USA: ostatnie pożegnania pasażerów porwanych samolotów
Telefony dzwoniły z uprowadzonych amerykańskich samolotów. Zapewniały o miłości, ostrzegały przed czymś strasznym, co może stać się za chwilę. Potem zamilkły.
12.09.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Stewardessa CeeCee Lyles zadzwoniła z telefonu komórkowego do swego męża w Fort Myers na Florydzie. Według jej ciotki, Mareyi Schneider, szlochała i _ powiedziała mu, jak bardzo kocha jego i chłopców. Słychać było także krzyki współpasażerów. Lyles zdążyła powiedzieć: _Zostaliśmy porwani, i telefon umilkł. Samolot, którym leciała, rozbił się na południe od Pittsburga.
Z tego samego samolotu, który leciał z Newark koło Nowego Jorku do San Francisco i miał na pokładzie 45 osób, zadzwonił też biznesmen Thomas Burnett. Telefonował do żony w San Ramon w Kalifornii. Powiedział, że obawia się, iż lot może się źle zakończyć, ale że on i dwaj inni pasażerowie zamierzają coś zrobić.
Burnett, 38-letni ojciec trojga dzieci i dyrektor firmy Thoratec, produkującej sprzęt medyczny, powiedział żonie, że jeden z pasażerów już zginął od ciosu nożem.
Według relacji zamieszczonej w San Francisco Chronicle, Burnett powiedział żonie: Wiem, że wszyscy zginiemy, jest nas tu trzech i zamierzamy coś zrobić. Potem dodał: Kocham cię, skarbie, i rozmowa się skończyła.
Władze amerykańskie nie podały, czy powodem, dla którego samolot United Airlines spadł koło Pittsburga zamiast ugodzić w jakiś ważny obiekt, była próba obezwładnienia porywaczy przez pasażerów. Według spekulacji mediów amerykańskich, porywacze chcieli uderzyć tym samolotem jako gigantyczną bombą benzynową w Biały Dom lub w wypoczynkową rezydencję prezydentów USA w Camp David na północ od Waszyngtonu.
Telefon zadzwonił także - tuż przed świtem - w domu Alice Hoglan w Kalifornii. Telefonował jej syn, Mark Bingham, który tak jak Lyles i Burnett leciał samolotem z Newark do San Francisco.Cześć Mamo. ... Bardzo cię kocham - powiedział. Dzwonię z samolotu. Zostaliśmy porwani. Są tu trzej mężczyźni, którzy mówią, że mają bombę.
Inni telefonowali z odrzutowców, które uderzyły w Pentagon i w World Trade Center.Barbara Olson, komentatorka telewizyjna i żona wysokiego rangą prawnika, reprezentującego rząd przed Sądem Najwyższym USA, Theodore'a Olsona, dwukrotnie dzwoniła do męża i informowała go o przebiegu porwania, między innymi o tym, że napastnicy byli uzbrojeni w coś przypominającego noże. Władze, które ujawniły tę relację, nie podały więcej szczegółów.
Samolot, którym leciała Olson, uderzył w Pentagon, siedzibę Ministerstwa Obrony USA. Miał na pokładzie 65 osób.(miz)