump i Wołodymyr Zełenski mają omówić wstrzymanie dostaw amerykańskiej broni do Ukrainy.
"Kijów nie ustąpi"
- Mam nadzieję, że prezydenci USA i Ukrainy dojdą do jakiegoś konsensusu. Skoro Biały Dom podpisał memorandum w sprawie wydobycia metali ziem rzadkich na Ukrainie, powinno to być jakimś argumentem, szczególnie dla Kijowa, by dostawy broni były kontynuowane. Problem w tym, że poza tym memorandum, polityka Trumpa w sprawie zakończenia wojny nie przynosi na razie żadnych efektów – mówi Bartłomiej Wypartowicz.
I jak dodaje, co z tego, jak amerykański prezydent stale powtarza, że najważniejsze dla niego, to zakończyć konflikt, jak nie jest w stanie przyciągnąć do negocjacyjnego stołu obu stron konfliktu.
- Rosja nie chce ustąpić, tylko stawia żądania, a Ukraina nie ma zamiaru się na nie zgadzać. Być może wstrzymanie dostaw broni jest próbą wpływu na Kijów, by poszedł na ustępstwa. Ale Kijów nie ustąpi. Wydaje się, że jak Trump podtrzyma swoją decyzję, to Ukraina będzie chciała zastąpić dostawy uzbrojenia z USA dostawami z Europy. Problem w tym, że od ręki nie da się tego zrobić – puentuje ekspert portalu Defence24.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski