Trwa ładowanie...
05-09-2012 18:10

Urzędnicy ułatwili życie polskim rodzicom

Koniec z żenadą pod polskimi konsulatami. Brytyjczycy przestaną wybałuszać oczy na tłumy Polaków z małymi dziećmi, stojących godzinami w kolejkach, jak po salceson za komuny. Wreszcie wprowadzono pięcioletnie paszporty dla maluchów poniżej piątego roku życia.

Urzędnicy ułatwili życie polskim rodzicomŹródło: PAP, fot: Jacek Turczyk
d3bizwl
d3bizwl

Jeszcze do połowy sierpnia rodzice dzieci, które nie ukończyły piątego życia, musieli wyrabiać swoim pociechom, nowy paszport co roku. Przed polskimi konsulatami, a jest ich w Wielkiej Brytanii aż trzy (w Londynie, Manchesterze i Edynburgu), na około 700 tysięcy Polaków, nieustannie stały kolejki wkurzonych rodziców z płaczącymi dziećmi.

Kolejka jak po salceson za komuny

Dla niektórych ta coroczna paszportowa pielgrzymka oznaczała konieczność pokonania kilkuset kilometrów. Wszystko po to, żeby złożyć wniosek, a urzędnik naocznie stwierdził, że mały obywatel RP jest tożsamy z widniejącym na załączonej fotografii. Zapisy na złożenie wniosku przez internet, co prawda nieco rozładowały kolejki, ale okazywało się często, iż pierwszy wolny termin jest... za dwa miesiące.

To w końcu uległo zmianie. Nie wszyscy Polacy jeszcze o tym wiedzą, ale obecnie dla małych dzieci wydawane są paszporty pięcioletnie i nie ma potrzeby taszczyć ze sobą malucha, a bywało nawet niemowlaka lub noworodka. - Wreszcie trochę normalności. Podobno mają też wysyłać gotowy paszport pocztą, żeby się nie tłuc drugi raz po odbiór. W brytyjskich urzędach to normalna praktyka - komentuje Katarzyna Drabik, mama trzyletniego Michałka.

Obowiązku nie ma, ale musisz

Na Wyspach Brytyjskich, co roku rodzi się około 20 tysięcy polskich dzieci. Jak podają najnowsze statystyki, tatusiami jednej czwartej z nich nie są polscy obywatele. Pomimo tego, również tym dzieciom mamy najczęściej wyrabiają polski paszport, szczególnie, jeśli ojciec nie ma paszportu brytyjskiego. Na paszporcie z Ghany, Maroka lub pakistańskim podróżuje się nawet do Polski niezbyt komfortowo.

d3bizwl

Nadal jednak obowiązuje wymóg, aby dzieci urodzone na Wyspach, miały także polski akt urodzenia. Na stronie polskiego Konsulatu w Londynie można przeczytać takie zabawne zdanie: "Zagraniczne akty stanu cywilnego mają taką samą moc dowodową jak polskie dokumenty. Ich rejestracja w polskich księgach stanu cywilnego jest nieobowiązkowa, ale czasami niezbędna do załatwienia sprawy w polskim urzędzie, np. do wyrobienia paszportu". - Porażająca logika. Taka sama moc dowodowa, nieobowiązkowa rejestracja, ale do paszportu musi być. Oczywiście, nie ma też obowiązku wyrabiania dziecku paszportu, ale to przecież szczyt biurokratycznej głupoty - irytuje się Mariusz Stańczyk, tato dwójki maluchów.

Urzędniku, zaufaj!

Nie ulega jednak wątpliwości, że ostatnie zmiany w wydawaniu paszportów ułatwią życie dziesiątkom tysięcy polskich emigrantów, rodziców małych dzieci. Ulżą też wydatnie personelowi konsulatów, który wraz z wnioskami przyjmował dodatkowe załączniki w postaci żalów, pretensji, a nierzadko bluzgów ze strony wnerwionych petentów. Niezadowoleni będą pewnie tylko fotoreporterzy brytyjskich tabloidów – gdy była potrzeba fotka do tekstu o polskim baby boom, to pod konsulatem nigdy wdzięcznych motywów nie brakowało.

Dobrze by było, gdyby ustawodawcy w wolnej chwili przyjrzeli się także innym przepisom od dawna "umilającym życie" Polakom na obczyźnie. To i owo jeszcze się znajdzie. Na przykład wymóg przedstawienia certyfikatu rezydencji podatkowej, gdy Polak mieszkający zagranicą zarabia coś jeszcze w Polsce. Jak go nie przedstawi, to mu odliczają podatek, a drugi raz za ten sam przychód podatek płaci w Anglii. Rzecz w tym, że ów certyfikat, to nie jest świstek, który dostaje się od ręki po wypisaniu jednostronicowego wniosku. Uzyskanie tego dokumenty sporo trwa i kosztuje. Jest to użyteczny papierek, na pewno dla ludzi prowadzących zagranicą biznesy.

Potrzebny jest też przy staraniach o brytyjski paszport. Dla drobnego zarobkiewicza, któremu przytrafi się raz na ruski rok fucha za kilkaset złotych, wyrabianie takiego certyfikatu, to klasyczna skórka za wyprawkę. Może wystarczyłoby po prostu pisemne oświadczenie zainteresowanego?

Może kiedyś w Polsce urzędy i instytucje będą miały trochę więcej zaufania do rodaków. Nawet, jeśli nie są właścicielami parabanków. Tak pewnie kiedyś będzie. Może już nawet za niecałe... sto lat.

Z Londynu dla polonia.wp.pl
Robert Małolepszy

d3bizwl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3bizwl
Więcej tematów